Wielu pewnie zapyta, kim jest Dominik Olejniczak. Otóż tłumaczymy, jednym z czterech Polaków występujących w NCAA. Młody podkoszowy mierzy 207 centymetrów i jest reprezentantem rocznika 96′. Takich talentów jak on, jak najbardziej nam potrzeba!


Piotr Jankowski: Jak wspominasz swoje pierwsze lata z koszykówką? Czy od samego początku wiedziałeś, że to jest to, czym będziesz zajmował się przez resztę życia?

Dominik Olejniczak: Szczerze mówiąc, to nie. Swoją grę zacząłem dość późno, a w Toruniu nie było takiego klubu, w którym mógłbym się wybić, rywalizować z rówieśnikami, nie mógłbym się pokazać. Nie dostałem się też do kadry wojewódzkiej, co nie było wielkim zdziwieniem. Grałem wtedy w koszykówkę tylko dlatego, że to lubiłem. Nie wróżyłem sobie przyszłości związanej z koszykówką, zupełnie inaczej jak teraz.

Kto miał największy wpływ na rozwój twojej koszykarskiej kariery?

Jest to kilka osób, które odegrały ważną rolę w moim życiu. Przede wszystkim muszę oczywiście wyróżnić rodziców, którzy na samym początku bardzo mocno mnie wspomagali. Następnym bardzo ważnym krokiem dla mojej kariery było pójście do SMS-u, do czego przekonali mnie właśnie rodzice. Tam rozwijałem się pod okiem trenera Janusza Kociołka, Arkadiusza Miłoszewskiego oraz przez ostatni rok Marcina Kłozińskiego rozwijałem swoje umiejętności, dość znacznie. Rozwinąłem się nie tylko pod kątem koszykarskim. Rozwinęła się moja motoryka, nabrałem sporo siły dzięki pomocy Mirka Cygana. Myślę, że to był najważniejszy moment dla mojej kariery.

Rok 2013, Portugalia. Znalazłeś się w gronie 50 najbardziej utalentowanych europejczyków z rocznika 96’. Camp prowadziły same osobistości, Carlos Boozer, czy Nate Robinson. Chyba tam cię po raz pierwszy zauważono.

Tak, tam mnie zauważono. Myślę, że większy wpływ na moją karierę miały treningi w SMSie. Na pewno camp ten miał największy wpływ na moją karierę za oceanem. Na campie byłem jedynym Polakiem, bo niestety Kamila Zywerta wykluczyła kontuzja. Właśnie z nim miałem tam pojechać. Swoją drogą też pojechałem tam w zastępstwo za jego brata, Marka, który też niestety zmagał się z urazem. Od tego czasu zaczęli do mnie pisać różni trenerzy. To był chyba taki początek mojego myślenia o wyjazdzie do Stanów. Na pewno miało to wielki wpływ na moją karierę, ale chyba nie decydujący.

Ile czasu potrzebowałeś, aby podjąć decyzję o wylocie do USA i co Cię do tego skłoniło?

Gdy wróciłem z tego campu, miałem dość spory mętlik w głowie, potrzebowałem chwilę żeby ochłonąć. Wyjazdowi towarzyszyły spore emocje, w końcu byłem tam jedynym Polakiem. Od tego czasu zacząłem myśleć o wyjeździe do Stanów, z dnia na dzień coraz poważniej. Dlaczego się na ten wyjazd zdecydowałem? Na pewno dlatego, że chciałem się dalej rozwijać. Nie ujmując polskim ekstraklasowym klubom, myślę, że nie mógłbym się w nich rozwijać tak, jak robię to tutaj. Każdy też od małego ma takie marzenie, żeby poznać tę Amerykę, taki po prostu stereotyp. Ja to marzenie spełniam.

Czym w szczególności różni się koszykówka europejska, od tej za oceanem?

Jest na pewno parę reguł, które zdecydowanie się różnią, na przykład jest sześciu zawodników walczących o zbiórki po rzucie osobistym, czyli o jedną więcej aniżeli w Europie. Niby niewielka różnica, ale jednak. Poza tym, nie gramy czterech kwart, tylko mecz trwa dwie połowy po 20 minut. Myślę, że koszykówka tutaj w Stanach jest zdecydowanie szybsza, co jest chyba największą różnicą pomiędzy koszykówką europejską, a tą w Stanach.

Jak wyglądała twoja aklimatyzacja w USA? Co było największym problemem?

Zdecydowanie największym problemem był język. Edukacja języka nie była nigdy moją dość mocną stroną, ale w momencie kiedy zdecydowałem o wyjeździe do Stanów, skończyłem liceum wziąłem się za naukę angielskiego. Jeszcze w Polsce zdążyłem się trochę podszkolić, także nie było tak źle. Teraz, w tym momencie jestem zaklimatyzowany tutaj w 100% i nie mam jakichś większych problemów.

W rozgrywkach NCAA jesteś więc pierwszoroczniakiem. Czy koledzy z drużyny przygotowali dla ciebie coś specjalnego?

Chodzi ci o chrzest, czy coś w tym stylu? Tak, koledzy z drużyny wspominali, że będą chcieli mnie ochrzcić, ale odechciało im się, gdy zobaczyli, że jestem od nich większy (śmiech).

W akademickiej lidze zadebiutowałeś w listopadzie. Lepszego debiutu nie mogłeś sobie chyba wymarzyć. Twój zespół rozgromił rywala przeszło 40 punktami, a ty otarłeś się o double-double, notując  8 punktów i 12 zbiórek.

Dobrze pamiętam ten mecz. Był to dla mnie bardzo dobry początek. Ale nie wpadałem w jakąś wielką euforię, bo był to przeciwnik z trzeciej dywizji. Na pewno byłem z siebie zadowolony, ale to był tak naprawdę początek mojej długiej drogi w Stanach.

W NCAA jesteś jednym z czterech Polaków. Utrzymujecie ze sobą kontakt?

Nie, niestety nie.

Prawdą jest to, że swego czasu twoją osobą zainteresowanie wyrażała Gonzaga Bulldogs, w barwach której występuje Przemek Karnowski?

Tak, jest to prawdą. Nie chcę jednak wchodzić w szczegóły. Jestem tutaj już przez rok, minęło sporo czasu. Nie ma sensu tego dzisiaj rozpatrywać. Skupiam się na tym co jest teraz, to jest najważniejsze.

W styczniu w Stanach zagościł szkoleniowiec reprezentacji Polski, Mike Taylor. Przyglądał on się występom kandydatów do gry w kadrze. Na twoim meczu również zagościł?

Nie wydaje mi się, nic mi nie wiadomo na ten temat. Nawet jeżeli się pojawił to nieoficjalnie, lecz szczerze mówiąc, to nie wydaje mi się, żeby był na którymś z moich meczów.

Masz już jakiś plan, co po NCAA? Twoim celem jest gra w NBA, czy raczej wolałbyś kontynuować swą karierę w Europie?

Powiem szczerze, że to wszystko zależy od moich występów przez najbliższe sezony tutaj, w Drake. Ten sezon praktycznie już się skończył, zostały nam cztery mecze. Na razie nie skupiam się na tym co będzie po szkole. Patrzę na to co jest teraz. Nie ma sensu sobie tym dodatkowo głowy zaprzątać. Teraz chcę się rozwijać, być coraz to lepszym koszykarzem z roku na rok. Stale się rozwijam, decyzję o swojej przyszłości będę podejmował jak będę już kończył tę szkołę. Jeszcze sporo pracy przede mną.

Czy założenia, jako postawiliście sobie przed sezonem zostały spełnione?

Myśleliśmy, że ten sezon będzie choć trochę lepszy. Jesteśmy trochę rozczarowani, miało być lepiej. Niestety nie wyszło, przegraliśmy trochę meczów w samych końcówkach, nic już na to nie poradzimy. Miało być trochę lepiej, ale to nas motywuje. Po sezonie będziemy się przygotowywali do następnego sezonu. Póki co, skupiamy się na tym, żeby zakończyć bieżący jak najlepiej. Po sezonie będziemy wiedzieć nad czym mamy pracować. Na pewno wyciągniemy wnioski z tego sezonu.

Jak wygląda rozkład twojego dnia w dniu wolnym od meczów, jak i podczas dnia meczowego?

Rano w dniu wolnym od meczów staramy się nadrabiać zaległości w szkole, uczęszczamy na zajęcia. Po południu przeważnie oglądamy film z poprzedniego spotkania oraz odbywamy trening. Natomiast w dniu meczowym na salę przychodzimy na pięć godzin przed meczem na rzutówkę. Później mamy wspólny posiłek. Po nim mamy dla siebie koło półtorej godziny dla siebie, zazwyczaj siedzimy w szatni i oglądamy jakieś mecze. Później na półtorej godziny przed meczem wszyscy meldujemy się na parkiecie gotowi do meczu i zaczynamy się rozgrzewać.

Jako, że trochę czasu już w USA spędziłeś, to miałeś już pewnie okazję wybrać się na mecz NBA?

Nie, niestety jeszcze nie miałem takiej okazji. Na pewno w bliskiej przyszłości na jakiś mecz się wybiorę, za chwilę kończymy sezon. Najbliżej mam bodajże do Chicago, gdzie podróż autobusem zajmuje około 5 godzin, zaś lot samolotem trwa około 45 minut.

Któremu z zespołów kibicujesz?

Oczywiście Oklahoma City Thunder.

Koszykarz, który zawsze cię inspirował?

Zdecydowanie Marc Gasol. Nie tyle co inspirował, ale wciąż inspiruje. Strasznie podoba mi się jego styl, do tego jest Europejczykiem. Staram się śledzić jego grę, podpatrywać kilka zagrywek, których później uczę się na treningach.

Czego możemy ci życzyć w tym roku?

W obecnym momencie to na pewno zwycięstw w nadchodzących czterech meczach, żeby jak najlepiej skończyć ten sezon. Potem będę pewnie przygotowywał się do gry w kadrze. Jesteśmy w dywizji B, dlatego fajnie byłoby awansować do dywizji A. To są moje najbliższe plany, a przynajmniej te na których póki co się skupiam.


Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna



  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    0 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments