Gilbert Arenas uważa, że NBA zmieniła zasady, by gracze z Europy mogli lepiej zaaklimatyzować się w lidze. Zdaniem trzykrotnego uczestnika Meczu Gwiazd NBA władze ligi powinni pozbyć się Europejczyków, by poprawić jakość defensywy. To także na nich zrzucił winę za mniejsze zaangażowanie po bronionej stronie parkietu.
— Pozbycie się Europejczyków — powiedział Gilbert Arenas w ostatnim odcinku programu „Gil’s Arena”. Słowa trzykrotnego uczestnika Meczu Gwiazd NBA spotkała się z natychmiastową reakcją zgromadzonych gości, a Kenyon Martin niemal wylał swoją kawę. — Właśnie to powiedziałeś. Idziesz do koledżu, by nauczyć się obrony. Co robią Europejczycy z koledżu? Nie mają atletyzmu. Brakuje im szybkości, nie potrafią skakać, są dziurami w obronie — kontynuował Arenas.
— Aktualnie mamy 150 graczy z Europy w lidze… wymień mi topowych obrońców. Nie ma! Jedynie Rudy Gobert i Giannis. Poza tym są głównie graczami ofensywnymi. Nie są zawodnikami od obrony, racja? — dodał Arenas, który ma rację pod tym względem, że gracze z Europy nie idą do koledżu przed dostaniem się do NBA. Nie zmienia to jednak faktu, że wielu z nich przez krótki lub dłuższy czas grają w seniorskiej koszykówce.
W rzeczywistości od 18- czy 19-latków w Europie wymaga się gry w obronie, a dodatkowo muszą zmagać się z presją, jaką jest zawodowe granie. W niektórych przypadkach muszą oni się także mierzyć z byłymi graczami NBA. W ten sposób dorastają do gry w NBA.
— NBA zrezygnowała z agresywności, by otworzyć miejsce dla graczy z Euroligi. Kiedy na początku zaczęli tutaj napływać, było dla nich dość trudno. Poluzowali nieco zasady. Nie zrobili tego dla Amerykanów. Zrobili to, by otworzyć się na międzynarodowych graczy. Więc jeśli mówią, że ludzie spoza USA będą stanowić o sile NBA… co o tym myślisz? Więcej trójek, więcej podań. To nie jest nasza liga, to styl europejski — przyznał.
***
Wspieraj PROBASKET
