Toronto Raptors przerwali serię zwycięstw Boston Celtics i wygrali pierwszy mecz w coraz ciekawiej układającej się rywalizacji. Mistrzowie trafili ostatni i najważniejszy rzut spotkania. Tymczasem Los Angeles Clippers nie mieli litości dla wyraźnie pozbawionych energii Denver Nuggets. Pierwsze spotkanie półfinału zachodu bez większej histroii.
BOSTON CELTICS – TORONTO RAPTORS 103:104 (2-1 w serii)
- Toronto Raptors byli bardzo blisko wpadnięcia w otchłań, z jakiej nie wyszedł jeszcze żaden zespół w historii NBA. Potrzebowali przede wszystkim szczęścia, by powrócić do walki z Boston Celtics i sprawić, że seria nabierze prawdziwych rumieńców. Marzenia Nicka Nurse’a postanowił spełnić OG Anunoby. Złapał karkołomne podanie od Kyle’a Lowry’ego i wraz z dźwiękiem syreny trafił trójkę, która dała jego drużynie cenne zwycięstwo.
- Zamiast 3-0, mamy 2-1, co nadal daje nadzieje Raptors na to, by w tej serii rozwinąć w końcu skrzydła i pokazać swoje serce mistrza. C’s prowadzili dwoma punktami, gdy na pół sekundy przed końcem Kemba Walker znalazł Daniela Theisa, a ten wsadził piłkę do kosza. Lowry miał wyjątkowo trudne zadanie, by dostarczyć piłkę do Anunoby’ego. C’s postawili przed nim Tacko Falla, by jak najbardziej zakłócił lot piłki. Mimo to lider Raptors znalazł drogę.
- – Podanie to nic, OG trafił rzut i to jemu należą się brawa. To dla niego wielki moment – mówił Lowry, który skończył mecz z dorobkiem 31 punktów, 8 asyst i 6 zbiórek. Kolejnych 25 oczek zapewnił od siebie Fred VanVleet. Dla Celtics 29 oczek zanotował Walker, natomiast 19 punktów i 12 zbiórek dołożył Jaylen Brown. Słabsza noc strzelecko Jaysona Tatuma, który trafił 5/18 FG. Zespół Brada Stevensa przegrał w tych play-offach po raz pierwszy.
- – Wiedzieliśmy, że się nie poddadzą. To był naprawdę wielki rzut – komplementował rywala Walker. Mecz toczył się cios za cios. Raptors byli naprawdę zdeterminowani, by wygrać pierwszy mecz w serii. Na końcu okazało się, że oprócz umiejętności, będą potrzebować także odrobiny szczęścia. Celtics zagrali naprawdę dobry mecz, ale to nie wystarczyło. Mecz numer cztery już w sobotę.
LOS ANGELES CLIPPERS – DENVER NUGGETS 120:97 (1-0 w serii)
- Pierwszy mecz Denver Nuggets potraktowali jako rozpoznanie rywala, przynajmniej tak to sobie Mike Malone powinien tłumaczyć, bo jego gracze tej nocy zwyczajnie odmówili nawiązania z Los Angeles Clippers rywalizacji. Zespół z LA trafiał 54% swoich rzutów i grali w rytmie, który sugerował, że chcą mieć serię z Nuggets jak najszybciej z głowy.
- Zespół z Kolorado dopiero co zakończył niezwykle męczącą siedmiomeczową serię z Utah Jazz i właśnie tak wyglądali. Clippers złapali rywala w jego najsłabszym momencie. Zaledwie 15 punktów Nikoli Jokicia i tylko 12 oczek Jamala Murraya, który trafił 5/15 z gry. Nuggets w całym spotkaniu rzucali 42%. Wszystko w zasadzie wyjaśniło się w drugiej kwarcie, którą drużyna z Denver przegrała 20:38.
- Po wyjściu z szatni niewiele się zmieniło, Nuggets w trzeciej kwarcie trafili tylko 16 punktów i mogli zapomnieć o chociażby próbie nawiązania rywalizacji. Po stronie Clippers z bardzo dobrej strony zaprezentował się Kawhi Leonard notując 29 punktów, kolejnych 19 oczek, 7 zbiórek i 4 asysty zapewnił Paul George. Do gry dla LAC wrócił Patrick Beverley, który stracił poprzednich pięć meczów z powodu kontuzji łydki.
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Udowadnia, że wzrost to nie wszystko. Zasłużył, by pozostać w lidze?
- NBA: Liga walczy z obstawianiem meczów. Wprowadzi zakaz używania telefonów
- Leć na mecze NBA! Zobacz Sochana i LeBrona w akcji! Ostatnie wolne miejsca i 1000zł zniżki!
- NBA: Kuriozalne zasady w Detroit Pistons. Przyniosą poprawę wyników?
- Kosz w TV (16.10 – 22.10)