Nie jest tajemnicą, że lider Milwaukee Bucks jest wściekły na miejsce w tabeli, które zajmuje jego zespół. Dlatego właśnie Giannis gra ostatnio bardzo agresywnie. Bucks przegrali dwa ostatnie mecze i zrobią wszystko, aby przerwać złą passę. Zapraszamy na niedzielny wieczór z NBA, bo zaczynamy już o 19:00, a kolejny mecz startuje o 21:30!
Philadelphia 76ers – Chicago Bulls, godz. 19:00
- Philadelphia 76ers z problemami zaczęła tegoroczny sezon regularny. Przez liczne urazy czołowych graczy drużyna z Miasta Braterskiej Miłości przegrała 15 z pierwszych 20 spotkań. W ostatnim meczu pokonała jednak rozpędzonych Orlando Magic. To może być impuls, który zapoczątkuje powrót Szóstek do czołówki Wschodu. Do składu po kontuzji wrócił też Paul George, który z pewnością wspomoże 76ers.
- Z kolei Chicago Bulls, kolejny sezon, przeplatają solidne mecze z bolesnymi porażkami. W ostatnich tygodniach głośno jest o zawodnikach, których Byki są skłonne wymienić. Do takich należy Nikola Vucevic, który w niedawnym spotkaniu przeciwko San Antonio Spurs zanotował 39 “oczek”. Pewny swojej przyszłości nie może być nawet największa gwiazda Bulls – Zach LaVine. Skrzydłowy gra wprawdzie dosyć nieregularnie, ale gdy złapie rytm, staje się niezwykle groźny.
- W barwach Byków zabraknie kontuzjowanego od dłuższego czasu Patricka Williamsa, a pod znakiem zapytanie stoi występ Lonzo Balla i Coby’ego White’a. Ze strony Szóstek fani oczekują powrotu Joela Embiida, ale nie wiadomo czy zobaczymy go dzisiaj na parkiecie.
- Dzisiejszy mecz będzie pierwszym spotkaniem między tymi dwoma zespołami w tegorocznych rozgrywkach, zapowiada się jednak emocjonująco. 76ers mają szansę, by złapać rytm i nabrać wiatru w żagle. Bulls są zaś drużyną nieprzewidywalną, która może zaskoczyć nadspodziewanie dobrym meczem. Spoglądając na statystyki, warto zaznaczyć, że Byki są w ligowej czołówce pod względem zdobywanych punktów. Zespół z Philadelphi jest niemalże najgorszy w tej kategorii, ale może poszczycić się zwartą i solidną defensywą. To zapowiada interesujące spotkanie, dla którego warto zasiąść przed telewizorem.
Milwaukee Bucks – Brooklyn Nets, godz. 21:30
- Milwaukee Bucks to jedna z najciekawszych drużyn do obserwowania w tym sezonie. Pierwsze kilkanaście meczów było istnym koszmarem dla sympatyków Kozłów, jednak od tamtego momentu drużyna z Milwaukee zmieniła swoje oblicze. Między innymi zanotowała serię siedmiu zwycięstw z rzędu, przegrała jednak dwa poprzednie spotkania. To powoduje, że Bucks mogą pochwalić się zaledwie bilansem 11-11, który jest zdecydowanie poniżej ich aspiracji. Szczególnie odczuwa to lider zespołu – Giannis Antetokounmpo. Najwyraźniej Grek chce przełożyć swoje niezadowolenie na lepsze rezultaty, bowiem notuje w ostatnim czasie fenomenalne statystyki, co napędza grę Kozłów. Nic nie wskazuje na to, by dzisiaj miało być inaczej.
- Brooklyn Nets wchodzili w sezon z ogromnym komfortem psychicznym, ponieważ nie oczekiwano od nich w zasadzie niczego. Kilkukrotnie sprawili już silnym zespołom niemałą niespodziankę, co spowodowało że z bilansem 10-13 plasują się na ósmym miejscu w Konferencji Wschodniej. Liderem zespołu jest Cam Thomas, który jednak przez uraz nie wystąpi w dzisiejszym spotkaniu. Mimo tego Nets mają potencjał, by powalczyć o korzystny rezultat.
- Ekipa z Wielkiego Jabłka rozegrała już jedno spotkanie przeciwko Bucks, w którym odniosła niespodziewane zwycięstwo. Z pewnością podopieczni Doca Riversa będą chcieli się zrewanżować, co dodatkowo podkręci tempo spotkania i zapewni nie lada widowisko.
Charlotte Hornets – Indiana Pacers, godz. 23:00
- W ostatnim meczu, rozpoczętym w niedzielę czasu polskiego Indiana Pacers podejmie Charlotte Hornets. Oglądanie meczów Szerszeni to czyste kino akcji. Spektakularne akcje to niemal norma dla fanów Hornets. Zazwyczaj ich autorem jest lider zespołu – LaMelo Bal, ale pod jego nieobecność, drugoroczniak, Brandon Miller stara się “pociągnąć” ofensywę swojego zespołu. Wprawdzie nie przynosi to zbyt dobrych rezultatów, ale oglądanie gry Szerszeni zawsze przysparza wielu emocji, które dodatkowo potęgują żywiołowe komentarze Erica Collinsa.
- Indiana Pacers słynie ze świetnej ofensywy, która generuje wiele stosunkowo prostych punktów z kontrataku. Motorem napędowym ekipy Ricka Carlisle’a jest Tyrese Haliburton. Rozgrywający nie może zaliczyć początku sezonu do udanych i w ostatnich meczach stara się odzyskać rytm, do jakiego nas przyzwyczaił. Statystyki pokazują, że młody lider Pacers znacznie lepiej radzi sobie podczas spotkań na własnej arenie, a dzisiaj to właśnie Hornets przylatują do Indiany.
- Mecz zapowiada się emocjonująco, ponieważ może dostarczyć wielu ekscytujących zagrań. Szczególnie odczuwalny będzie kontrast między grą obu zespołów, gdyż Pacers to jedna z najszybciej grających drużyn w lidze, zaś Hornets są pod tym względem w dolnej części zestawienia. Jednak, mimo braku LaMelo, Hornets będą chcieli powalczyć o korzystny rezultat, co zwiastuje zacięty i godny obejrzenia mecz.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!