Na środową przystawkę NBA zafundowała nam spotkanie Brooklyn Nets-Chicago Bulls, w którym gospodarze z tymczasowym trenerem Jacque Vaughnem, po kiepskiej czwartej kwarcie, dali się pokonać rywalom. Golden State Warriors, mimo triple-double Stephena Curry’ego przegrali czwarty mecz wyjazdowy w obecnym sezonie, tym razem przeciwko Miami Heat. Oklahoma City Thunder odniosła natomiast 4. kolejne zwycięstwo, pokonując tej nocy Orlando Magic. Na deser, Phoenix Suns bez większych problemów uporali się z Minnesota Timberwolves.
Miami Heat – Golden State Warriors 116:109
- Udany prezent urodzinowy zafundowali swojemu trenerowi Miami Heat, mimo że pod koniec trzeciej kwarty przegrywali już dwucyfrową liczbą punktów. Gra im się nie kleiła, a wynik odjeżdżał. Ostatnie 12 minut wygrali jednak zdecydowanie, 30-15, pokazując dużą jakość w końcowych fragmentach spotkania.
- Bohaterem meczu Jimmy Butler, którego pięć punktów w ostatnich 2 minutach gry dało Heat drugie zwycięstwo na własnym parkiecie w sezonie. – Nasza pewność siebie mocno wzrosła – stwierdził po ostatnim gwizdku Max Strus – autor 24 punktów z ławki. Butler zanotował 23 punkty, 8 asyst i 6 zbiórek; Bam Adebayo dołożył 19 „oczek”, a 17 Duncan Robinson.
- Mimo wszystko Warriors byli bliscy zwycięstwa w dzisiejszym spotkaniu. O końcowym rezultacie zadecydował challenge wzięty na prośbę Erika Spoelstry. Dzięki niemu unieważniony został faul popełniony na rzucającym zza łuku Stephenie Currym na 1:39 do końca czwartej kwarty. W ten sposób dobra reakcja szkoleniowca odebrała Wojownikom szansę nawet na doprowadzenie do remisu.
- Curry tymczasem zanotował w dzisiejszym meczu 10. triple-double w karierze, w postaci 23 punktów, 13 asyst i 13 zbiórek. 21 „oczek” rzucił Andrew Wiggins, a 19 Klay Thompson. Na niekorzyść gości przeważyła dziś nieskuteczna ławka rezerwowych, a na jej czele Jordan Poole ze wskaźnikiem -23 (9 punktów, 3-10 z gry).
Oklahoma City Thunder – Orlando Magic 116:108
Brooklyn Nets – Chicago Bulls 99:108
- W pierwszym spotkaniu po zwolnieniu Steve’a Nasha, za sterami tymczasowego pierwszego trenera Jacque Vaughna, Nets starczyło sił na 36 minut. Czwarta kwarta to już popis gry gości, który w ostatnie 7:26 wygrali 17-11. Byki imponowały skutecznością wtedy, gdy było tego trzeba najbardziej, imponując decyzyjnością i ruchem piłki.
- Decydująca odsłona dzisiejszego spotkania należała do Zacha LaVine’a, który w ostatnich 11 minutach rzucił 20 z 27 punktów swojej drużyny. – Znalazł swój rytm – przyznał po meczu trener Billy Donovan. – Dziś zaskoczył mnie szybkością podejmowania decyzji. Wiedział, co chce grać. Nie wahał się i kiedy nadarzały się szanse, po prostu je wykorzystywał – dodał. W całym spotkaniu LaVine zanotował 29 „oczek” na skuteczności 10-21 z gry. Wtórowali mu DeMar DeRozan, który zakończył mecz z 20 punktami (8-21 z gry) oraz Ayo Dosunmu – autor 17 puntów i wskaźnika +12.
- –Powiedziałem chłopakom po meczu, że nie powinno być żadnych wymówek i tłumaczeń – przyznał na konferencji Jacque Vaughn. – Obojętnie, czy to mecz back-to-back, czy zmiana scenerii. Bez wymówek. To jest nasza praca. Musimy się do niej przykładać – dodał. Zdecydowanie zabrakło tej nocy Kyriego Irvinga, który 33-minutowy występ podsumował linijką: 4 punkty, 7 asyst, 6 zbiórek, 2-12 z gry, 0-6 zza łuku. Sytuację w pojedynkę próbował ratować Kevin Durant (32 punkty, 9 zbiórek, 6 asyst), który jednak zgasł w czwartej kwarcie. 20 „oczek” dołożył Royce O’Neale, a po 10 Nic Claxton i Yuta Watanabe.
Phoenix Suns – Minnesota Timberwolves 116:107
- Piąte zwycięstwo z rzędu Phoenix Suns. Wolves nie postawili im dzisiaj zbyt wymagających warunków, nawiązując rywalizację głównie w pierwszej kwarcie. Kilkupunktowa seria pozwoliła gościom zbliżyć się do przeciwników na 4 „oczka” w połowie czwartej kwarty, jednak wraz z powrotem na plac gry starterów, sytuacja została opanowana.
- Mimo absencji Deandre Aytona Słońca poradziły sobie dziś z naporem na tablicach wyższych i silniejszych fizycznie Wolves, zatrzymując ich na 42 zbiórkach. Przypomnijmy, że Wilki są dotychczas trzecią najlepiej zbierającą ekipą ligi, ze średnią 49 zebranych piłek. Swoją pozycję w pierwszej piątce ponownie umocnił Cam Johnson, który rzucając 7 „trójek” uzbierał na koncie 29 punktów. Swoje zagrali Devin Booker i Chris Paul, autorzy odpowiednio 18 i 15 punktów. 19 „oczek” na 70% skuteczności dołożył Mikal Bridges.
- Timberwolves tymczasem po dwóch zwycięstwach zanotowali druga kolejną porażkę. Dziś zespół ciągnął duet Anthony Edwards-Karl Anthony-Towns, który zgromadził łącznie 48 punktów (po 24 obaj). Zabrakło większej odpowiedzialności od D’Angelo Russella, który rzadko grał dziś na piłce. 13 „oczek” dołożył Naz Reid, a 10 Jaylen Nowell.