Bruno Sundov – chorwacki koszykarz, który spędził na parkietach NBA siedem sezonów. W tym czasie zdążył zagrać w pięciu klubach – Dallas Mavericks, Indiana Pacers, Boston Celtics, Cleveland Cavaliers i New York Knicks. Jednak sporą część kariery spędził również na europejskich parkietach. Przedstawiamy wam kolejny wywiad z cyklu „OPOwieści z NBA”.
Wywiad przeprowadził Przemek Opłocki, który odpowiada za projekt „OPOwieści z NBA”. Poniżej macie linki do jego mediów społecznościowych. Lajki i subskrypcje z pewnością zachęcą go do dalszej pracy.
Facebook Twitter Instagram Youtube
Przemek Opłocki: Czy możesz coś powiedzieć o swoim debiutanckim sezonie w NBA? Jak traktowali ciebie koledzy? Czy miałeś jakieś specjalne zadania?
Bruno Šundov: Razem z Dirkiem byliśmy trochę zmieszani. Na początku bycie w NBA to był szok. Byliśmy młodzi, nie przygotowani fizycznie. Były specjalne zadania dla debiutantów. Musieliśmy przynieść kawę, gazetę czy donaty.
Przemek Opłocki: Musiałeś sam za nie zapłacić?
Bruno Šundov: Oczywiście (uśmiech) Na szczęście nie były zbyt drogie. Nie można było na to narzekać. Mieliśmy dyżury w wyznaczone dni i rano przynosiliśmy kawę, donaty i gazety dla weteranów. Nie dla wszystkich. Najciężej mieliśmy z Cedriciem Ceballosem. Najbardziej dawał się we znaki. Jeżeli zapomnieliśmy przynieść mu czegoś brał torbę z piłkami, wnosił ją na schody i wyrzucał piłki, które spadały na różne strony. Gdy już je pozbierałeś, robił to ponownie, i tak w kółko. To było nawet zabawne, że w trakcie zajęć musiałeś zbierać te piłki, bo zapomniałeś przynieść donatów, ale musieliśmy przez to przejść i nauczyć się szacunku dla weteranów. Trwało to 2-3 miesiące, tak do Nowego Roku, a później zdobywało się jego szacunek i stawał się mentorem. Uczył nas co i jak robić, czego unikać. Wówczas zaczynałeś doceniać to, gdzie jesteś i czułeś się w Dallas jak w rodzinie.