Po raz pierwszy w tym sezonie San Antonio Spurs wygrali trzy mecze z rzędu. Minionej nocy podopieczni Gregga Popovicha pokonali po dogrywce New York Knicks, choć swój nowy rekord kariery ustanowił Jalen Brunson. Jeremy Sochan nie zaliczy tego występu do udanych. Reprezentant Polski nie pojawił się na parkiecie po przerwie z uwagi na uraz kostki. W meczu na szczycie Konferencji Zachodniej Minnesota Timberwolves pokonali Denver Nuggets. W innym ciekawym spotkaniu na Zachodzie Oklahoma City Thunder ograli Phoenix Suns, choć musieli radzić sobie bez Shaia Gilgeous-Alexandra. Spotkanie spotkania przegrali natomiast Los Angeles Lakers i Philadelphia 76ers. Działo się jednak zdecydowanie więcej!


Charlotte Hornets – Golden State Warriors 97:115

Statystyki na PROBASKET

  • Golden State Warriors coraz wyraźniej czują na swoich plecach oddech Houston Rockets, więc zwycięstwo z dużo niżej notowanymi Charlotte Hornets było minionej nocy koniecznością. Choć świetnie dysponowany był Davis Bertans, który zasypywał Wojowników trafieniami zza łuku, a regularnie trafiał również Miles Bridges, to przyjezdni od początku prezentowali lepszą skuteczność z gry i byli w stanie utrzymywać się na kilkupunktowym prowadzeniu (32:41)
  • Szerszenie goniły wynik i próbowały zniwelować straty jeszcze przed zejściem na przerwę. Przez ostatnie pięć minut drugiej kwarty Warriors zaliczyli jedynie trzy trafienia z gry, co Charlotte wykorzystali do zbliżenia się na dwa „oczka”. Niemal na równi z końcową syreną zza łuku trafił jednak Stephen Curry, który dał swojej drużynie nieco większy komfort przed trzecią odsłoną (45:50).
  • Trzecia kwarta w dużej mierze przesądziła o losach pojedynku. Dobry fragment zaliczył Curry, który zdobył wówczas 12 punktów. Warriors zaaplikowali rywalom łącznie aż 39 „oczek”, dzięki czemu na początku ostatniej części gry byli w stanie wypracować sobie 21-punktową przewagę (80:101).
  • Stephen Curry był tej nocy najlepiej punktującym zawodnikiem Warriors z dorobkiem 23 „oczek”. Wszechstronny występ zaliczył Andrew Wiggins, autor 20 punktów, ośmiu asyst i ośmiu zbiórek. Debiutant Trayce Jackson-Davis zdobył 18 punktów i zebrał osiem piłek. Brandin Podziemski spędził na parkiecie 26 minut, a w końcowym rozrachunku odnotował cztery „oczka”, pięć zbiórek i trzy asysty (2/5 z gry, 0/2 za trzy).
  • Ataki Hornets napędzali przede wszystkim Miles Bridges (22 punkty, 9 zbiórek), Brandon Miller (12 punktów, 3 asysty, 3 zbiórki) oraz Davis Bertans (14 punktów; 4/7 za trzy). Szerszenie miały jednak problemy ze skutecznością za trzy (12/46; 26,1%), co było szczególnie widoczne wśród zawodników wyjściowej piątki (5/25; 20%).

Indiana Pacers – Los Angeles Lakers 109:90

Statystyki na PROBASKET

  • Problemem Los Angeles Lakers od początku spotkania była skuteczność zza łuku. Do przerwy podopieczni Darvina Hama trafili zaledwie 2 z 13 prób, ale nie przeszkodziło im to w wyrównanej wymianie ciosów z Indiana Pacers. Przez całą pierwszą kwartę wynik oscylował w granicach remisu i żadna ze stron nie była w stanie przejąć inicjatywy w pełni (27:24).
  • Po trafieniach Jaxsona Hayesa i LeBrona Jamesa na początku drugiej odsłony Jeziorowcom udało się odzyskać prowadzenie, ale po chwili gospodarze znów odzyskali przewagę i nie oddali jej już do przerwy ani na moment. Dobrze dysponowany był wchodzący z ławki rezerwowych T.J. McConnell, którego 11 punktów zrobiło różnicę (54:49).
  • Trzecia odsłona należała już w pełni do Pacers. Po kilku trafieniach Mylesa Turnera i Pascala Siakama gospodarze zbudowali sobie dwucyfrową przewagę, ale wówczas Jeziorowcy napotkali ogromne problemy ze skutecznością i przez niemal pięć minut zaliczyli jedynie dwa trafienia z gry. Gracze Indiany wykorzystali to, by zbudować sobie 16-punktową przewagę (83:67).
  • To przesądziło o losach spotkania, bo choć Jeziorowcy byli w stanie zbliżyć się jeszcze na kilka posiadań, to nie byli w stanie nieustannie utrzymywać wysokiego tempa i odpowiedniej skuteczności. Kolejna seria trafień Tyrese’a Haliburtona i Siakama pozwoliła Pacers ponownie odskoczyć, a następnie dowieźć bezpieczne prowadzenie do ostatniej syreny.
  • Pascal Siakam odnotował double-double w postaci 22 punktów i 11 zbiórek. Bliski nawet potrójnej zdobyczy był Tyrese Haliburton, autor 21 „oczek”, ośmiu asyst i ośmiu zbiórek. Wchodzący z ławki rezerwowych T.J. McConnell dołożył 16 punktów (7/11 z gry).
  • Ofensywę Lakers napędzał przede wszystkim Anthony Davis (24 punkty, 15 zbiórek). Podwójnymi zdobyczami popisali się również LeBron James (16 punktów, 10 zbiórek, 8 asyst) oraz Austin Reaves (16 punktów, 13 zbiórek). Jeziorowcy rozczarowali głównie pod względem skuteczności za trzy (5/30; 16,7%).

Orlando Magic – Los Angeles Clippers 97:100

Statystyki na PROBASKET

  • Minionej nocy w Orlando pojawił się wyjątkowy gość. Mecz z wysokości trybun oglądał Marcin Gortat, zawodnik Magic w latach 2007-2010.
  • Od początku meczu swojego rytmu odnaleźć nie mogli Paul George (1/6 z gry do przerwy) i James Harden (2/7), ale Los Angeles Clippers w grze utrzymywał Kawhi Leonard. Po drugiej stronie parkietu dobrze dysponowani byli przede wszystkim Jalen Suggs oraz Cole Anthony, którzy napędzali ofensywę Orlando Magic, choć gospodarze przez większość czasu musieli gonić wynik (50:52).
  • Ekipa z Miasta Aniołów rozpoczęła trzecią „ćwiartkę” od serii 9:2, ale nie zdołała ostatecznie utrzymać wysokiego tempa i zbudować sobie znaczącą przewagę. Franz Wagner i Paolo Banchero zadbali o interesy swojego zespołu i to właśnie trafienia tego drugiego pozwoliły Magic wyszarpać prowadzenie z rąk Clippers (68:66).
  • W dalszym ciągu Clippers na swoich barkach ciągnął Leonard, bo zarówno PG13, jak i Harden mieli ogromne problemy z odnalezieniem drogi do kosza. Cenne trafienia z ławki dokładali Norman Powell czy Mason Plumlee. LAC byli ostatecznie w stanie odzyskać prowadzenie, ale cały czas musieli mieć się na baczności, bo Magic nie pozwalali im na uzyskanie przewagi większej niż tej różnicą kilku posiadań (85:89).
  • Gracze Orlando zniwelowali ostatecznie straty i wszystko miało rozstrzygnąć się w końcówce. Przy 1:28 na zegarze Banchero wyprowadził Magic na jednopunktowe prowadzenie, ale po niewykorzystanych sytuacjach z obu stron odpowiedział Kawhi Leonard, ponownie dając tym samym przewagę Clippers (97:98). Gospodarze mieli 34 sekundy na rozegranie akcji, ale błąd zakończony przechwytem Hardena popełnił Banchero, przez co wynik meczu mógł ustalić Paul George. Magic mogli jeszcze doprowadzić do remisu desperackim rzutem za trzy, ale Franz Wagner spudłował i to dwukrotnie.
  • Zwycięstwo Clippers to przede wszystkim zasługa Kawhia Leonarda, autor 29 punktów i 11 zbiórek (do tego 5 asyst, 4 przechwyty). Ivica Zubac otarł się o double-double z dorobkiem 14 punktów i dziewięciu zbiórek. 11 „oczek” i osiem zbiórek dołożył James Harden (3/12 z gry), z kolei Paul Goerge zapisał na swoim koncie 12 punktów (4/14 z gry).
  • Po stronie Magic wyróżnił się przede wszystkim Paolo Banchero (23 punkty, 8 zbiórek). Oprócz niego tylko trzech zawodników zakończyło mecz z dwucyfrowym dorobkiem punktowym: Jalen Suggs (15 punktów; 6/14 z gry), Franz Wagner (13 punktów) oraz Moritz Wagner (12 punktów, 9 zbiórek).

Washington Wizards – Detroit Pistons 87:96

Statystyki na PROBASKET

  • Starcie dwóch zespołów z dna tabeli Konferencji Wschodniej to spotkanie dla prawdziwych koneserów koszykówki. Tym razem lepsi okazali się Detroit Pistons, którzy doprowadzili tym samym do remisu 2-2 w wewnątrzsezonowej serii z Washington Wizards. „Tłoki” wygrały drugą kwartę 36:20 i wydawało się, że to rozstrzygnęło mecz jeszcze przed przerwą. Gospodarze odpowiedzieli jednak w trzeciej odsłonie (35:21) i to dopiero ostatnia „ćwiartka” wyłoniła tej nocy zwycięzcę.
  • Świetny mecz zaliczył Cade Cunningham, autor 33 punktów, ośmiu zbiórek i siedmiu asyst. Efektownym double-double w postaci 20 „oczek” i 17 zbiórek popisał się Jalen Duren.
  • Po stronie Wizards błysnął Corey Kispert, zdobywca 23 punktów i sześciu zbiórek (5/7 za trzy). Podwójnymi zdobyczami popisali się Deni Avdija (18 punktów, 11 zbiórek, 9 asyst) oraz Marvin Bagley III (15 punktów, 11 zbiórek). Pod względem skuteczności całkowicie rozczarowali Kyle Kuzma (12 punktów; 5/22 z gry) oraz Jordan Poole (7 punktów; 3/15 z gry).

Brooklyn Nets – Chicago Bulls 125:108

Statystyki na PROBASKET

  • DeMar DeRozan dwoił się i troił, zdobywając ostatecznie 31 punktów i osiem zbiórek. Nie mógł on jednak liczyć na wsparcie, które otrzymywali od siebie nawzajem gracze Brooklyn Nets. Cam Thomas zdobył 28 punktów i osiem zbiórek (5/9 za trzy). Skutecznością zza łuku błysnęli też Dennis Schroder (27 punktów, 7 asyst; 7/11 za trzy) oraz Mikal Bridges (25 punktów, 4 przechwyty; 7/11 za trzy).
  • Pomimo efektownych występów kilku zawodników gospodarzy, Byki przez długi czas utrzymywały się w grze, a losy spotkania rozstrzygnęły się dopiero w czwartej kwarcie. Nets zaaplikowali rywalom wówczas aż 39 „oczek” i uniknęli tym samym nerwowej końcówki.
  • Oprócz DeRozana nie najgorzej po stronie Chicago Bulls wypadli Coby White (18 punktów, 9 asyst), Ayo Dosunmu (16 punktów; 6/9 z gry) oraz autor double-double Nikola Vucevic (13 punktów, 10 zbiórek).

Cleveland Cavaliers – Philadelphia 76ers 117:114

Statystyki na PROBASKET

  • Pod nieobecność Joela Embiida odpowiedzialność za zespół spada przede wszystkim na barki Tyrese’a Maxey’ego, ale minionej nocy rozgrywający nie mógł odnaleźć na początku swojego rytmu strzeleckiego (2/8). Problemy ze skutecznością miał też Kelly Oubre Jr. (1/7), jednak Philadelphia 76ers mogli liczyć na dobrze dysponowanego Tobiasa Harrisa, który do przerwy skompletował 14 punktów.
  • Cleveland Cavaliers mogli liczyć z kolei na wsparcie zawodników rezerwowych. Formą błysnął Georges Niang, świetnie wypadł też Sam Merrill, którzy razem trafili łącznie sześć trójek i zapewnili swojej drużynie 26 punktów. To zrobiło różnicę i pomimo nacisków ze strony Szóstek pozwoliło gospodarzom na utrzymanie prowadzenia do przerwy (57:55).
  • Trzecia i czwarta kwarta stały pod znakiem wymiany ciosów z lekkim wskazaniem na Cavs, którzy przez większość czasu utrzymywali się na skromnym prowadzeniu, ale nie byli w stanie przejąć inicjatywy. O wszystkim przesądziła zatem końcówka. Na minutę przed końcową syreną gospodarze prowadzili różnicą trzech „oczek”, ale trafienia Kyle’a Lowry’ego, strata Dariusa Garlanda i kolejne punkty Maxey’ego dały przewagę Sixers (112:113).
  • Trójką odpowiedział Evan Mobley, ale następnie na linii rzutów wolnych przy 18 sekundach na zegarze stanął Mo Bamba. Środkowy mógł doprowadzić do remisu, ale spudłował drugą próbę. Przyjezdni zmuszeni byli celowo faulować przeciwnika, a z linii rzutów wolnych nie pomylił się Donovan Mitchell. Okazji do doprowadzenia do dogrywki nie wykorzystał następnie Tyrese Maxey, którego trójka tuż przed końcową syreną była niecelna.
  • Najlepszym punktującym Cavs był tej nocy rezerwowy Georges Niang, autor 25 „oczek” (5/8 za trzy). Double-double odnotowali z kolei Evan Mobley (20 punktów, 11 zbiórek), Darius Garland (14 punktów, 12 asyst) oraz Jarrett Allen (13 punktów, 11 zbiórek).
  • Po stronie Sixers wyróżnili się przede wszystkim Kyle Lowry (23 punkty, 6 asyst) oraz Tobias Harris (21 punktów, 7 zbiórek). Rozczarował nieco Tyrese Maxey, który pomimo podwójnej zdobyczy nie był tej nocy wystarczająco efektywny (16 punktów, 11 asyst; 7/26 z gry).

Miami Heat – Portland Trail Blazers 142:82

Statystyki na PROBASKET

  • Wyjątkowo jednostronny pojedynek, po którego zakończeniu nie było co zbierać ze zmiażdżonych Portland Trail Blazers. Miami Heat wygrali każdą z kwart różnicą co najmniej 10 punktów i nie pozostawili wątpliwości co do tego, kto był tej nocy lepszym zespołem.
  • Najwięcej punktów po stronie Heat zdobyli tej nocy wchodzący z ławki rezerwowych Thomas Bryant (26 punktów, 12 zbiórek), Terry Rozier (22 punkty, 6 asyst) oraz autor podwójnej zdobyczy Bam Adebayo (21 punktów, 12 zbiórek, 9 asyst). Dobrze wypadli też Haywood Highsmith (20 punktów, 6 zbiórek) oraz Patty Mills (17 punktów, 4 przechwyty). Heat trafili 53,8% wszystkich rzutów za trzy (21/39).
  • Scoot Henderson zdobył 20 punktów, siedem zbiórek i sześć asyst. Na parkiecie przebywał przez 41 minut, przez co jego wskaźnik +/- wyraźnie ucierpiał (-58). Bliski double-double był Deandre Ayton, autor 18 „oczek” i ośmiu zbiórek. W przeciwieństwie do Miami przyjezdni mieli ogromne problemy ze skutecznością zza łuku (5/31; 16,1%).

Oklahoma City Thunder – Phoenix Suns 128:103

Statystyki na PROBASKET

  • Phoeinx Suns od pierwszych minut prezentowali solidną skuteczność, a wyróżniali się przede wszystkim Grayson Allen i Bradley Beal. Przyjezdni nie byli jednak w stanie odskoczyć z wynikiem, bo Oklahoma City Thunder w grze utrzymywał przede wszystkim Josh Giddey, który pod nieobecność Shaia Gilgeous-Alexandra radzi sobie w ostatnim czasie wyśmienicie (20:22).
  • Regularnie trafiali również Chet Holmgren, Isaiah Joe czy Cason Wallace, a wymiana ciosów pomiędzy stronami nabrała rozpędu. Z minuty na minutę rozpędzał się Kevin Durant, ale to Grzmoty – trafiające 62,2% z gry oraz 72,7% za trzy – tworzyły w ofensywie więcej zagrożenia i do przerwy mogły cieszyć się dwucyfrową zaliczką (70:59).
  • O ile przed przerwą sympatycy Suns mogli myśleć jeszcze o zwycięstwie swoich ulubieńców, o tyle trzecia kwarta rozwiała wszelkie wątpliwości co do tego, który z zespołów był tej nocy lepiej dysponowany. Świetnie zawody kontynuował Giddey, który mógł liczyć na efektywne wsparcie swoich partnerów, dzięki czemu Grzmoty wypracowały sobie 26 punktów przewagi (97:71). Gracze Phoenix nie byli już w stanie się po tym pozbierać.
  • Josh Giddey z dorobkiem 23 punktów, dziewięciu asyst oraz siedmiu zbiórek był najlepszym punktującym Thunder tej nocy. Wspierali go przede wszystkim Chet Holmgren (20 punktów, 6 zbiórek), Jalen Williams, Cason Wallace (po 16 „oczek”) oraz Aaron Wiggins (15 pkt).
  • Ofensywę Suns napędzał przede wszystkim Kevin Durant, autor 26 punktów i sześciu asyst. Bradley Beal, który po świetnym początku zwolnił nieco tempo, dorzucił 15 „oczek”. Grayson Allen odnotował 14 punktów, ale całkowicie zawiódł pod względem skuteczności za trzy (1/9).

San Antonio Spurs – New York Knicks 130:126 (po dogrywce)

Statystyki na PROBASKET

  • Jeremy Sochan od pierwszych minut odpowiedzialny był za powstrzymywanie Jalena Brunsona, który mecz rozpoczął od trzech niecelnych rzutów w czterech próbach. Wysoki pressing na połowie New York Knicks przyniósł efekty już przy pierwszej próbie wznowienia gry przez rywala, kiedy to piłkę za linię boczną wyrzucił Josh Hart.
  • Skuteczna defensywa San Antonio pozwoliła im momentalnie odskoczyć z wynikiem. Swoją cegiełkę dołożył też Jeremy, którego wsad podwyższył prowadzenie Spurs, choć wówczas punktował przede wszystkim Devin Vassell (11:20).
  • Knicks udało się jednak zniwelować straty i niemal doprowadzić do remisu, a to głównie ze względu na fakt, że parkiet opuścił Victor Wembanyama, który musiał udać się do szatni po zderzeniu kolanami z Sochanem. Francuski środkowy wrócił na ławkę rezerwowych jeszcze w pierwszej kwarcie, ale i bez niego Ostrogi były w stanie rozpocząć swój popis.
  • Rzut za rzutem zaczął trafiać Keldon Johnson. Regularnie punktowali też Wembanyama oraz Malaki Branham i to właśnie trójka ostatniego z wymienionych dała Spurs prowadzenie różnicą 21 „oczek” (50:29). Knicks próbowali gonić wynik, świetnie dysponowany był Brunson, ale gospodarze utrzymywali bezpieczną przewagę i na przerwę schodzili z zaliczką 17-punktową zaliczką (74:57).
  • Na początku trzeciej kwarty w miejsce Jeremy’ego Sochana na parkiecie pojawił się Cedi Osman. Zgodnie z informacjami z klubu reprezentant Polski doznał urazu kostki, przez co nie mógł kontynuować gry.
  • Nieobecność Polaka była widoczna przede wszystkim po bronionej stronie parkietu. Knicks prezentowali się zdecydowanie lepiej niż przed przerwą i stopniowo odrabiali straty z pierwszej połowy. Skutecznością błysnął wówczas wspominany Jalen Brunson, który tylko w trzeciej kwarcie zdobył aż 24 „oczka” i był głównym autorem serii punktowej 24:7. Spurs dodatkowo nie radzili sobie w rzutach za trzy (2/11), co pozwoliło nowojorczykom doprowadzić do remisu 83:83.
  • Spurs zdołali w porę poprawić swoją sytuację i po trafieniach Juliana Champagnie, Wembanyamy oraz Tre Jonesa znów prowadzili dwucyfrową różnicą punktów (103:91). Na wysokości zadania oprócz Brunsona stanęli jednak Miles McBride i Donte DiVincenzo, którego trójka dała Knicks prowadzenie (112:113).
  • Na 1:29 przed końcową syreną Wembanyama doprowadził do remisu, jednak momentalnie odpowiedział Brunson. Spurs znów musieli gonić wynik i choć francuski środkowy spudłował swoją próbę z około 7,5 metra, to chwilę później wykorzystał dwa rzuty osobiste (121:121). Goście z Wielkiego Jabłka mieli jeszcze czas na rozegranie jednego ataku, ale za trzy spudłował McBride.
  • O końcowym rezultacie miała przesądzić zatem dogrywka, którą lepiej rozpoczęły Ostrogi. Najpierw prowadzenie San Antonio dał Tre Jones, a chwilę później podwyższył je Victor Wembanyama. Po odpowiedzi Knicks Francuz trafił jeszcze zza łuku, ale w najważniejszym momencie kluczowa okazała się ofensywna niemoc przyjezdnych.
  • Nowojorczycy ponownie zbliżyli się na dwa „oczka”, ale na pięć sekund przed końcową syreną rzut z ponad siedmiu metrów spudłował Jalen Brunson. Na linii rzutów wolnych po faulu stanął następnie Tre Jones, który dwoma trafieniami przypieczętował zwycięstwo San Antonio.
  • Nie ulega wątpliwości, że San Antonio Spurs nie wygraliby tego spotkania bez fantastycznego Victora Wembanyamy, autora 40 punktów, 20 zbiórek, siedmiu asyst, dwóch przechwytów i jednego bloku. Devin Vassell dorzucił 23 „oczka”, z kolei Keldon Johnson 17. Jeremy Sochan w 17 minut spędzonych na parkiecie w pierwszej połowie zdobył cztery punkty i zaliczył jedną asystę.
  • – Myślę, że po prostu ją nadwyrężył – mówił po meczu Popovich o stanie kostki Sochana. – Niczego jeszcze nie słyszałem. Jeremy sprawiał mu sporo problemów. To kawał obrońcy, jest większy niż Brunson. Kiedy wypadł z gry, martwiliśmy się, co zrobimy teraz z tym gościem – dodał szkoleniowiec.
  • Nowy rekord kariery ustanowił Jalen Brunson, zdobywca 61 punktów (25/47 z gry, 5/13 za trzy; 6/6 z linii). Rozgrywającego Knicks wspierali przede wszystkim Donte DiVincenzo (20 punktów; 6/12 zza łuku) oraz Josh Hart (12 punktów, 12 zbiórek, 8 asyst).

Denver Nugets – Minnesota Timberwolves 98:111

Statystyki na PROBASKET

  • Starcie na szczycie Konferencji Zachodniej zdominowali Minnesota Timberwolves, odzyskując tym samym 1. miejsce w tabeli Zachodu. Mecz od początku przebiegał pod dyktando Timberwolves, którzy dzięki znakomitej drugiej kwarcie (wygranej 29:17) prowadzili po pierwszej połowie blisko 20 punktami (62:43).
  • To zdecydowanie nie był mecz Denver Nuggets. Gospodarze również w drugiej połowie nie potrafili nawiązać walki i cały czas wysoko przegrywali. W czwartej kwarcie Nuggets zdołali nieco zmniejszyć przewagę rywali, ale przyjezdni z Minnesoty mieli wszystko pod kontrolą i odnieśli pewne zwycięstwo.
  • To wspaniałe uczucie. Oczywiście Nuggets to świetny zespół, który swoimi dokonaniami z poprzedniego sezonu mnie zainspirował. Mam dla nich i ich osiągnięć wiele szacunku. Wiemy jednak, że w tym roku jesteśmy bardziej dojrzałym zespołem i jesteśmy w stanie pokonać każdego, gdziekolwiek- mówił środkowy Wolves, Rudy Gobert.
  • Gobert zagrał świetne spotkanie notując 21 punktów, 12 zbiórek i 3 bloki. Anthony Edwards miał 25 punktów i 5 asyst, a Mike Conley dodał 23 punkty i 8 asyst. Po stronie Nuggest wyróżnić można Nikolę Jokicia, który zaliczył 32 punkty, 10 zbiórek i 5 asyst.

Autor: Janusz Nowakowski

Utah Jazz – Houston Rockets 100:101

Statystyki na PROBASKET

  • Pierwsza połowa była wyrównana, a obie drużyny nie imponowały grą w ataku. Nieco lepsi byli Utah Jazz, którzy schodzili na przerwę prowadząc 47:41. W trzeciej ćwiartce Houston Rockets odrobili straty i obserwowaliśmy zacięty bój z kilkoma zmianami prowadzenia. Po trzech kwartach niewielką przewagę mieli Jazz (72:69).
  • Czwarta kwarta należała do Rockets. Teksańczycy po kilku minutach gry uzyskali niewielkie prowadzenie, które udało im się utrzymać do końcowej syreny. Tym samym przyjezdni z Houston wygrali po raz 10 z rzędu i wciąż liczą się w walce o play-offy.
  • Jazz mieli lepszą niż rywale skuteczność rzutową (46 proc. z gry, a Rockets 39,5 proc.) i zdobyli 54 punkty z pomalowanego. Rockets byli jednak lepiej dysponowani jeśli chodzi o rzuty z dystansu, trafiając 13 trójek (Jazz tylko 8).
  • Najlepszym graczem meczu był Jalen Green. Młody zawodnik Rocekts zanotował 34 punkty, 9 zbiórek i 6 asyst. Fred VanVleet miał 22 punkty i 6 asyst, a Amen Thompson dodał 18 punktów i 14 zbiórek. Dla Jazz 30 punktów i 11 zbiórek zaliczył John Collins, a Collin Sexton miał 29 punktów, 6 zbiórek i 5 asyst.

Autor: Janusz Nowakowski

Sacramento Kings – Dallas Mavericks 103:107

Statystyki na PROBASKET

  • Dallas Mavericks kiepsko weszli w mecz i mieli wyraźne problemy z dochodzeniem do pozycji strzeleckich. Kłopoty te wykorzystali przede wszystkim Harrison Barnes i Keon Ellis, którzy prezentowali imponującą skuteczność i w pierwszej kwarcie zdobyli łącznie 22 „oczka”, co dało Sacramento Kings dwucyfrową przewagę (32:22).
  • W drugiej kwarcie Mavs nie prezentowali się lepiej. Swojego optymalnego rytmu odnaleźć nie mógł Luka Doncić, rzut za rzutem pudłował PJ Washington (0/6 na start), co Kings konsekwentnie wykorzystywali i stopniowo powiększali swoją przewagę (51:36). Słoweniec w porę się przebudził, co pozwoliło przyjezdnym zatrzymać nabierającego rozpędu rywala (60:51).
  • W trzeciej odsłonie Mavs nie byli jeszcze w stanie nawiązać otwartej walki z rywalem, ale sztuka ta udała im się w czwartej. Kings nie byli najlepiej dysponowani pod względem skuteczności (33,3%), podczas gdy zawodnicy Dallas trafiali ponad 60% prób z gry oraz za trzy (7/11).
  • Na 2:50 przed końcem atak na kosz Kyrie’ego Irvinga dał Mavs prowadzenie. Chwilę później wyrównał De’Aaron Fox, a następnie przez dłuższą chwilę żaden z zespołów nie był w stanie zapunktować. Dopiero trójka Dante Exuma przy 28 sekundach na zegarze dała Dallas skromną przewagę. Po przerwie na żądanie zza łuku szczęścia szukał Barnes, ale spudłował. Stający dwukrotnie na linii Doncic wykorzystał jeden osobisty i przypieczętował tym samym zwycięstwo Mavericks.
  • Świetne zawody rozegrał Kyrie Irving, autor 30 punktów (11/16 z gry). W porę przebudził się Luka Doncić, który zdobył ostatecznie 26 „oczek”, 12 asyst i dziewięć zbiórek. Duet ten wspierał m.in. wchodzący z ławki Dereck Lively II (12 punktów, 9 zbiórek).
  • Po stronie Kings najaktywniejsi w ofensywie byli De’Aaron Fox (23 punkty, 6 zbiórek, 5 asyst, 3 przechwyty; 9/22 z gry), Harrison Barnes (20 punktów, 6 zbiórek) oraz Keon Ellis (16 punktów, 6 zbiórek). Triple-double popisał się Domantas Sabonis, autor 13 punktów, 12 zbiórek i 10 asyst.

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep Nike
  • Albo SK STORE, czyli dawny Sklep Koszykarza
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Ogromne wyprzedaże znajdziesz też w sklepie HalfPrice
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna


  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    38 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments