Czwarty mecz Finałów Konferencji Zachodniej przez wielu ekspertów uważany był za mecz, który Golden State Warriors muszą wygrać, aby mieć jeszcze realną szansę na obronę tytułu mistrzowskiego. Rezultat? Kompletnie odwrotny. Oklahoma City Thunder po raz drugi z rzędu odnieśli pewne zwycięstwo we własnej hali, tym razem 118-94, obejmując prowadzenie 3-1 w serii do czterech wygranych.
GOLDEN STATE WARRIORS 94 – 118 OKLAHOMA CITY THUNDER
Billy Donovan po raz kolejny sięgnął po strategię przeciwników wystawiając na boisko swój niski skład, aby móc odpowiedzieć na „skład śmierci”, który przez ostatnie dwa sezony był główną bronią Golden State Warriors. Po raz kolejny pomysł ten wypalił, gdyż goście mieli sporo problemów z generowaniem dobrych, czystych pozycji rzutowych, a także obroną dwóch supergwiazd Thunder, które z każdym meczem wspinają się na wyższy poziom. Russell Westbrook rozegrał fenomenalny mecz, notując swoje pierwsze w tych playoffach triple-double z dorobkiem aż 36 punktów, 11 zbiórek i 11 asyst, stawiając tym samym Oklahoma City Thunder o krok, a dokładnie o jedno zwycięstwo od występów w Finałach NBA!
W każdym meczu gram tak jakby był to mój ostatni. Bez różnicy kto stoi naprzeciwko mnie. To moja praca i muszę martwić się o swój zespół. Wykonuję tylko swoje obowiązki – powiedział bohater Thunder, Russell Westbrook.
Kevin Durant dzielnie wspierał swojego partnera dodając do wyniku 26 punktów, 11 zbiórek i 4 asysty. Serge Ibaka mecz zakończył z dorobkiem 17 punktów oraz siedmiu zbiórek, jednak prawdziwe wsparcie dla swoich kolegów przyniósł Andre Roberson. Często kompletnie ignorowany przez defensorów przeciwników, specjalista od obrony na swoim koncie zapisał aż 17 „oczek”, co jest jego osobistym rekordem kariery. Dodatkowo miał on 12 zbiórek, a cały zespół Thunder znów zdominował GSW na tablicach wynikiem 56-40.
Golden State Warriors po raz pierwszy w tym sezonie (92 spotkania) przegrali dwa kolejne mecze z rzędu. Po słabym występie w meczu nr 3, ofensywa jak i defensywa broniących tytułu podopiecznych Steve’a Kerra pozostawiała wiele do życzenia. Atak Wojowników był nieskuteczny, trafili oni niewiele ponad 41% rzutów z gry, zaledwie 9 trójek. Dodatkowo, goście na swoim koncie zapisali aż 21 strat (!) i spudłowali 10 rzutów osobistych. Draymond Green po jednym ze słabszych występów w swojej karierze (mecz nr 3, 1/9 z gry) i uniknięciu zawieszenia za niesportowy faul zawiódł swoich kolegów, którzy z pewnością liczyli na jego pomoc. Skrzydłowy Warriors trafił jeden rzut z 7 prób (6 punktów, 6 strat), a jego zespół notował stratę na poziomie aż -30 punktów z nim na boisku! Zabrakło także MVP Stephena Curry’ego. Superstrzelec Warriors spudłował 14 ze swoich 20 oddanych w meczu rzutów (2/10 za trzy), a mecz zakończył z dorobkiem jedynie 19 punktów 5 asyst, 6 strat.
To trudna sytuacja, ale seria się jeszcze nie skończyła. Ciągle mamy szansę – skomentował Steph Curry.
Podobnie jak meczu trzecim, kluczowa okazała się druga kwarta, kiedy to gospodarze wypracowali sobie pewną przewagę prowadząc po pierwszej połowie 72-53. W trzeciej kwarcie wiatr w żagle złapał Klay Thompson (26 punktów w meczu) i wszystko wyglądało na to, że mistrzowie są gotowi na odrobienie strat. Rzucający obrońca Warriors w niewiele ponad 7 minut na otwarcie drugiej połowy trafił aż 19 punktów, jednak Thunder byli w stanie utrzymać swoją przewagę, prowadząc 94-82 na koniec trzeciej kwarty. W ostatniej czwartej odsłonie gospodarze nie pozostawili złudzeń i przypieczętowali swoją wygraną ostateczną różnicą 24 punktów.
Musimy wrócić do gry. Dobrą wiadomością jest fakt, że wracamy do domu, gdzie zazwyczaj gramy dobrą koszykówkę. Pomysł na teraz to powrót do Oakland i wygranie jednego meczu. Jeżeli to zrobimy, przeniesiemy część presji na Thunder i wtedy zobaczymy, jak potoczy się sytuacja – skomentował Steve Kerr, który dodał także, że Steph Curry nie jest kontuzjowany i nie chodzi tu o jego kolano. Zawodnik w oczach trenera miał po prostu słabszy występ.
Golden State Warriors znajdują się w trudnej pozycji. Wygranie serii ze stanu 1-3 to rzadkość, jednak ewentualne dwa z trzech kolejnych spotkań zostaną rozegrane w Bay Area w Oakland. Jeżeli GSW chcą mieć szansę na obronę tytułu, muszą dokonać niemożliwego i wygrać kolejne trzy spotkania z Thunder, którzy w tym momencie wydają się być lepszym zespołem.
[ot-video][/ot-video]