Pomimo nieobecności Jamesa Hardena Brooklyn Nets całkowicie zdominowali drugi mecz serii z Milwaukee Bucks, pokonując „Kozły” różnicą 39 punktów. W pewnym momencie czwartej kwarty przewaga gospodarzy osiągnęła nawet pułap 49 oczek. Teraz rywalizacja przenosi się do Wisconsin, gdzie Bucks walczyć będą o zachowanie szans na grę w finałach konferencji wschodniej. W drugim starciu tej nocy Phoenix Suns pokonali Denver Nuggets na inaugurację półfinałów na zachodzie. Triumf „Słońc” to efekt solidnej gry niemal wszystkich zawodników, którzy otrzymali dziś szansę od Monty’ego Williamsa.
BROOKLYN NETS – MILWAUKEE BUCKS 125:86 (2-0)
- Zgodnie z przedmeczowymi zapowiedziami Brooklyn Nets podeszli do tego spotkania bez Jamesa Hardena i Jeffa Greena. Nieobecność jednego z trzech wielkich liderów ekipy Steve’a Nasha miała umożliwić Milwaukee Bucks wyszarpanie choć jednego zwycięstwa w Barclays Center i pozbawienie rywala przewagi własnego parkietu. Tymczasem jednak mecz od początku nie układał się po myśli „Kozłów”. W pierwszych minutach trafiali przede wszystkim gospodarze z Kevinem Durantem na czele (13 pkt w 1Q) i już po pierwszej kwarcie przewaga Nets osiągnęła pułap 17 oczek (36:19).
- Przewaga gospodarzy przez dłuższy czas oscylowała w granicy 20 punktów. Kiedy jednak Khris Middleton spudłował siódmy rzut z rzędu, a swoich równie dogodnych akcji nie wykończyli Giannis Antetokounmpo i Jrue Holiday, gospodarze odskoczyli na 27 oczek (60:33). Wówczas wydawało się, że jest już niemal po meczu. Podopieczni Mike’a Budenholzera nie byli w stanie znaleźć odpowiedzi na rozpędzonych Nets i gdyby Middleton nie przebudził się w porę, ich strata jeszcze przed przerwą przekroczyłaby granicę 30 punktów.
- W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił. Kilka trafień zza łuku dorzucił Joe Harris, swoje robił również Kyrie Irving, a dwie kolejne „trójki” Landry’ego Shameta i punkty Kevina Duranta finalnie wyprowadziły Nets na 30-punktowe prowadzenie (95:65). Kiedy z perspektywy sympatyka Bucks wydawało się, że gorzej być już nie może, Nets zaliczyli serię 18:0 i powiększyli swoje prowadzenie do 49 oczek (123:74). Na parkiecie po obu stronach barykady przebywał już wówczas drugi garnitur. Nets z Reggie Perrym, Mikem Jamesem, Tylerem Johnsonem i Timothé Luwawu-Cabarrotem na czele dominowali w niemal każdym aspekcie. Ostatecznie gospodarzom nie udało się dowieść tak efektownego prowadzenia, ale bez większych problemów powiększyli swoją przewagę w serii do czterech zwycięstw.
- Nets do zwycięstwa poprowadził przede wszystkim Kevin Durant, zdobywca 32 punktów, 6 asyst i 4 zbiórek (12/18 z gry, 4/6 zza łuku). – Czy to w ogóle prawdziwe pytanie? – powiedział po meczu KD, zapytany o to, czy przewidywał powrót do tak wysokiej formy po kontuzji sprzed dwóch lat. 32-letniego skrzydłowego wspierał Kyrie Irving, który dorzucił 22 oczka, 6 asyst i 5 zbiórek. Ogromny wkład w dzisiejszy „blowout” mieli również Joe Harris, Bruce Brown (po 13 punktów), Mike James (10 pkt), Landry Shamet (9 pkt) i Blake Griffin (7 punktów, 8 zbiórek). Zawodnicy Brooklynu trafili 52,1% rzutów z gry (49/94) i 50% „trójek” (21/42).
- Gracze Bucks byli dziś zdecydowanie bardziej nieskuteczni, przez co żaden z nich nie był w stanie zdobyć nawet 20 punktów. Najwięcej skompletował Giannis Antetokounmpo, autor double-double w postaci 18 oczek i 11 zbiórek (8/15 z gry). Stosunkowo solidną zdobycz dołożył Khris Middleton (17 punktów, 5 zbiórek; 7/20 z gry). Jrue Holiday dorzucił 13 oczek, a Brook Lopez i Bryn Forbes po 10. Gracze wyjściowej piątki „Kozłów” zdobyli łącznie 60 punktów przy 87 oczkach starterów Nets.
- Seria Mavericks – Clippers pokazała, że nawet po rozpoczęciu rywalizacji od stanu 0-2 można ostatecznie wyjść z niej obronną ręką. Czy Bucks będą jednak w stanie nawiązać walkę z Nets, szczególnie jeśli do składu Brooklynu powróci James Harden? Mecz numer trzy (11 czerwca o 01:30 czasu polskiego w Milwaukee) powinien rozwiać wszelkie wątpliwości w tej kwestii.
PHOENIX SUNS – DENVER NUGGETS 122:105 (1-0)
- Obie drużyny rozpoczynają półfinał konferencji zachodniej po sześciomeczowej batalii w pierwszej rundzie. Phoenix Suns w pokonanym polu pozostawili faworyzowanych przez wielu analityków Los Angeles Lakers. Denver Nuggets pokonali z kolei Portland Trail Blazers z Damianem Lillardem na czele. Dla losów tej serii kluczowy może okazać się pojedynek Nikoli Jokicia i Deandre Aytona. Środkowy „Słońc” stosunkowo dobrze bronił przeciwko Serbowi w sezonie zasadniczym, co dla ekipy z Kolorado może stanowić największą przeszkodę.
- Nuggets skuteczniej rozpoczęli ten mecz i na początku nieco odskoczyli z wynikiem (16:9). W pomalowanym dobrze spisywał się jednak Deandre Ayton, dzięki czemu Suns byli w stanie dotrzymywać kroku przyjezdnym. Partnerzy środkowego nie mogli jednak wstrzelić się zza łuku (0/4). Skutecznością za trzy nie grzeszyli też zawodnicy Denver, dzięki czemu po akcji 3+1 Jae Crowdera Suns zdołali wyrównać stan gry jeszcze w pierwszej kwarcie (28:28).
- Podobnie jak pierwszą, tak i drugą odsłonę lepiej rozpoczęli podopieczni Michaela Malone’a. Dla Phoenix zza łuku punktowali jednak Torrey Craig i Cameron Payne, dzięki czemu gospodarze stale utrzymywali się w zasięgu 1-2 posiadań. W międzyczasie na parkiet powrócił Devin Booker. Jego trafienie doprowadziło do remisu (46:46), z kolei po chwili po „trójce” Mikala Bridgesa Suns objęli pierwsze prowadzenie od stanu 2:0. Jokić, Facundo Campazzo i Aaron Gordon w efektowny sposób zakończyli jednak połowę i do przerwy to Nuggets prowadzili różnicą jednego oczka (57:58).
- Po przerwie „Słońca” miały problemy z odnalezieniem rytmu strzeleckiego. Nuggets wykorzystali moment słabości gospodarzy i odskoczyli na 10 punktów (60:70) – najwyższe jak dotąd prowadzenie w tym meczu. Wówczas jednak niesieni niesamowitym dopingiem Suns wspięli się na wyżyny swoich umiejętności i po serii 19:2 objęli 7-punktowe prowadzenie (79:72). Zawodnicy Denver przez ponad 4 minuty nie byli w stanie odnaleźć drogi do kosza. Ofensywną posuchę przerwał Michael Porter Jr., ale goście nie byli w stanie zwolnić znajdujących się na fali graczy Phoenix. Na początku czwartej „ćwiartki” sprawy w swoje ręce wziął dodatkowo Chris Paul. Po trafieniach i asyście CP3 przewaga „Słońc” wzrosła do 15 oczek. Przerwa na żądanie Nuggets nie rozwiązała ich problemów i nie potrafili już zbliżyć się z wynikiem. W dalszym ciągu dzielił i rządził Paul, przebudził się również Booker i Phoenix bez problemów w końcówce dowieźli zwycięstwo do syreny.
- Aż czterech zawodników wyjściowej piątki Suns zdołało dziś przekroczyć barierę 20 punktów. Najwięcej zdobył Mikal Bridges, autor 23 oczek, 5 asyst i 5 zbiórek. Double-double dołożyli Chris Paul (21 punktów, 11 asyst, 6 zbiórek) oraz Deandre Ayton (20 punktów, 10 zbiórek). Bliski podwójnej zdobyczy był z kolei Devin Booker (21 punktów, 8 asyst). Jae Crowder dołożył 14 oczek, natomiast cenne wsparcie z ławki rezerwowych stanowili Torrey Craig (9 pkt) i Cameron Payne (7 pkt).
- Po stronie Nuggets najlepiej punktującym zawodnikiem był dziś Nikola Jokić, który zakończył spotkanie z dorobkiem 22 oczek i 9 zbiórek (10/23 z gry). Solidne zawody rozegrał także Aaron Gordon, zdobywca 18 punktów. Skrzydłowy miał jednak problemy ze skutecznością zza łuku (0/3). Michael Porter Jr. dołożył 15 punktów, Facundo Campazzo 14, a rezerwowy JaMychal Green skompletował double-double (10 punktów, 11 zbiórek).
- Suns wygrywają tym samym pierwsze spotkanie półfinałowej serii konferencji zachodniej do czterech zwycięstw. Mecz numer dwa odbędzie się 10 czerwca o godzinie 03:30 czasu polskiego w Phoenix Suns Arena.
Tak wygląda „drzewko” play-off NBA 2021 po poniedziałkowych spotkaniach:
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Doncic kolejną gwiazdą która odpocznie przez kontuzję
- NBA: Suns szykują fortunę dla Duranta. Gigantyczna inwestycja z nadzieją na mistrzostwo
- NBA: George z kolejną kontuzją, Embiid gasi pożar benzyną
- NBA: Khris Middleton jest gotowy. Dlaczego więc nie wraca?
- NBA: Bane chciał być jak Morant. Szkoda, że nie w pozytywnym sensie
- Buty Jordan za połowę ceny! 100 modeli w nowej, szybkiej wyprzedaży
- NBA: Koniec sezonu dla De’Anthony’ego Meltona
- Wyniki NBA: 41 punktów Giannisa, Knicks lepsi od Suns, porażka Sixers i kontuzja Paula George’a
- NBA: Stephen Curry zdradził, co go jeszcze trzyma na parkiecie
- NBA: Bez litości dla Goberta w Shaqtin’ A Fool! Spurs zapomnieli, że trzeba bronić. Wpadka trenera Miami