W pierwszym meczu niedzielnej serii gier NBA Milwaukee Bucks pokonali przed własną publicznością dotychczasowego lidera konferencji wschodniej Brooklyn Nets. W odpowiedzi na porażkę swojego bezpośredniego rywala Philadelphia 76ers wygrali z San Antonio Spurs, choć potrzebowali do tego dogrywki. W innym spotkaniu rywali ze wschodu Miami Heat ograli Charlotte Hornets. Swój mecz przegrali natomiast Boston Celtics, którzy nie sprostali rozpędzonym Portland Trail Blazers. Blisko niespodzianki było w Oklahomie, gdzie Thunder do samego końca walczyli o zwycięstwo nad Phoenix Suns. Nieco pewniej swój mecz z Houston Rockets wygrali New York Knicks. Na zakończenie niedzielnych zmagań Los Angeles Lakers przegrali z Toronto Raptors, choć mieli do dyspozycji Anthony’ego Davisa i LeBrona Jamesa.
MILWAUKEE BUCKS – BROOKLYN NETS 117:114
- Niedzielne zmagania w NBA rozpoczął bezpośredni pojedynek dwóch czołowych zespołów konferencji wschodniej – Milwaukee Bucks i Brooklyn Nets. Do składu „Kozłów” po krótkiej przerwie powrócił Giannis Antetokounmpo, natomiast ekipa z Wielkiego Jabłka mogła skorzystać z usług Kyriego Irvinga i Kevina Duranta. Poza rotacją w dalszym ciągu pozostaje James Harden.
- W mecz lepiej weszli goście, którzy już w pierwszej połowie wypracowali sobie 14-punktową przewagę (37:23). Na wysokości zadania stanęli jednak Giannis i Khris Middleton, co w połączeniu z niezwykle cennymi trafieniami Jrue Holidaya oraz Bryna Forbesa pozwoliło Bucks odzyskać prowadzenie jeszcze przed przerwą (62:59). W trzeciej odsłonie żadna ze stron nie była w stanie odskoczyć z wynikiem i o wszystkim zadecydować miał przebieg ostatniej „ćwiartki”.
- W dalszym ciągu szalał Antetokounmpo, który na „trójkę” Kevina Duranta odpowiedział własnym trafieniem zza łuku. Gospodarze prowadzili wówczas 104:99. Obaj byli nie do powstrzymania i to na nich zespoły opierały dziś swoją grę. Kluczowe okazały się również punkty Middletona i celny rzut Pata Connaughtona, które pozwoliły Milwaukee utrzymać skromne prowadzenie. W ostatniej minucie przy stanie 117:114 dla „Kozłów” obie ekipy popisały się nieskutecznością, przez co na 3,7 sekundy przed końcową syreną przy posiadaniu byli Nets. Piłka trafiła wtedy w ręce Duranta, ale ten spudłował i nie doprowadził tym samym do dogrywki.
- Niekwestionowanym liderem Bucks był dziś Giannis Antetokokounmpo, autor 49 punktów, 8 zbiórek, 4 asyst i 3 bloków (21/36 z gry, 4/8 zza łuku). Swoje dołożył też Khris Middleton, który najaktywniejszy był w kluczowych momentach gry (26 punktów, 11 zbiórek, 6 asyst). Jrue Holiday dorzucił 18 oczek, a Bryn Forbes 12. Pięciu pozostałych graczy Milwaukee zdobyło łącznie jedynie 12 punktów.
- Po stronie Nets prym wiódł Kevin Durant, zdobywca double-double w postaci 42 punktów i 10 zbiórek (16/33 z gry, 7/13 za trzy). Nieco mniej efektownie zagrał Kyrie Irving, który dostarczył 20 punktów, 7 zbiórek i 6 asyst. 17 oczek dołożył Landry Shamet, Blake Griffin 11, natomiast podwójną zdobycz zanotował Deandre Jordan (10 punktów, 11 zbiórek).
- Nets tracą tym samym pozycję lidera konferencji wschodniej, bo swój mecz wygrali Philadelphia 76ers. Bucks, którzy zapewnili już sobie zwycięstwo swojej dywizji, umacniają się z kolei na trzecim miejscu.
BOSTON CELTICS – PORTLAND TRAIL BLAZERS 119:129
- Przed spotkaniem oba zespoły znajdowały się na fali wznoszącej, a ewentualne zwycięstwo poprawiłoby ich sytuację w i tak skomplikowanej już walce o miejsce w czołowej szóstce swojej konferencji. Lepiej rozpoczęli goście, choć na ich skromne prowadzenie równie szybko odpowiedzieli Celtics. Wyrównana pierwsza połowa zakończyła się remisem 71:71.
- Po przerwie mimo problemów strzeleckich Damiana Lillarda i CJa McColluma (łącznie 1/6 zza łuku w 3Q) Portland Trail Blazers zdołali odskoczyć nieco z wynikiem (94:85), choć C’s niemal do samego końca utrzymywali się w zasięgu kilku posiadań. Od stanu 121:119 dla podopiecznych Terry’ego Stottsa punktowali już tylko goście. Najpierw Carmelo Anthony powiększył prowadzenie Portland trafieniem zza łuku, następnie rzut Jaysona Tatuma zablokował Jusuf Nurkic, po czym łatwe punkty z kontrataku zdobył Norman Powell. W międzyczasie z parkietu za kontrowersyjny faul na Nurkiciu wyleciał Marcus Smart.
- Na 40,4 sekundy przed końcem, przy pewnym prowadzeniu przyjezdnych 126:119, Jaylen Brown i Jayson Tatum zderzyli się podczas próby przejęcia piłki przy wznowieniu Blazers. Obaj natychmiastowo złapali się w bólu za nogi, po czym opuścili parkiet. Tim Bontemps z ESPN informował po meczu, że Brown nie jest w stanie przenieść ciężar ciała na prawą nogę. Brak dwóch liderów Celtics przesądził ostatecznie o końcowym zwycięstwie Blazers.
- Mimo urazu to właśnie Jayson Tatum był dziś najskuteczniejszym żołnierzem Brada Stevensa. Skrzydłowy zdobył 33 punkty i 5 asyst, trafiając 4 z 5 rzutów za trzy (11/19 z gry). Na miarę oczekiwań zagrał w końcu Evan Fournier, autor 21 punktów. Jaylen Brown dołożył double-double w postaci 16 oczek i 11 zbiórek. Podobną ilość punktów zanotował Aaron Nesmith. W składzie Celtics zabrakło Kemby Walkera.
- W zwycięskiej ekipie najskuteczniejszy był dziś CJ McCollum, który podobnie jak Tatum zdobył 33 punkty. Świetnie prezentował się również Damian Lillard, który do 26 punktów dołożył aż 13 asyst. Norman Powell dorzucił 23 punkty, a double-double w postaci 14 oczek i 11 zbiórek skompletował Jusuf Nurkic.
- Ekipa z Oregonu plasuje się na 7. miejscu, mimo że swoje mecz przegrali zarówno Los Angeles Lakers, jak i Dallas Mavericks. Celtics z kolei nie zrównują się bilansem z Miami Heat, którzy wygrali w Charlotte i zajmują 7. miejsce na wschodzie.
CHARLOTTE HORNETS – MIAMI HEAT 111:121
- Kolejny bezpośredni pojedynek dwóch zespołów walczących o miejsce w czołowej szóstce swojej konferencji. Spotkanie od początku było wyrównane i kiedy tylko Miami Heat zdołali nieco odskoczyć, Hornets natychmiastowo niwelowali straty. Pojedynek strzelecki urządzili sobie P.J. Washington i Goran Dragić. Do przerwy to jednak ekipa z Florydy prowadziła 65:58.
- Kluczowa okazała się trzecia odsłona, wygrana przez podopiecznych Erika Spoelstry 35:22. Wówczas przewaga Heat osiągnęła pułap 20 oczek (100:80). Kapitalnie radził sobie Dewayne Dedmon, którego 10 punktów miało istotny wpływ na obraz tej kwarty. W czwartej „ćwiartce” przewaga Miami jeszcze bardziej wzrosła (116:91) i choć „Szerszenie” zakończyły mecz serią 15:3, to nie zdołały już nawiązać walki.
- Po stronie Heat najwięcej punktów zdobył dziś Bam Adebayo, autor double-double w postaci 20 oczek i 10 asyst, a do tego 7 zbiórek. Jimmy Butler otarł się natomiast o potrójną zdobycz (18 punktów, 8 asyst, 8 zbiórek). Skuteczny Kendrick Nunn (8/13 z gry) dołożył 19 oczek. Niezwykle cenne okazały się trafienia dwóch zmienników: Gorana Dragicia (18 pkt) i Dewayne Dedmona (14 pkt). Warto również wspomnieć, że Duncan Robinson dołożył 10 oczek, trafiając 3 z 10 rzutów zza łuku.
- Po stronie Hornets zabrakło dziś zdecydowanego lidera. Najwięcej punktów zdobył P.J. Washington, autor 21 oczek. LaMelo Ball dołożył 14 punktów, 5 asyst i 6 zbiórek. Terry Rozier również rzucił 14 punktów. Mający problemy ze skutecznością Miles Bridges zaaplikował rywalom 15 oczek. Wsparcie z ławki stanowili m.in. Jalen McDaniels (12 pkt), Malik Monk (11 pkt) i Devonte’ Graham (9 pkt).
- Heat umacniają się tym samym na 6. miejscu w tabeli konferencji wschodniej, odskakując Boston Celtics na jedno zwycięstwo. Dystans do Celtów, jednak w negatywnym znaczeniu, zwiększyli także Hornets, którzy są obecnie na 8. pozycji. Celtics i Heat czekają jeszcze dwa bezpośrednie starcia.
DALLAS MAVERICKS – SACRAMENTO KINGS 99:111
- Kolejny mecz w wykonaniu grających poniżej oczekiwań Dallas Mavericks kończy się rozczarowaniem. Choć gospodarze przez długi czas utrzymywali się w zasięgu kilku posiadań, to ani razu nie byli w stanie objąć prowadzenia w tym spotkaniu. Przełomowa okazała się trzecia kwarta, wygrana przez Sacramento Kings 26:18, po której „Królowie” odskoczyli na 17 oczek (87:70). Luka Doncić dwoił się i troił, ale przy słabej postawie reszty zespołu i kiepskiej skuteczności Dallas zza łuku nie był w stanie nic zdziałać i Kings wywożą z Teksasu zwycięstwo. Co ciekawe, w drugiej połowie Mavericks trafili jedynie 3 z 24 prób zza łuku, a Doncić na niespełna 32 sekundy przed końcową syreną został wyrzucony z gry.
- Gospodarzom przewodził Luka Doncić, autor 30 punktów, 6 zbiórek i 6 asyst (1/7 zza łuku). Solidnie punktowali również Jalen Brunson (17 pkt), Dwight Powell (13 pkt) i Josh Richardson (11 pkt). Słabe występy zaliczyli m.in. Maxi Kleber i Dorian Finney-Smith (obaj łącznie 3/15 z gry, 1/12 za trzy).
- Po stronie Kings pod dalszą nieobecność De’Aarona Foxa prym wiedli Buddy Hield (27 punktów, 6/10 zza łuku) i Marvin Bagley III (23 punkty, 9 zbiórek; 10/16 z gry), dla którego był to dopiero drugi mecz po przerwie wywołanej kontuzją. Richaun Holmes dołożył 17 punktów, Tyrese Haliburton 11. Wchodzący z ławki Delon Wright skompletował z kolei 14 oczek i 5 asyst.
- Dla Kings jest to drugie z rzędu zwycięstwo z wyżej notowanym rywalem. Wcześniej podopieczni Luke’a Waltona pokonali Los Angeles Lakers. Dodatkowo Sacramento do zera wygrywa całosezonową serię gier z Dallas (3-0), z którymi wygrali również w ubiegły poniedziałek. Dallas utrzymuje 5. pozycję w tabeli konferencji zachodniej, ale ma obecnie podobny bilans do Los Angeles Lakers i Portland Trail Blazers (36-28).
HOUSTON ROCKETS – NEW YORK KNICKS 97:122
- Jedno z niewielu dzisiejszych spotkań, którego wynik przesądzony był już praktycznie przed przerwą. New York Knicks przeważali w niemal każdym aspekcie gry i po dwóch kwartach prowadzili 59:44. W drugiej połowie przewaga podopiecznych Toma Thibodeau z minuty na minutę rosła, osiągając momentami pułap nawet 35 punktów (117:82). Ekipa z Wielkiego Jabłka odnosi tym samym niezwykle cenne zwycięstwo w perspektywie walki o przewagę własnego parkietu w play-offs. Obecnie bowiem NYK plasują się na 4. miejscu.
- Po raz kolejny fenomenalne zawody rozegrał Julius Randle. Lider Knicks zdobył dziś 31 punktów, 7 zbiórek i 6 asyst, trafiając przy tym 4 z 9 rzutów zza łuku. Świetnie spisał się również przeżywający drugą młodość Derrick Rose, autor 24 punktów, 6 zbiórek i 4 asyst (8/11 z gry, 4/5 zza łuku). RJ Barrett dołożył 21 punktów, a Immanuel Quickley 13.
- Wśród pokonanych graczy Rockets trudno doszukiwać się jednego lidera. Double-double w postaci 17 punktów i 10 zbiórek skompletował Kelly Olynyk. Christian Wood dołożył 19 oczek i 8 zbiórek. Kevin Porter Jr. nie powtórzył sukcesu z pamiętnego meczu przeciwko Milwaukee Bucks i skompletował 14 punktów. Wchodzący z ławki rezerwowych Kenyon Martin Jr. dorzucił 13 punktów. Houston trafili jedynie 22,9% swoich rzutów zza łuku (8/35).
OKLAHOMA CITY THUNDER – PHOENIX SUNS 120:123
- Choć zdecydowanym faworytem tego pojedynku byli Phoenix Suns, to mecz lepiej rozpoczęli zawodnicy gospodarzy. Pod koniec pierwszej połowy Oklahoma City Thunder prowadzili już 33:25, podczas gdy „Słońca” nie potrafiły odnaleźć odpowiedniego rytmu strzeleckiego i nagminnie pudłowały zza łuku (2/9 w 1Q). Sytuacja odmieniła się nieco w drugiej odsłonie i do przerwy przyjezdni prowadzili 64:57.
- W trzeciej „ćwiartce” wydawało się, że losy spotkania są już rozstrzygnięte. Kapitalnie prezentował się wówczas Devin Booker, dzięki któremu Suns objęli 17-punktowe prowadzenie (93:76). Podopieczni Marka Daigneaulta zaskoczyli jednak przyjezdnych w czwartej odsłonie i zamknęli spotkanie serią 17:6, znacząco zmniejszając tym samym przewagę Phoenix.
- Suns do zwycięstwa poprowadził dziś Devin Booker, autor 32 punktów i 6 asyst. Double-double dołożyli Chris Paul (18 punktów, 11 asyst) i Torrey Craig (18 punktów, 10 zbiórek). – Musimy wykonać lepszą robotę w zamykaniu meczu. Nad tym zdecydowanie trzeba popracować – skomentował czwartą kwartę Craig. Cenne trafienia dostarczyli również Mikal Bridges (17 pkt) i Cameron Johnson (12 pkt).
- Po drugiej stronie parkietu zabrakło zdecydowanego lidera, a kluczowa w utrzymywaniu kontaktu z Suns była postawa zawodników ławki rezerwowych. Po 15 punktów zdobyli Ty Jerome i Kenrich Williams, po 11 natomiast Isaiah Roby i Gabriel Deck. Wśród graczy wyjściowej piątki najskuteczniejsi byli Darius Bazley (19 pkt) i Theo Maldeon (18 pkt). Spore problemy ze skutecznością miał Luguentz Dort, autor jedynie 10 oczek (4/19 z gry).
- Suns utrzymują tym samym pozycję lidera konferencji zachodniej, natomiast Thunder, którzy stracili już matematyczne szanse na awans do fazy play-in, w dalszym ciągu walczą o jak najwyższy wybór w nadchodzącym drafcie i rozwój młodej rotacji.
SAN ANTONIO SPURS – PHILADELPHIA 76ERS 111:113 (PO DOGRYWCE)
- Sixers przez niemal całe spotkanie byli stroną przeważającą. To właśnie goście przejęli inicjatywę w pierwszej kwarcie i odskoczyli z wynikiem (36:19), choć do przerwy prowadzili już różnicą dziewięciu punktów (61:52). Po przerwie Philadelphia ponownie powiększyła swoją przewagę i wydawało się, że bez większych problemów zdoła dowieźć zwycięstwo do końca.
- Wówczas zaczęły się jednak problemy ze skutecznością „Szóstek”. W czwartej kwarcie goście trafili jedynie 1 z 6 rzutów zza łuku, a także 38,1% rzutów z gry. San Antonio Spurs konsekwentnie wykorzystali pomyłki gości i doprowadzili do remisu 107:107. Zwycięstwo Sixers zapewnić mógł Joel Embiid, ale jego próba po obrocie okazała się niecelna, a o rezultacie miała zadecydować dogrywka. Ta nie obfitowała w skuteczność, co dobitnie potwierdzają statystyki. Sixers trafili zaledwie jeden rzut, który w dodatku zapewnił im zwycięstwo. Przy wyniku 111:111 piłka raz jeszcze trafiła w ręce Embiida. 27-letni środkowy ponownie nie był w stanie skutecznie wykończyć indywidualnej akcji, ale na wysokości zadania stanął Ben Simmons, który niemal na równi z końcową syreną delikatnym odbiciem dobił rzut swojego partnera i zapewnił 76ers zwycięstwo. – Wyglądaliśmy na nieco zmęczonych – mówił przed zejściem do szatni Simmons.
- Pomimo niecelnych rzutów w kluczowych momentach liderem 76ers był dziś Joel Embiid, autor 34 punktów i 12 zbiórek. Skutecznością błysnął Seth Curry, który trafił wszystkie sześć rzutów zza łuku (22 pkt). Problemy miał natomiast Danny Green. 33-latek trafił 3 z 12 prób zza łuku i skompletował 11 oczek. Po atakowanej stronie parkietu nie popisali się również Ben Simmons, autor 5 punktów, 5 asyst i 6 zbiórek, a także Tobias Harris (6 pkt; 3/10 z gry). Wchodzący z ławki Dwight Howard zdobył natomiast double-double w postaci 14 punktów i 11 zbiórek.
- Po stronie Spurs najwięcej punktów zdobył wchodzący z ławki rezerwowych Lonnie Walker IV (23 pkt). Równie solidnie punktowali Keldon Johnson (19 pkt), Rudy Gay (18 pkt; 10 zbiórek) i Gorgui Dieng (17 pkt). Dobrze wypadł też Drew Eubanks (10 punktów, 6 zbiórek), problemy ze skutecznością miał natomiast debiutant Devin Vassell (4 pkt; 1/6 z gry).
- Sixers wykorzystują tym samym potknięcie Brooklyn Nets i wracają na fotel lidera konferencji wschodniej. San Antonio Spurs spadli natomiast na 10. pozycję, zajmowaną dotychczas przez Golden State Warriors. Obie ekipy do końca walczyć będą o jak najkorzystniejsze rozstawienie w fazie play-in.
LOS ANGELES LAKERS – TORONTO RAPTORS 114:121
- Los Angeles Lakers chcieli zmazać plamę po kiepskim występie przeciwko niżej notowanym Sacramento Kings. Dodatkowo „Jeziorowcy” znajdują się w coraz gorszym położeniu, a ich miejsce w pierwszej szóstce stoi obecnie pod znakiem zapytania. Przełamanie się po dwóch kolejnych porażkach znacząco poprawiłoby sytuację LAL. Gospodarze dobrze weszli w to spotkanie i po trafieniach Andre Drummonda i Anthony’ego Davisa objęli 12-punktowe prowadzenie (27:15). Raptors oprócz zniwelowania strat nie byli w stanie przez pewien czas znaleźć odpowiedzi na ataki gospodarzy. Ostatecznie zdołali jednak zakończyć drugą kwartę serią 13:2 (40:21 w 3Q) i odskoczyć tym samym na 13 oczek (72:59).
- Trzecia odsłona również stała pod znakiem dominacji Raptors. Podopieczni Nicka Nurse prowadzili momentami różnicą nawet 21 punktów (99:78) i w ostatnią część gry weszli z komfortowym prowadzeniem. Lakers byli wówczas bliscy zniwelowania strat (104:93), ale na wysokości zadania stanął niesamowity tej nocy Kyle Lowry. LeBron James kilka ostatnich minut spotkania oglądał z ławki rezerwowych. Mimo to „Jeziorowcy” zdołali zniwelować stratę do 6 punktów (113:119) po „trójce” Kyle’a Kuzmy. Goście zareagowali trafieniami z linii, na co LAL nie potrafili już odpowiedzieć.
- Pod nieobecność OG Anunoby’ego, Freda VanVleeta i Chrisa Bouchera ciężar gry na swoje barki wzięli Pascal Siakam (39 punktów, 13 zbiórek) i Kyle Lowry (37 punktów, 11 asyst, 8/13 zza łuku). Cenne minuty z ławki dostarczyli DeAndre’ Bembry (14 punktów, 7 zbiórek) i Freddie Gillespie (11 punktów, 7 zbiórek).
- Po stronie Lakers najwięcej punktów zdobył wchodzący z ławki rezerwowych Kyle Kuzma, autor 24 oczek (6/11 za trzy). Anthony Davis dołożył 12 punktów, 9 zbiórek i 7 asyst, natomiast LeBron James skompletował 19 punktów, 7 zbiórek i 6 asyst. Double-double w postaci 19 oczek i 11 zbiórek dał od siebie Andre Drummond. Pozytywny występ zaliczył też Talen Horton-Tucker (14 punktów, 7 asyst).
- Lakers odnoszą trzecią z rzędu porażkę i razem z Dallas Mavericks oraz Portland Trail Blazers mają identyczny bilans (36-28). „Jeziorowcy” plasują się jednak na 6. miejscu w tabeli konferencji zachodniej – za Dallas, ale przed Portland. Podopiecznych Franka Vogela czeka jednak jeszcze kilka wymagających spotkań, w tym bezpośredni pojedynek z Blazers, który może zadecydować o ostatecznym układzie sił przed decydującą fazą sezonu.
Wspieraj PROBASKET
- Kurtki, bluzy i buty Nike za połowę ceny! 3000 produktów! Nowa, wielka wyprzedaż
- NBA: Mecz Gwiazd ustalony? To będzie zupełnie nowe doświadczenie
- Wyniki NBA: Lakers przegrali wygrany mecz, sensacja w Toronto, błysk duetu Miller-Ball
- NBA: Doncic kolejną gwiazdą która odpocznie przez kontuzję
- NBA: Suns szykują fortunę dla Duranta. Gigantyczna inwestycja z nadzieją na mistrzostwo
- NBA: George z kolejną kontuzją, Embiid gasi pożar benzyną
- NBA: Khris Middleton jest gotowy. Dlaczego więc nie wraca?
- NBA: Bane chciał być jak Morant. Szkoda, że nie w pozytywnym sensie
- Buty Jordan za połowę ceny! 100 modeli w nowej, szybkiej wyprzedaży
- NBA: Koniec sezonu dla De’Anthony’ego Meltona