Na wschodzie NBA nadchodzące Playoffs zapowiadają się fascynująco. Stawka jest bardzo wyrównana, a emocji nie powinno zabraknąć już na samym początku. Oto zapowiedź tego, co nas czeka w pierwszej rundzie.
(1.) Miami Heat – (8.) Cleveland Cavaliers/Atlanta Hawks
Pierwsza drużyna Konferencji Wschodniej wciąż czeka na swojego rywala. W pierwszej rudzie Miami Heat zagrają z Cleveland Cavaliers lub Atlanta Hawks, o czym rozstrzygnie sobotni mecz Play-in. Tak czy inaczej, podopieczni Erika Spoelstry będą faworytami tego starcia.
(2.) Boston Celtics – (7.) Brooklyn Nets
Jest to chyba najbardziej intrygująca i atrakcyjna medialnie pierwszorundowa seria tegorocznych Playoffs. W normalnych okolicznościach wicelider konferencji byłby zdecydowanym faworytem w starciu z drużyną, która zajęła siódmą pozycję. W tym przypadku, sprawy wyglądają trochę inaczej.
Bezpośrednie konfrontacje w tym sezonie
3-1 dla Celtics
Bilans w ostatnich 10 meczach sezonu zasadniczego
Celtics: 7-3
Nets: 6-4
Przewidywania
Obie drużyny mają za sobą bardzo interesujący sezon regularny. Do pewnego momentu Boston Celtics wyglądali na drużynę, która będzie miała problemy, by awansować do Playoffs. Ostatecznie bostończycy złapali formę w najlepszym momencie i finiszowali jako najgorętsza drużyna wschodu.
Dla Steve’a Nasha drugi rok pracy na Brooklynie był pełen zawirowań. Brooklyn Nets zaczęli świetnie, jednak na skutek kontuzji i obniżki formy kluczowych zawodników skończyli na siódmej pozycji. Biorąc pod uwagę siłę składu, jest to dużym rozczarowaniem. Mimo wszystko trudno wskazać wyraźnego faworyta tej serii.
Statystycznie defensywa Celtics jest druga najlepsza w lidze (Defensive rating 106,9). Celtowie mają w składzie Marcusa Smarta, który jest jednym z najlepszych obrońców obwodowych w NBA i kandydatem do nagrody dla najlepszego obrońcy sezonu. Generalnie, w pierwszej piątce Celtics próżno szukać słabego ogniwa, gracza zaniżającego poziom po bronionej stronie parkietu. Pewnym problemem natomiast może okazać się brak najlepszego zbierającego i świetnego podkoszowego obrońcy czyli kontuzjowanego Roberta Williamsa. Bez niego, rotacja na pozycji centra jest dość wąska. Może nie być to jednak aż tak kłopotliwe, ponieważ podkoszowi Al Horford i Daniel Theis znakomicie wywiązują się ze swoich zadań.
Szukając słabości bostońskiej ekipy trzeba spojrzeć na ławkę rezerwowych. Poza ściągniętym z San Antonio Spurs Derrickiem Whitem brak tam graczy mogących zrobić różnicę. Można się zatem spodziewać, że Ime Udoka będzie grał dość wąskim składem i zawodnicy drugiego planu nie dostaną zbyt wielu minut na parkiecie.
Nietrudno zauważyć, że w tym względzie nowojorczycy mają przewagę. Najważniejszą postacią na ławce Nets jest oczywiście Patty Mills, który zapewnia kilkanaście punktów na mecz oraz imponuje skutecznością zza łuku. Nick Claxton natomiast to solidny zmiennik na pozycji centra, a debiutant Cam Thomas miał trochę dobrych momentów. Niewykluczone też, że swoje pięć minut w Playoffs będą mieli weterani Goran Dragic i LaMarcus Aldridge. Celtics takiego talentu i doświadczenia w rezerwach po prostu nie mają. Wiele mówi się o ewentualnym powrocie do gry Bena Simmonsa, jednak na razie są to tylko spekulacje. Poza tym wątpliwe, by po tak długiej przerwie Simmons był przygotowany na sto procent do rywalizacji w playoffs.
Wiemy, że końcówki meczów bardzo często rozstrzygają się w izolacjach. Zwycięstwa w playoffs zapewniają indywidualności, a tych w Nowym Jorku nie brakuje. Kyrie Irving i Kevin Durant to gracze, których bardzo trudno zatrzymać w pojedynku jeden na jednego.
Zwłaszcza powstrzymanie Duranta w wielu sytuacjach jest wręcz niewykonalne. Z drugiej strony, Celtics wydają się być przygotowani, by chociaż do pewnego stopnia ograniczyć zdobycze lidera Nets. Natomiast podopieczni Nasha nie brylują grą w obronie i będą mieli spore problemy z Jaysonem Tatumem.
Skrzydłowy Bostonu wyrósł na lidera z prawdziwego zdarzenia, który motywuje kolegów do lepszej gry i sam potrafi przesądzić o losach spotkania. Celtics mają za sobą bardzo udany sezon zasadniczy i są drużyną bardziej kompletną (mocni w ataku i obronie), czego nie można powiedzieć o Nets. Trudno jednak odbierać szansę zespołowi z tak mocnym składem. To będzie wyrównana seria.
(3.) Milwaukee Bucks – (6.) Chicago Bulls
Milwaukee Bucks rozpoczynają Playoffs z nadzieją na obronę tytułu mistrzowskiego. Na pierwszy ogień idą Chicago Bulls. Czy koszykarze z „Wietrznego Miasta” mają jakiekolwiek szanse w starciu z Giannisem Antetokounmpo i spółką?
Bezpośrednie konfrontacje w tym sezonie
4-0 dla Bucks
Bilans w ostatnich dziesięciu meczach sezonu zasadniczego
Bucks: 6-4
Bulls: 4-6
Przewidywania
Już sam bilans bezpośrednich starć pomiędzy obiema drużynami mówi wiele. Chicago Bulls mieli w tym sezonie wyraźny problem z drużynami zaliczającymi się do ligowej czołówki, przegrywając większość takich spotkań. Po bardzo udanym początku rozgrywek dyspozycja Byków zaczęła spadać, a końcówka sezonu zasadniczego była już zupełnie nieudana.
Milwaukee Bucks prezentowali natomiast w miarę równą formę od początku do końca i zakończyli sezon na solidnym trzecim miejscu. Włodarze Bulls muszą odłożyć na później marzenia o powrocie do elity i walki o najwyższe cele, bo zespół z Milwaukee jest wyraźnym faworytem tej serii.
Sporym problemem jest fakt, że Bulls są jedną z najgorzej zbierających drużyn w lidze (28. miejsce). Byki nie mają odpowiednich graczy na pozycji silnego skrzydłowego. W składzie chicagowskiej ekipy ewidentnie brakuje wzrostu i fizyczności. Ustawianie na „czwórce” DeMara DeRozana czy Patricka Williamsa raczej nie jest optymalnym rozwiązaniem. Bucks, którzy dysponują wysokim składem, mogą uwypuklić te problemy i zdominować drużynę Billy’ego Donovana pod koszem. Obserwowaliśmy to w pojedynkach między Bucks a Bulls podczas sezonu regularnego. Zespół z Milwaukee zdobywał w tych meczach średnio 19,5 punktu więcej z pomalowanego i linii rzutów wolnych.
Wydaje się, że Bulls potrzebują wybitnego występu któregoś ze swoich liderów, by wygrać w tej serii choć raz. Niewykluczone, że rozgrywający najlepszy sezon w karierze DeRozan zdoła wyrwać jakiś mecz. Skrzydłowy w obecnych rozgrywkach jest jednym z najlepszych graczy NBA w czwartej kwarcie, o czym przekonywaliśmy się nie raz. Może formę odnajdzie nagle Zach LaVine, który jest przecież zawodnikiem o wielkich możliwościach. To jednak nie wystarczy.
Mike Budenholzer dysponuje bardziej zbilansowanym składem, a trzon mistrzowskiej drużyny sprzed roku się nie zmienił. „Kozły” w postaci Khrisa Middletona i Giannisa Antetokounmpo mają tzw. star power oraz wielu wartościowych zmienników na ławce. Wszystkie atuty są po stronie drużyny z Wisconsin i trudno w tej serii spodziewać się czegoś innego, niż szybkiego zwycięstwa Bucks.
(4.) Philadelphia 76ers – (5.) Toronto Raptors
Wielkimi krokami zbliża się prawdziwy test duetu James Harden – Joel Embiid. Philadelphia 76ers mają duże ambicje, ale już na starcie może być ciężko. Pokonanie Toronto Raptors nie będzie łatwym zadaniem.
Bezpośrednie konfrontacje w tym sezonie
3-1 dla Raptors
Bilans w ostatnich 10 meczach sezonu zasadniczego
76ers: 6-4
Raptors: 8-2
Przewidywania
Podczas trade deadline 76ers w końcu dopięli swego i oddali Bena Simmonsa. W jego miejsce przyszedł James Harden i tym samym rozpoczął się nowy rozdział w historii klubu. Zespół z Filadelfii musi wykonać krok naprzód, by udowodnić, że drużyna w obecnym kształcie może walczyć o najwyższe cele.
Raptors natomiast przystąpią do tej rywalizacji bez większej presji. Kanadyjski zespół ma za sobą udany sezon regularny, a pokonanie Sixers będzie bonusem. Raptors mają jednak pomysł, jak wygrać tę serię i możliwe, że tego dokonają.
Przewagi 76ers trzeba szukać w strefie podkoszowej, bowiem drużyna z Toronto ma tam pewne ograniczenia. Wiemy, że Nick Nurse lubi grać niskim składem, wystawiając na pozycji centra m.in. Pascala Siakama. W tej serii przydałby się jednak bardziej klasyczny podkoszowy. W składzie Raptors po prostu brakuje środkowego o odpowiednich parametrach, kogoś kto mógłby się przeciwstawić Joelowi Embiidowi.
Powstrzymanie środkowego Sixers będzie zatem bardzo trudnym zadaniem. Tym bardziej, że kameruński koszykarz rozgrywa sezon życia. Został królem strzelców i jest głównym kandydatem do nagrody MVP.
Raptors mają niskich graczy podkoszowych, jednak nie oznacza to, że są drużyną słabą w walce na tablicach. Wręcz przeciwnie. Skład kanadyjskiej ekipy jest w dużej mierze złożony z atletycznych i uniwersalnych koszykarzy (mogą grać na wielu pozycjach), dzięki czemu Raptors są drugą najlepszą drużyną NBA w ofensywnych zbiórkach. Sixers z kolei zajmują w tym elemencie ostatnie miejsce w lidze.
Inne mocne punkty drużyny z Toronto to wymuszanie strat oraz defensywa. Raptors są najlepszą drużyną ligi w punktach zdobytych po stratach, a ich Defensive rating jest w czołowej dziesiątce. Nurse nie może narzekać na brak obwodowych obrońców zdolnych ograniczyć Jamesa Hardena. Scottie Barnes czy OG Anunoby mogą słynnemu Brodaczowi bardzo utrudnić zdobywanie punktów. Zwłaszcza, że ten po fenomenalnym początku w nowych barwach ostatnio nie spisuje się najlepiej.
Trzeba też zauważyć, że Doc Rivers będzie zmuszony do grania wąską rotacją. Sixers nie mają na ławce wielu opcji, a dużym problemem jest brak dobrego, rezerwowego centra. Okazało się również, że w meczach rozgrywanych w Toronto nie będzie mógł wystąpić najlepszy obrońca zespołu Matisse Thybulle. Zawodnik ten ma wyraźny wpływ na grę swojej drużyny po bronionej stronie parkietu, o czym świadczy pewna statystyka. Od czasu pozyskania Hardena 76ers tracą 105,6 punktu na 100 posiadań, gdy Thybulle jest na parkiecie. Bez niego jest to już 116 punktów.
Dla fanów ekipy z Toronto powodem do niepokoju może być forma Freda VanVleeta, który od jakiegoś czasu zmaga się z urazem kolana i nie jest tak efektywny jak wcześniej. Z tego powodu zwiększyła się rola w ofensywie Pascala Siakama i póki co Kameruńczyk dobrze się w tej sytuacji odnajduje. Siakam nie zawodzi, a Raptors mieli naprawdę udany finisz sezonu regularnego.
Naprawdę trudno wskazać zdecydowanego faworyta tej serii. Szóstki mają więcej talentu w ofensywie (nie zapominajmy, że w tej drużynie są jeszcze Tyrese Maxey i Tobias Harris). Z drugiej strony Nurse jest wybitnym fachowcem, który wie jak zneutralizować mocne strony przeciwnika. Zanosi się na długą i wyniszczającą serię.
Kiedy pierwsze mecze NBA play-offs?
Sobota wieczór:
- 19:00 Mavericks – Jazz
- 21:30 Grizzlies – Wolves
Noc z soboty na niedzielę:
- 0:00 Sixers – Raptors
- 2:30 Warriors – Nuggets
Niedziela wieczór:
- 19:00 Heat – Cavs/Hawks
- 21:30 Celtics – Nets
Noc z niedzieli na poniedziałek:
- 0:30 Bucks – Bulls
- 3:00 Suns – Clippers/Pelicans