Kolejny raz bez kontuzjowanego Chrisa Paula musieli radzić sobie Houston Rockets i znów to zadanie ich przerosło. Golden State Warriors kolejny raz zagrali fantastycznie w trzeciej kwarcie i wygrali decydujący o awansie do finałów mecz, dając nam tym samym czwarty taki sam finał z rzędu.
HOUSTON ROCKETS – GOLDEN STATE WARRIORS 92:101
– You live by the three and die by the three. To, co tak dobrze funkcjonowało w Houston przez cały sezon, zawiodło w najważniejszym momencie. Przyszedł czas w tym meczu kiedy Rockets nie potrafili trafić, dosłownie, niczego za trzy, ustanawiając rekord NBA w playoffs, pudłując 27 kolejnych prób zza łuku.
– Kevin Durant rzucił 34 punkty, a Stephen Curry większość ze swoich 27 oczek (14) w trzeciej kwarcie, która w przeciągu całych rozgrywek stała się znakiem firmowym Wojowników. Rzucili oni w tym czasie 33 punkty, pozwalając swoim przeciwnikom na zaledwie 15.
– Pod nieobecność Chrisa Paula James Harden rzucil 32 punkty, ale nie zdołał wprowadzić klubu do pierwszych od 1995 roku finałów NBA. O losach starcia zauważyła ponownie druga połowa, która, podobnie jak w meczu nr sześć, należała do Warriors. – To niesamowite jak długo trwa mecz NBA. 48 minut to wystarczająco długi czas, aby znaleźć swój rytm – powiedział Steve Kerr, trener przyjezdnych.
– Warriors już w piątek zagrają z Cleveland Cavaliers w pierwszym spotkaniu finałów. Będzie to ich czwarte kolejne starcie na tym etapie rozgrywek.