Przyszłość Jalena Brunsona stoi pod znakiem zapytania. Rozgrywający Dallas Mavericks stanie się wkrótce wolnym agentem i choć kilka zespołów wyraziło zainteresowanie jego usługami, to Mark Cuban jest przekonany, że uda mu się zatrzymać 25-latka.
Dallas Mavericks mają za sobą udany i bardzo wyczerpujący sezon. Wbrew większości analiz ekipa z Teksasu zdołała awansować do finałów konferencji zachodniej, gdzie musieli stawić czoła prawdopodobnie jednej z najlepszych ekip XXI wieku – Golden State Warriors Stephena Curry’ego, Klaya Thompsona i Draymonda Greena.
Koniec sezon to jednak dopiero początek pracy, jaką Mark Cuban, Nico Harrison (generalny menadżer) i pozostali członkowie sztabu Mavs będą musieli wykonać tego lata. Umowa Jalena Brunsona – który był jednym z najważniejszych elementów układanki Jasona Kidda podczas play-offów, w których to notował średnio 21,6 punktów, 3,7 asysty oraz 4,6 zbiórki – wygasa wraz z końcem tego sezonu.
Zainteresowanie usługami 25-latka wyraziły już m.in. New York Knicks, Indiana Pacers czy Detroit Pistons, czyli zespoły, które dysponują (bądź mogą dysponować po wykonaniu odpowiednich ruchów kadrowych) sporym budżetem przez krótką listę płac i mogą swobodnie proponować wysokie umowy. Cuban nie ma jednak zamiaru tak łatwo odpuszczać walkę o swojego zawodnika i już teraz zapowiada, że jest skłonny zapłacić Brunsonowi odpowiednie pieniądze, by zatrzymać go w Dallas.
– Możemy zapłacić mu więcej niż ktokolwiek inny. Myślę, że chce zostać i to jest najważniejsze. Jason Kidd ma w tym ogromną rolę. JB rozkwitł w tym zespole, tak jak zresztą pozostali. Patrząc na to, gdzie był rok temu i gdzie jest teraz, trzeba Jalenowi oddać, że bardzo ciężko pracował. Mógł liczyć na wsparcie ojca i reszty rodziny – powiedział Cuban.
Sezon 2021/22 w istocie był dla Brunsona przełomowy. W porównaniu do poprzedniej kampanii rozgrywający zaliczył progres pod względem punktów (z 12,6 na 16,3), zbiórek (z 3,4 na 3,9), asyst (z 3,5 na 4,8) oraz przechwytów (z 0,5 na 0,8). Ucierpiała jego skuteczność, ale można uznać to za normalną kolej rzeczy, biorąc pod uwagę, ze oddaje ich o niemal cztery więcej na mecz. Co więcej, pomimo spadku wciąż jest ona nie najgorsza (50,2% z gry, 37,5% za trzy).
– To było wspaniałe, uczące doświadczenie. Miałem wiele frajdy, wszyscy mieliśmy. Czerpaliśmy radość z tego, że możemy wyprowadzić ludzi z błędu. Każdy w szatni wierzył, to się dla nas liczy – musieliśmy w siebie wierzyć, dalej wygrywać i zajść najdalej, jak to możliwe. Oni [Warriors] grali świetnie, ale ten zespół to coś wyjątkowego – mówił po piątym meczu z GSW Brunson.