Miami Heat są przygotowani na zrobienie wszystkiego, co mogą, by tego lata pozyskać Damiana Lillarda. Jednocześnie zaznaczają, że za wszelką cenę chcą zatrzymać w składzie Jimmy’ego Butlera i Bama Adebayo – wynika z informacji przedstawionych przez dziennikarza Ira Windermana. Poza tą dwójką Heat są w stanie oddać każdego zawodnika lub wybór w drafcie.
– W zasadzie pokazali Blazers swój stragan i powiedzieli: „Zabierzcie stąd kogokolwiek chcecie oprócz Bama Adebayo i Jimmy’ego Butlera”. Być może będą się chwilę zastanawiać nad Calebem Martinem. Zasadniczo polega to na tym, żeby Blazers przyszli i wybrali to, co chcą. Powiedz nam, co chcesz i to dostaniesz. Heat są w to bardzo zaangażowani – powiedział Ira Winderman na antenie NBA TV.
Dziennikarz dodał, że Miami Heat nie angażowali się przesadnie w walkę o Bradleya Beala i innych najlepszych zawodników w NBA, ponieważ oszczędzali siły na sprowadzenie Damiana Lillarda. Ekipa z Florydy już od dłuższego czasu chce przeprowadzić jakiś duży transfer, a w zeszłorocznej przerwie letniej bardzo chcieli pozyskać Kevina Duranta i Donovana Mitchella.
Głównym problemem Heat jest to, że nie mają oni zbyt atrakcyjnych zawodników, których mogliby wysłać do Portland. Pozostałe drużyny mogą zaoferować zdecydowanie więcej, a Blazers wiedzą, że to dla nich ważna wymiana i za najlepszego zawodnika w składzie mogą podbijać cenę, i nie zważać na to, że Lillard zażądał wymiany, wskazując, że chciałby trafić do Miami.
Lillard nie ma w kontrakcie klauzuli, która umożliwia mu zablokowanie dowolnej wymiany ze swoim udziałem. Taki zapis w umowie miał Beal, który wskazał, że chce trafić do Phoenix Suns. Dziennikarz ESPN Adrian Wojnarowski wskazał, że Blazers nie zamierzają iść Lillardowi na rękę i nie wyślą go do Miami za paczkę frytek. Są otwarci na rozmowy ze wszystkimi 29 zespołami w NBA. Wiele wskazuje na to, że ewentualny transfer Lillarda do Heat odbędzie się z udziałem trzeciego zespołu.
Wspieraj PROBASKET
