Od kilku tygodni zespoły prowadziły rozmowy z ligą i zawodnikami w kwestii zredukowania zarobków o kilkadziesiąt procent. Tymczasem okazuje się, że 15 kwietnia żaden z koszykarzy nie straci nawet grosza. Czy to na pewno rozsądne?
Jak podał Adrian Wojnarowski z ESPN, NBA porozumiała się ze związkiem zawodników (NBPA) i 15 kwietnia wszyscy gracze ligi dostaną pełną wypłatę. To wszystko mimo faktu, że nie grają już od prawie miesiąca. Najwyraźniej liga wychodzi z założenia, że mecze, które dotąd nie zostały rozegrane, zostaną odrobione w późniejszym terminie, więc tak czy inaczej zespoły powinny koszykarzom zapłacić.
Problem jednak polega na tym, że np. Utah Jazz z powodu dziury finansowej musieli zwolnić blisko 200 pracowników, zatem czy to do końca fair? W ostatnich dniach komisarz Adam Silver oraz dyrektora NBPA – Michele Roberts rozmawiali na temat wstrzymania części wypłat, ale ostatecznie do porozumienia nie doszli. Rozmawiać jednak będą dalej, ponieważ kolejne transze dla zawodników zaplanowano na 1 maja.
Liga nadal naciska na to, by procent redukcji zarobków był uzależniony od liczby nierozegranych przez zawodników meczów. To oznaczałoby obcięcie wynagrodzenia o około 20%. W wielu przypadkach może się to okazać po prostu za mało z uwagi na fakt, że zespoły w tym momencie na niczym nie zarabiają. Sytuacja zaczyna się wszystkim wymykać spod kontroli, zwłaszcza, że nadal de facto nie wiadomo, co nas czeka…
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET