Zwycięstwo Milwaukee Bucks w meczu numer cztery było tylko honorowym. Bez Giannisa Antetokounmpo zespół z Wisconsin uległ Miami Heat w spotkaniu numer pięć i odpadł z rywalizacji o mistrzostwo NBA. Tymczasem Los Angeles Lakers wygrali już drugi mecz w serii z Houston Rockets. Do zwycięstwa poprowadziła LAL dobra gra dwójki liderów.
MILWAUKEE BUCKS – MIAMI HEAT 94:103 (1-4 w serii)
- Giannis Antetokounmpo mógł się tylko przyglądać, jak Miami Heat odkładają marzenia Milwaukee Bucks na półkę. Lider zespołu z Wisconsin ostatecznie nie był gotowy do gry w meczu numer pięć i mógł jedynie liczyć na to, że jego koledzy przedłużą nadzieję Bucks na historyczny wynik i powrót z 0-3. Nie tym razem, bo ekipie Mike’a Budenholzera zabrakło amunicji w ataku i pomysłów w obronie.
- Bucks dobrze zaczęli wygrywając pierwszą kwartę 28:19, ale już w drugiej Heat zrobili run 30:9 i Bucks stracili całą przewagę schodząc na przerwę ze stratą 6 oczek. Heat wygrali pozostałe dwie kwarty kontrolując wydarzenia na parkiecie. 17 punktów, 10 zbiórek, 6 asyst Jimmy’ego Butlera, kolejnych 17 oczek Gorana Dragicia. Po stronie Bucks 23 oczka, 7 zbiórek i 6 asyst Khrisa Middletona i 15 punktów, 14 zbiórek Brooka Lopeza.
- Dla Miami Heat to pierwszy finał konferencji od 2014 roku, gdy na pokładzie byli LeBron James, Dwyane Wade i Chris Bosh. Jimmy Butler tak daleko w play-offach jeszcze nie był, ale nic nie wskazuje na to, by stawka, o jaką Heat zaczynają grać jakkolwiek go przeraziła. – To wiele dla mnie znaczy, ale celem jest mistrzostwo, więc dotarcie do finału konferencji nie może być kocem drogi. Kolejne osiem zwycięstw będzie trudniejsze niż poprzednie osiem, ale jesteśmy gotowi – mówi Butler.
- W finale wschodniej konferencji Miami Heat zmierzą się z Boston Celtics lub Toronto Raptors. W serii pomiędzy tymi drużynami jest 3-2 i kolejne spotkanie już następnej nocy. Heat do play-offów przystępowali w charakterze czarnego konia i teraz mają okazję napisać bardzo interesującą historię.
HOUSTON ROCKETS – LOS ANGELES LAKERS 102:112 (1-2 w serii)
- Obie ekipy rozpoczęły to spotkanie z niezwykłą intensywnością. Po stronie Lakers dwoił się i troił LeBron James, który jeszcze przed przerwą miał na koncie 29 punktów, a ostatecznie zakończył spotkanie z dorobkiem 36. Anthony Davis dołożył 26 „oczek” i 15 zbiórek.
- W szeregach Rockets dobrze spisywał się Russell Westbrook, autor 30 punktów, 8 zbiórek i 6 asyst. Był to jak dotąd najlepszy występ 31-latka pod względem zdobyczy punktowej w tegorocznych play-offach. Swoje dorzucił również James Harden (33 punkty), a na wyróżnienie zasłużył także wchodzący z ławki rezerwowych Jeff Green (16 punktów).
- Przez większą część pierwszej połowy Rockets utrzymywali skromne prowadzenie. Po dwóch fenomenalnych blokach LeBrona w trzeciej odsłonie, Lakers zdołali jednak odrobić stratę, choć nie byli w stanie odskoczyć z wynikiem. Gra stała się nieco wolniejsza i wiele zależało od solidnej defensywy.
- W czwartej kwarcie po trójce i przechwycie Rajona Rondo (21 punktów, 9 asyst) Lakers prowadzili 94:85. Kluczowe okazały się podwojenia Jamesa Hardena. Gracze Houston nie byli w stanie znaleźć odpowiedzi na popisy „Jeziorowców”, którzy stale pielęgnowali swoją przewagę i do końcowej syreny nie oddali prowadzenia.
- Kilka minut przed zakończeniem pojedynku w starciu z Anthonym Davisem ucierpiał Robert Covington. Zawodnik Rockets stracił równowagę po pchnięciu Kyle’a Kuzmy i uderzył twarzą w bark skrzydłowego Lakers. Okryty krwią Covington opuścił parkiet i nie powrócił już do gry.
- W serii do czterech zwycięstw Lakers prowadzą 2-1. Kolejny mecz w nocy z czwartku na piątek o godzinie 1:00 polskiego czasu.
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Doncic kolejną gwiazdą która odpocznie przez kontuzję
- NBA: Suns szykują fortunę dla Duranta. Gigantyczna inwestycja z nadzieją na mistrzostwo
- NBA: George z kolejną kontuzją, Embiid gasi pożar benzyną
- NBA: Khris Middleton jest gotowy. Dlaczego więc nie wraca?
- NBA: Bane chciał być jak Morant. Szkoda, że nie w pozytywnym sensie