Czy Dwayne Wade był faulowany w ostatniej akcji meczu nr 5 serii Charlotte Hornets – Miami Heat? To już nie ma znaczenia, bowiem Szerszenie po game-winnerze Courtneya Lee wracają do siebie, aby zamknąć rywalizację. Houston Rockets skończyli play-offy w bardzo słabym stylu przegrywając z Golden State Warriors blow-outem. Natomiast Damian Lillard i C.J. McCollum poprowadzili Portland Trail Blazers do trzeciej wygranej w starciu z Los Angeles Clippers.


HOUSTON ROCKETS – GOLDEN STATE WARRIORS 81:114

Spotkanie rozpoczęło się od dwóch ciosów Golden State Warriors. J.B. Bickerstaff był zmuszony do wykorzystania przerwy na żądanie po niespełna 90 sekundach meczu. Houston Rockets odpowiedzieli grą na piłce Jamesa Hardena (zaczął od 6/7 FG), który drugim trafieniem za trzy zmniejszył stratę do dwóch oczek (8:10). Jednak ofensywa Steve’a Kerra była zbyt skomplikowana dla słabo reagującej defensywy Rox. Po chwili Warriors prowadzili już 23:14.

Rockets po niespełna 10 minutach wyglądali na sfrustrowanych. Jedynym graczem zdolnym do egzekucji w ataku był James Harden. Warriors z kolei korzystali z przewagi kolektywu oraz ogromnego spokoju w grze. Stephen Curry przyglądał się swoim kolegom z ławki rezerwowych, wybuchając entuzjazmem po każdym kolejnym trafieniu GSW. Goście spudłowali wszystkie rzuty w ostatnich pięciu minutach kwarty. Na początku drugiej przegrywali 17 punktami.

Gospodarze kontrolowali spotkanie prezentując zupełnie inną koszykarską jakość. J.B. Bickerstaff brał kolejne przerwy starając się dotrzeć do głów swoich graczy. Ci jednak nie potrafili poradzić sobie z intensywnością narzuconą po obu stronach przez mistrzów NBA. Przewaga sięgnęła 31 punktów na 5:36 przed końcem trzeciej kwarty, gdy Klay Thompson run 17:2 swojej drużyny przypieczętował naprawdę głęboką trójką!

Przed rozpoczęciem tego spotkania, Jason Terry gwarantował zwycięstwo Rockets. Jednak po kilkunastu minutach wszystko wskazywało na to, że goście z Teksasu będą się bronić przed tym, aby serii z Golden State Warriors nie zakończyć upokarzającym blow-outem. Jak się ostatecznie przekonaliśmy, Rockets zdani na łaskę rywala, nie mieli motywacji do nawiązania z poprzedniej nocy rywalizacji.

Klay Thompson skończył mecz mając na swoim koncie 27 punktów (10/14 FG, 7/11 3PT), 3 zbiórki, asystę i przechwyt. Z kolei Draymond Green zapewnił od siebie 15 oczek, 9 zbiórek i 8 asyst. Kolejny występ pokazujący dużą wszechstronność zawodnika. Dla gości z Teksasu 35 punktów (12/23 FG, 3/7 3PT, 8/9 FT), 6 zbiórek, 6 asyst, 2 przechwyty i 7 strat zapisał lider – James Harden. GSW czekają na rozstrzygnięcie serii pomiędzy Blazers i Clippers.

Wideo wkrótce…

[ot-video][/ot-video]

PORTLAND TRAIL BLAZERS – LOS ANGELES CLIPPERS 108:98

W ostatnich dniach, całkiem niespodziewanie, młodzi koszykarze Portland Trail Blazers stali się faworytami serii z Los Angeles Clippers. Wszystko przez kontuzję, które przerzedziły rotację Doca Riversa, Chris Paul złamał rękę, a Blake Griffin naderwał mięśnie w udzie. Blazers wywiązali się ze swoich obowiązków wzorcowo i wywieźli z Los Angeles niesamowicie cenne zwycięstwo.

Zaczęło się dość nerwowo i chaotycznie. Dużo nietrafionych rzutów i strat. Po stronie Clippers czuć było nieobecność przede wszystkim Chrisa Paula, który przez kilka ostatnich sezonów przewodził reszcie składu. Wynik próbowali utrzymywać para obwodowych – Austin Rivers i J.J Redick. Ostatecznie pierwsza ćwiartka skończyła się remisem po 18.

Pierwsza połowa drugiej kwarty należała do gospodarzy. Podczas nieobecności na parkiecie Masona Plumleego wykorzystywali przewagi fizyczny oraz umiejętnie ponawiali akcje. Druga część zbytnio tego obrazu nie zmieniła, Clippers kontrolowali grę i do szatni schodzili ostatecznie z pięciopunktowym prowadzeniem, 50-45. Warto podkreślić tutaj, że całkowicie wyłączony z gry w pierwszej połowie był Damian Lillard, który skończył tę część spotkania z 3 punktami i 3 asystami.

Trzecią kwartę zdecydowanie lepiej rozpoczęli goście, którzy, dzięki świetnej obronie, po kilku minutach osiągnęli pięciopunktową przewagę. Nie udało im się jednak utrzymać wysokiego poziomu intensywności i przed ostatnią kwartą na tablicy z wynikiem widniał remis, po 71.

Czwarta ćwiartka zaczęła się w wymarzony sposób dla Blazers, szybki run 10-2 pozwolił przyjezdnym uciec z wynikiem. W końcu obudził się Lillard, który otworzył kwartę dwiema celnymi trójkami. Koszykarze z Oregonu nie zwalniali tempa. W dalszym ciągu świetnie dzielili się piłką, nie popełniali start, a przede wszystkim trafiali rzuty. Na 4 minuty przed końcem, Lillard i spółka osiągnęli 16 punktów przewagi i stało się jasne, że z Los Angeles wywiozą cenne zwycięstwo.

Mecz z 27 punktami, 4 zbiórkami, 4 asystami i 2 blokami skończył C.J. McCollum. 22 punkty, 5 asyst Lillarda. Po stronie Clippers z linijką 16 punktów, 17 zbiórek, 3 asyst i 3 bloków skończył DeAndre Jordan, 19 oczek z 17 rzutów J.J. Redicka. Kolejne spotkanie odbędzie się w Moda Center, gdzie PTB mogą przypieczętować awans do drugiej rundy.

Dominik Kołodziej

[ot-video][/ot-video]

CHARLOTTE HORNETS – MIAMI HEAT 90:88

Charlotte Hornets są w tej grze. Pierwszy mecz play-offów przegrany różnicą ponad 30 punktów, drugi różnicą 12, ale potem trzy spotkania i trzy kolejne zwycięstwa, w tym to ostatniej nocy, które sprawiło, że już z piątku na sobotę Szerszenie będą mogły przed własną publicznością zapewnić sobie awans do półfinału konferencji. To też pierwszy raz od 2002 roku, kiedy ekipa z Karoliny Północnej prowadzi w serii play-offów.

Hornets od samego początku piątego starcia grozili rzutem z dystansu. Te trójki w końcu im wpadały, a to przekładało się na wynik. W drugiej kwarcie wyszli już nawet na 12-punktowe prowadzenie, ale Dwyane Wade zdobył 10 z ostatnich 14 punktów Heat w pierwszej połowie spotkania i sprawił, że jego zespół po 24 minutach przegrywał tylko 47:49. Trzecia i czwarta odsłona to momenty słabości jednych i drugich – Hornets w trzeciej trafili zaledwie 26% swoich rzutów z gry i uzbierali w tej części 16 punktów, ale w czwartej to Heat zostali wygaszeni przez rywali i zatrzymani na 17 oczkach.

Kluczową akcję tej nocy zaliczył Courtney Lee, który znów – podobnie jak w czwartym meczu – zebrał niezwykle ważną piłkę w ataku. Na niespełna 30 sekund przed końcem, Lee czmychnął przed Joe Johnsonem, odegrał do Jeremy’ego Lina, za chwilę Lin oddał do niego na obwód i trafił trójkę, która dała zwycięstwo podopiecznym Steve’a Clifforda. Zobaczcie sami:

[ot-video][/ot-video]

W całym meczu Lee trafił tylko 2 z 9 rzutów, uzbierał 8 punktów, ale te cyfry nie mają większego znaczenia w kontekście akcji powyżej. Hornets zostali zatrzymani poniżej 40% z gry, ale trafili aż 50% rzutów zza łuku (12-24). 17 oczek zdobył dla zwycięzców Marvin Williams, po 14 dołożyli Al Jefferson i bardzo nieskuteczny tej nocy Kemba Walker (4-18 FG).

Po stronie gości każdy z graczy pierwszej piątki zakończył mecz z dwucyfrowym dorobkiem punktów. Najwięcej, bo 25 punktów rzucił Dwyane Wade, 16 oczek zanotował Luol Deng, a 13 dodał Joe Johnson. Heat mieli jeszcze na koniec pretensje do arbitrów o niezagwizdany faul na ułamki sekund przed końcem. Piłkę po niecelnym rzucie Gorana Dragicia zebrał wówczas Wade i w opinii trenera Erika Spoelstry – był faulowany przez rywala.

Ostatecznie jednak Heat przegrali z Hornets trzeci raz z rzędu i przed nimi szósty bój, w którym będą musieli w końcu pokonać rywali na wyjeździe, jeśli myślą o wydłużeniu rywalizacji do siedmiu spotkań.

Piotr Szarwark

[ot-video][/ot-video]

fot. Keith Allison, Creative Commons


Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna




  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    9 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments