Julius Randle w meczu przeciwko Minnesota Timberwolves zdobył 57 punktów, to jednak nie pomogło jego drużynie i ostatecznie New York Knicks przegrali 134 do 140 z Wilkami.
Julius Randle przez pierwszy trzy kwarty spisywał się fenomenalnie i to głównie dzięki jego bardzo dobrej postawie New York Knicks liczyli się w tym spotkaniu do ostatnich sekund. Zespół z Wielkiego Jabłka przegrywał już 17 punktami, jednak 26 oczek zdobytych w trzeciej kwarcie przez Randla pozwoliło im odrobić stratę i zbliżyć się przed rozpoczęciem ostatniej kwarty meczu na jeden punkt. Zabrakło mu niestety mocy w końcówce spotkania, w czwartej kwarcie dorzucił zaledwie 5 punktów, a reszta drużyny zawiodła i Knicks ostatecznie musieli uznać wyższość Minnesota Timberwolves.
Julius Randle zakończył spotkanie z 57 punktami, ustanawiając swój rekord kariery, spędził na parkiecie 37 minuty, w tym czasie trafił 19 z 29 rzutów z gry i 8 z 14 za trzy punkty. Wynik ten klasyfikuje go na trzecim miejscu w historii New York Knicks, obecnie przed nim znajduje się Carmelo Anthony z 62 punktami i Bernard King, który zdobył 60 oczek w 1984 roku. Randle trafił na pierwszej miejsce w historii organizacji w liczbie zdobytych punktów w jednej kwarcie z 26 punktami zdobytymi w trzeciej odsłonie spotkania, wyprzedzając o jedno oczko Anthonyego. Po meczu Randle w swojej wypowiedzi podkreślił, jak ważne dla niego jest to, że dołączył do tak zacnego grona.
– To są legendy tej ligi, a dla organizacji są pionierami, którzy położyli podwaliny i utorowali drogę takim graczom jak ja, abyśmy mogli za nimi podążać, móc grać w grę, którą kochamy. To dzięki nim zakładam koszulkę Knicks z wielką dumą.
Trener Tom Thibodeau po meczu nie krył podziwu, dla tego, co dokonał Julius Randle, jednak był także rozczarowany postawą całej drużyny i świadomość, że porażka zabrała część splendoru jego gracza, wyraźnie przeszkadzała szkoleniowcowi.
– Szkoda, że zmarnowaliśmy tak dobry występ Juliusa.
Wspieraj PROBASKET
