Kolejna noc z NBA za nami. W jednym z najciekawszych pojedynków pomiędzy Philadelphia 76ers a Chicago Bulls do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były aż dwie dogrywki, po których lepsze okazały się Byki. W Madison Square Garden prawdziwe show urządził sobie Julius Randle, który zdobył aż 57 punktów. Jego New York Knicks musieli uznać jednak wyższość Minnesota Timberwolves. Niespodziankę sprawili Charlotte Hornets, którzy ograli Indiana Pacers. Przed ostatnią kwartą Memphis Grizzlies przegrywali z Dallas Mavericks różnicą 13 punktów, ale ostatecznie udało im się odnieść zwycięstwo.

Charlotte Hornets – Indiana Pacers 115:109

Statystyki

  • Walczący o miejsce w turnieju play-in Indiana Pacers nie ułatwiają życia sobie i swoim sympatykom. W meczu z niżej notowanymi Charlotte Hornets byli faworytami, ale pomimo nieobecności największej gwiazdy Szerszeni – kontuzjowanego LaMelo Balla – oraz fantastycznego początku meczu, nie udało im się wywalczyć drugiego z rzędu zwycięstwa.
  • Już w pierwszej kwarcie Pacers zbudowali sobie 18-punktową przewagę (22:40). Świetnie prezentował się wówczas Myles Turner, który w niespełna 8 minut zaaplikował rywalom 15 „oczek”. Reszta pojedynku należała już jednak do Hornets. Najpierw podopieczni Steve’a Clifforda zdołali zmniejszyć stratę przed przerwą do 8 punktów, z kolei po powrocie na parkiet do remisu doprowadził Nick Richards, a następnie na prowadzenie trafieniem za trzy wyprowadził ich JR Thor (80:79).
  • Pacers szybko zdołali odzyskać prowadzenie i przez pewien czas się go trzymali, jednak w czwartej „ćwiartce” całkowicie opuściła ich skuteczność. Przyjezdni trafiali jedynie 26% swoich prób z gry, podczas gdy Szerszenie trafiały ponad 52% rzutów. Punkty Gordona Haywarda i Svi Mykhailiuka w znaczącym stopniu przyczyniły się do lepszej dyspozycji Charlotte, którzy ostatecznie okazali się lepsi.
  • Kluczem do zwycięstwa Hornets była tej nocy postawa czterech zawodników. Trzech z nich przekroczyło granicę 20 zdobytych punktów: Kelly Oubre Jr. (28 pkt), Terry Rozier (23 punkty, 9 asyst) oraz Gordon Hayward (22 punkty). Świetnie zaprezentował się również Nick Richards, autor double-double w postaci 14 „oczek” i 17 zbiórek.
  • Honoru Pacers bronili przede wszystkim Buddy Hield (20 punktów; 4/12 za trzy), Myles Turner (20 punktów, 7 zbiórek, 5 asyst) oraz Bennedict Mathurin (18 punktów; 7/10 z gry), dla którego był to pierwszy mecz po powrocie do gry po urazie, a zarazem dopiero siódmy mecz w tym sezonie w wyjściowej piątce.

Philadelphia 76ers – Chicago Bulls 105:109 (po dwóch dogrywkach)

Statystyki

  • Wyrównanie spotkanie, którego wynik miał rozstrzygnąć się w końcówce. Na 43 sekundy przed końcem DeMar DeRozan wyprowadził Chicago Bulls na skromne, dwupunktowe prowadzenie. Po przerwie na żądanie skuteczną akcją indywidualną odpowiedział Tyrese Maxey. Byki zaliczyły następnie fatalny błąd w postaci straty DeRozana, kiedy to piłkę przejął De’Anthony Melton. Ta trafiła w ręce Jamesa Hardena, a następnie do Maxey’ego, który spudłował jednak zza łuku. Skutku nie przyniosła również dobitka Joela Embiida i o wszystkim miała zadecydować dogrywka.
  • Pierwsze pięć dodatkowych minut nie przyniosło rozstrzygnięcia. Obie ekipy miały okazję na wyszarpanie zwycięstwa, ale zabrakło im skuteczności. W drugiej dogrywce na wysokości zadania stanęli Zach LaVine i Derrick Jones Jr., którzy w kluczowym momencie zablokowali rzuty Maxey’ego i Hardena, co z kolei dało im rzuty osobiste (dwie celne próby w wykonaniu Coby’ego White’a) i pozwoliło na ostateczną wygraną.
  • Prym w szeregach Bulls wiodło dziś trzech graczy. Najlepszym punktującym był ostatecznie Zach LaVine, autor 26 „oczek” i siedmiu asyst (2/9 za trzy). Tuż za jego plecami w tej kategorii uplasował się DeMar DeRozan, który dołożył 25 punktów i osiem zbiórek. Double-double w postaci 21 punktów i 12 zbiórek, a także cztery przechwyty, odnotował Nikola Vucević.
  • Po stronie Philadelphia 76ers dwoił się i troił Joel Embiid, który zaliczył kolejny niesamowity występ. Tym razem środkowy zakończył mecz z dorobkiem 37 punktów i 16 zbiórek. Dobrze wypadł też Tyrese Maxey (22 punkty, 6 asyst, 5 zbiórek), a także wchodzący z ławki De’Anthony Melton (19 pkt). Zawiódł James Harden, który w 47 minut zdobył jedynie pięć punktów, a także 12 asyst i siedem zbiórek (2/14 z gry; 0/6 za trzy).
  • Dla Sixers była to pierwsza porażka po imponującej serii ośmiu zwycięstw z rzędu. Szansę na rewanż z Bykami Philly będą mieli jednak już w nocy ze środy na czwartek czasu polskiego.

New York Knicks – Minnesota Timberwolves 134:140

Statystyki

  • Wydawać by się mogło, że starcie New York Knicks z Minnesota Timberwolves było przedstawieniem jednego aktora. Julius Randle rozegrał fantastycznie spotkanie i zdobył ostatecznie 57 punktów (rekord kariery), cztery zbiórki i jedną asystę, trafiając 19 z 29 rzutów z gry, w tym 8/14 za trzy.
  • Skrzydłowy dwoił się i troił, ale i tak nie zdołał zapewnić swojej drużynie czwartego z rzędu zwycięstwa. Kluczową czwartą kwartę spotkania Leśne Wilki wygrały różnicą pięciu „oczek”, co ostatecznie pozwoliło im na zwycięstwo.
  • Na nieco ponad dwie minuty przed ostatnią syreną Jalen Brunson wyprowadził Knicks na skromne prowadzenie (131:129). W tamtym momencie inicjatywę przejęli jednak Timberwolves. Najpierw trzy celne osobiste zaliczył Mike Conley, chwilę później po pudle Brunsona zza łuku trafił Taurean Prince, z kolei po stracie Randle’a dwukrotnie z linii skuteczny był Jaden McDaniels. W niespełna minutę zawodnicy z Minneapolis zdołali odskoczyć na 6 „oczek” i nie wypuścili już z rąk tej przewagi.
  • Oprócz Randle’a (który, co ciekawe, już po trzech kwartach miał na koncie 52 punkty, a w kluczowej czwartej odsłonie dołożył ich jedynie 5), solidnie zaprezentowali się Jalen Brunson (23 punkty, 10 asyst) oraz Immanuel Quickley (19 punktów; 6/16 z gry). RJ Barrett dołożył 13 „oczek”, z kolei Josh Hart 10. Knicks pozwolili rywalom na ponad 61% skuteczność z gry.
  • Po stronie Timberwolves dominował przede wszystkim Taurean Prince, dla którego był to pierwszy mecz w tym sezonie z dorobkiem co najmniej 20 punktów. Minionej nocy skrzydłowy zdobył ich aż 35 na fantastycznej skuteczności (12/13 z gry; 8/8 za trzy). Double-double w postaci 24 punktów i 11 asyst dołożył Mike Conley, z kolei Jaden McDaniels odnotował 18 punktów.

Houston Rockets – Golden State Warriors 108:121

Statystyki

  • Golden State Warriors fatalnie prezentują się w tym sezonie w meczach wyjazdowych. Przed spotkaniem z Houston Rockets bilans podopiecznych Steve’a Kerra poza San Francisco wynosił 7-29. Minionej nocy Wojownicy również mieli problemy z odnalezieniem optymalnego rytmu.
  • W pierwszej kwarcie GSW udało się zbudować skromną przewagę, ale po chwili gospodarze zniwelowali wszelkie straty. Chwilę później po punktach Stephena Curry’ego i Klaya Thompsona przyjezdni znów wypracowali sobie nieznaczne prowadzenie, dzięki któremu na przerwę schodzili z pięciopunktową zaliczką (50:55).
  • Po przerwie Rockets utrzymywali się tuż za plecami Warriors, kilkukrotnie obejmując nawet prowadzenie w meczu. Sytuacja zmieniła się dopiero w ostatniej części meczu, kiedy to Houston nie mogli wstrzelić się za trzy (2/11), z kolei skutecznością oprócz Klaya Thompsona błysnęli Kuminga (2/2) i Anthony Lamb (2/2 za trzy). Swoje dołożył jeszcze Curry, co dało GSW 37 punktów i końcowe zwycięstwo.
  • Liderem GSW był tej nocy Stephen Curry, autor 30 punktów, siedmiu zbiórek i pięciu asyst (10/23 z gry, 5/15 za trzy). Klay Thompson dołożył 29 „oczek” oraz siedem zbiórek (11/21 z gry, 5/13 zza łuku). Wspierał ich wchodzący z ławki rezerwowych Jonathan Kuminga (17 punktów; 7/9 z gry), a także Kevon Looney, który wywalczył podwójną zdobycz (11 punktów, 10 zbiórek).
  • Po stronie Rakiet każdy z zawodników wyjściowej piątki zakończył mecz z dwucyfrową zdobyczą punktową. Najwięcej odnotował Tari Eason, który przy okazji zaliczył double-double (21 punktów, 12 zbiórek). Podwójną zdobycz wypracował też Jabari Smith Jr. (17 punktów, 11 zbiórek). Jalen Green miał nieco problemów ze skutecznością (7/19), ale ostatecznie dorzucił 20 „oczek”.

Memphis Grizzlies – Dallas Mavericks 112:108

Statystyki

  • Do składu Dallas Mavericks wciąż nie wrócił Luka Doncić, przez co cała odpowiedzialność za zespół spada na barki Kyrie’ego Irvinga. W pierwszej połowie meczu rozgrywający stanął na wysokości zadania i po 17 minutach spędzonych na parkiecie miał na koncie 20 punktów. Po drugiej stronie dobrze dysponowany był Jaren Jackson Jr. (17 pkt), ale to goście z Teksasu schodzili na przerwę na prowadzeniu (57:60), głównie za sprawą gorszej skuteczności Memphis Grizzlies (21,1% za trzy).
  • W trzeciej kwarcie Mavs udało się wyraźnie powiększyć prowadzenie (83:96) i nic nie wskazywało na to, by ostatnia część spotkania miała okazać się dla nich tragiczna. Przyjezdni zaczęli jednak pudłować na potęgę, co poskutkowało jedynie 12 zdobytymi punktami w 12 minut. Grizzlies nie mogli nie skorzystać z okazji, jaką sprezentowali im rywale i odpowiedzieli 29 punktami.
  • Na 1:29 przed końcem Desmond Bane powiększył prowadzenie Memphis do trzech „oczek”, a następnie po serii nieskutecznych zagrań z obu stron kolejne trafienie dołożył Jaren Jackson Jr. (110:105). Mavs raz jeszcze nie zdołali wykończyć swojego ataku, co w dużej mierze przesądziło o losach spotkania.
  • Jaren Jackson Jr. zdobył ostatecznie 28 punktów i był najlepiej punktującym zawodnikiem Grizzlies tej nocy. Wchodzący z ławki Santi Aldama dołożył imponujące double-double w postaci 22 „oczek” i 14 zbiórek. Solidnie wypadli też Desmond Bane (17 punktów, 6 zbiórek) i Tyus Jones (16 punktów, 6 asyst).
  • Po stronie Mavs w rolę lidera wcielił się Kyrie Irving (28 punktów, cztery zbiórki, zero asyst), który w czwartej kwarcie wypadł jednak blado. Rozgrywającego w zdobywaniu punktów wspierali przede wszystkim rezerwowi Christian Wood (20 punktów, 9 zbiórek, 6 asyst) oraz Jaden Hardy (20 punktów, 4 asyst). Dla Dallas jest to już siódma porażka w 11 ostatnich spotkaniach.

Utah Jazz – Sacramento Kings 128:120

Statystyki

  • Utah Jazz rozpoczęli mecz od wysokiego „C” i momentalnie odskoczyli z wynikiem dzięki świetnej skuteczności zza łuku. Trafienia za trzy zaliczyli Simone Fontecchio, Kelly Olynyk oraz Ochai Adbaji, dzięki czemu gospodarze wypracowali sobie prowadzenie różnicą 22 „oczek” (38:16). W międzyczasie Sacramento Kings mieli ogromne problemy ze skutecznością, zarówno za trzy (1/10, 10%), jak i z gry (6/24, 25%).
  • W drugiej odsłonie przyjezdni zdołali zmniejszyć nieco stratę, ale to w trzeciej kwarcie całkowicie przejęli inicjatywę i wygrali tę część 43:27, doprowadzając tym samym do remisu (95:95). Choć na trzy minuty przed końcową syreną tablica wyników wciąż wskazywała remis (113:113), to skuteczność Jazzmanów zarówno z gry (dwa trafienia Agbajiego oraz trójka Olynyka), jak i z linii (7/8 w ostatnich 1:06 gry), pozwoliły im na wywalczenie zwycięstwa, które pomimo świetnego początku nieomal wypuścili z rąk.
  • Aż ośmiu zawodników Jazz zakończyło mecz z dwucyfrowym dorobkiem punktowym. Kluczowa okazała się przede wszystkim dyspozycja Ochaia Adbajiego, który zdobył 27 punktów i pięć zbiórek (6/10 za trzy). Double-double odnotowali z kolei Kelly Olynyk (18 punktów, 10 zbiórek, 8 asyst) oraz Kris Dunn (18 punktów, 10 asyst).
  • Po stronie Kings świetnie wypadł De’Aaron Fox, autor 37 punktów i siedmiu asyst (6/9 zza łuku). Wspierał go m.in. Keegan Murray, który dołożył 22 punkty i sześć zbiórek (6/14 za trzy). Bliski triple-double był Domantas Sabonis, który do 11 „oczek” dołozył 12 zbiórek i dziewięć asyst.

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep Nike
  • Albo SK STORE, czyli dawny Sklep Koszykarza
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Ogromne wyprzedaże znajdziesz też w sklepie HalfPrice
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna


  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    3 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments