Czasami zapominamy, jak spektakularnym graczem potrafił być Allen Iverson. Lider Philadelphii 76ers trafił 54 punkty w starciu z Toronto Raptors, bez pardonu odsyłając do domu Vince’a Cartera i jego kanadyjskich kolegów. Ten mecz na pewno jest wart odświeżenia.
To były półfinały play-off wschodniej konferencji. Philadelphia 76ers przegrała w pierwszym meczu rywalizacji 93:96, a Vince Carter zaaplikował rywalowi 35 punktów. Mocno tym wjechał na ambicje Allenowi Iversonowi, który postanowił odkuć się w spotkaniu numer dwa. Wyszedł z naładowanym magazynkiem i zakończył spotkanie z dorobkiem 54 punktów.
To bez wątpienia jeden z najlepszych indywidualnych występów w karierze byłego gracza Szóstek. To była naprawdę ekscytująca seria play-off. Zespoły wymieniały się ciosami doprowadzając do meczu numer siedem, który odbył się w Philly. Raptors przegrywali 87:88 na kilka sekund przed końcem. Carter wówczas spudłował rzut za dwa, który dałby jego ekipie wygraną.
Iverson i spółka awansowali do finału konferencji, gdzie czekała ich kolejna siedmiomeczowa seria, tym razem z Milwaukee Bucks. Udało im się awansować, ale pozbawieni dodatkowych sił, w wielkim finale nie sprostali Kobemu Bryantowi i Shaquille’owi O’Nealowi. Iverson pozostał więc z tym znakomitym występem indywidualnym w serii z Raptors, ale bez pierścienia.
Z pewnością warto obejrzeć ten mecz, jeśli dotąd nie mieliście okazji.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Kibice poszli za daleko. Oto co zaczęli robić po oddaniu Luki Doncicia
- NBA: Ben Simmons znalazł nowy klub! Z nim powalczą o tytuł?!
- NBA: Przyszłość Duranta ważyła się do ostatniej chwili. Na stole były konkretne oferty!
- NBA: Tak wygląda „braterska miłość”? Między graczami Sixers zawrzało
- NBA: Te zespoły chciały Bradleya Beala! Wiemy, co poszło nie tak