Rozgrywki sezonu zasadniczego w konferencji wschodniej miały od początku jednego faworyta, który nie zawiódł i jest nim także u progu najważniejszej części sezonu. Za jego plecami toczył się zacięty bój o zajęcie kolejnych miejsc.
1. Boston Celtics (64-18) – 8. Miami Heat (46-36) lub Chicago Bulls (39-43)
Przewaga z jaką Boston Celtics zakończyli sezon zasadniczy jest jedną z największych w historii NBA. Nad drugimi w tabeli konferencji wschodniej New York Knicks mają przewagę 14 zwycięstw. To największa różnica od 1976 roku kiedy to Golden State Warriors wygrali zachód mając na koniec sezonu o 16 wygranych więcej niż drudzy Seattle Supersonics. Ale mistrzostwa nie zdobyli, nawet nie awansowali do finałów NBA, przegrywając po drodze z Phoenix Suns.
Taki scenariusz byłby katastrofą dla Celtics, którzy zdominowali sezon zasadniczy i są zdecydowanym faworytem co najmniej do wizyty w finale NBA. Potencjalni rywale nie sprawili w ostatnim roku im większego problemu. Zarówno z Bulls, jak i z Heat wygrali wszystkie trzy starcia. Jeśli dodamy do tego kontuzje w szeregach rywali – Jimmy’ego Butlera w Miami i Alexa Caruso w Chicago, odniesione podczas pierwszego meczu play-in, to można zakładać bardzo krótką serię. Butler według doniesień Shamsa Charanii wypada z gry na kilka tygodni. To wyklucza jego grę w ewentualnej serii z Bostonem.
Oczywiście drużyna z Bostonu ma swoje demony do zwalczenia. Te demony to ubiegłoroczne finały konferencji z Heat, w których przegrywali 0-3, później remisowali 3-3, żeby przegrać ostatni siódmy mecz na własnym parkiecie. Teraz pałają żądzą rewanżu. Mają silniejszy skład, wzmocniony Jrue Holidayem i Kristapsem Porzingisem, którzy mają im pomóc w awansie do finału NBA. Dla nich pierwsza runda ma być tylko obowiązkiem do spełnienia na drodze do celu.
Bilans w sezonie zasadniczym: Celtics – Heat 3:0, Celtics – Bulls 3:0
Liderzy statystyczni:
Jayson Tatum – 26,9 pkt, 8,1 zb, 4,9 as
Jaylen Brown – 23,0 pkt, 5,5 zb, 49,9% z gry
Kristaps Porzingis – 20,1 pkt, 7,2 zb, 1,9 blk, 51,6% z gry
Derrick White – 15,2 pkt, 5,2 as, 1,2 blk, 39,6% za trzy
Jimmy Butler – 20,8 pkt, 5,3 zb, 5,0 as, 41,4% za trzy
Tyler Herro – 20,8 pkt, 5,3 zb, 4,5 as
Bam Adebayo – 19,3 pkt, 10,4 zb, 3,9 as, 52,1% z gry
Terry Rozier – 16,4 pkt, 4,6 as
DeMar DeRozan – 24,0 pkt, 5,3 as
Coby White – 19,1 pkt, 5,1 as
Nikola Vucevic – 18,0 pkt, 10,5 zb
Ayo Dosunmu – 12,2 pkt, 3,2 as, 50,1% z gry
2. New York Knicks (50-32) – 7. Philadelphia 76ers (47-35)
23 lata minęły od ostatniego razu kiedy New York Knicks zakończyli sezon z 50 zwycięstwami. Z kolei 24 lata minęły od czasu gdy dwa razy z rzędu przeszli pierwszą rundę play-off. I teraz wcale nie jest powiedziane, że łatwo uda się tego dokonać. Knicks trafili najgorzej jak mogli jeśli chodzi o drużyny z dolnej połowy tabeli. Trafili na 76ers, którzy ze zdrowym Joelem Embiidem mają bilans w lidze na poziomie Boston Celtics. A że ubiegłoroczny MVP wrócił do zdrowia, to znów straszy całą ligę.
Gdy Embiid jest na boisku Sixers mają bilans 31-8, co daje im 79,5% zwycięstw. Celtics wygrali w całym sezonie 78,0% meczów. Samo to pokazuje jak wielką wartość ma dla swojego zespołu. Ale oczywiście zawsze pojawia się przy nim znak zapytania. Czy będzie zdrowy? A jeśli tak, to jak długo? Knicks mają kogo przeciwko niemu wystawiać. Zadanie ograniczenia najlepszego strzelca NBA dostaną Isaiah Hartenstein i Mitchell Robinson.
W jedynym meczu, w którym Embiid zagrał w tym sezonie Knicks byli lepsi aż o 36 punktów. Pozostałe trzy mecze rozgrywane były bez jego udziału. Oba zespoły mocno przemeblowały skład w trakcie zamknięcia okna transferowego przez co trudno znaleźć punkt odniesienia w ich poprzednich potyczkach. Niemniej tak jak wyżej rozstawionym będzie trudno zatrzymać wciąż panującego MVP ligi, tak w drugą stronę zadaniem numer 1 będzie zatrzymanie Jalena Brunsona, który ma fenomenalną drugą część sezonu. Po przerwie na Mecz Gwiazd zdobywa średnio 31,1 punktu i rozdaje 7,3 asysty.
Problemem drużyny z Nowego Jorku jest brak klasycznej opcji numer 2 w ataku. Sixers takową posiadają mając Tyrese’a Maxeya. Tu jednak rywale mają kim odpowiedzieć. Do jego krycia oddelegowani zostaną zapewne Josh Hart, a momentami nawet może to być O.G. Anunoby. W drugą stronę nie ma aż takiego zagrożenia. Owszem Donte DiVincenzo potrafi się rozstrzelać, ale nie jest to zawodnik, który sam będzie dźwigał ciężar zdobywania punktów. A to akurat Maxey potrafi.
Bilans w sezonie zasadniczym: 3-1 dla Knicks
Liderzy statystyczni:
Jalen Brunson – 28,7 pkt, 6,7 as, 40,1% za trzy
Donte DiVincenzo – 15,5 pkt, 3,7 zb, 40,1% za trzy
O.G. Anunoby – 14,1 pkt, 4,4 zb, 1,7 prz
Bojan Bogdanovic – 10,4 pkt, 37,0% za trzy
Joel Embiid – 34,7 pkt, 11,0 zb, 5,6 as, 1,7 blk, 52,9% z gry
Tyrese Maxey – 25,9 pkt, 6,2 as
Tobias Harris – 17,2 pkt, 6,5 zb
Kelly Oubre Jr. – 15,4 pkt, 5,0 zb, 1,1 prz
Eksperci FUKSIARZ.PL nie są w stanie wskazać faworyta tej serii — kurs na wygraną zarówno Sixers, jak i Knicks wynosi 1,85.
3. Milwaukee Bucks (49-33) – 6. Indiana Pacers (47-35)
Są takie drużyny i tacy zawodnicy w NBA, którzy wydaje się że są przeklęci. Że zawsze w najważniejszym momencie zawiedzie ich zdrowie. I kolejny raz stało się to w przypadku Giannisa Antetokounmpo. Grek, który rozgrywał być może najlepszy sezon w karierze (chociaż ma dwie nagrody MVP), doznał urazu bez kontaktu w jednym z ostatnich meczów sezonu zasadniczego i na pewno opuści początek serii z Indiana Pacers. Serii, w której ze względu na wiele aspektów Bucks nie są faworytem. A akurat on byłby tym, który najwięcej daje swojej drużynie.
Wystarczy spojrzeć na bilans bezpośrednich spotkań w sezonie zasadniczym. 4-1 dla Pacers, a jedyne zwycięstwo drużyna z Milwaukee odniosła gdy ich lider zdobył najlepsze w karierze 64 punkty. Pozostałe cztery spotkania, w tym półfinał rozgrywek o puchar NBA padły łupem drużyny z Indianapolis, która wtedy grała w innym składzie i innym stylu.
Od ich ostatniej potyczki wiele się zmieniło. Na ławce Bucks zasiada Doc Rivers, co nie jest pozytywne dla tej drużyny. Z nim jako trenerem wygrali 17 meczów, a przegrali 19. Gdybyśmy to przełożyli na cały sezon, to przedwczoraj oglądalibyśmy starcie Milwaukee z Atlanta Hawks o uniknięcie odpadnięcia. Z kolei po stronie rywala do drużyny dodany został Pascal Siakam, który zmienił całe oblicze zespołu.
Lider Pacers z początku sezonu, Tyrese Haliburton przesiadł się na fotel pasażera i umożliwił Kameruńczykowi granie pierwszych skrzypiec. To ogromna zasługa trenera Ricka Carlisle’a, który rozpoczął sezon z drużyną, która olśniewała w ataku i dusiła przeciwników tempem swojej gry, zdobywając najwięcej punktów w lidze. A gdy dostał od kierownictwa klubu gracza, który zmienia sposób gry, bardzo szybko zaadaptował do tego drużynę i nie stracił nic z jakości patrząc na wyniki.
Przy nieobecności Giannisa jeszcze więcej będziemy wymagali od Damiana Lillarda. Legenda Blazers ma za sobą trudny sezon. Nie może odnaleźć się w roli opcji numer 2 w ataku zespołu, do tego nie służy mu przeprowadzka do Milwaukee połączona z prywatnymi problemami. Przez to widzieliśmy często Dame’a zagubionego, regularnie pudłującego, takiego na którym nie można polegać. To ostatnia szansa dla niego na zmianę tego odbioru.
Jeśli Pacers wygrają tę serię, to może dojść do prawdziwego trzęsienia ziemi w Bucks. W tej chwili tylko drużyna płaci trzem trenerom. Riversowi, a także zwolnionym Adrianowi Griffinowi i nawet Mike’owi Budenholzerowi. Brak sukcesu w tym sezonie to jasny sygnał, że zostały podjęte złe decyzje i play-off mogą to tylko uwidocznić.
Bilans w sezonie zasadniczym: 4-1 dla Pacers
Liderzy statystyczni:
Giannis Antetokounmpo – 30,4 pkt, 11,5 zb, 6,5 as, 1,1 blk, 61,1% z gry
Damian Lillard – 24,3 pkt, 7,0 as
Khris Middleton – 15,1 pkt, 5,3 as, 49,3% z gry
Bobby Portis – 13,8 pkt, 7,4 zb, 50,8% z gry, 40,7% za trzy
Pascal Siakam – 21,3 pkt, 7,8 zb, 54,9% z gry
Tyrese Haliburton – 20,1 pkt, 10,9 as
Myles Turner – 17,1 pkt, 6,9 zb, 1,9 blk, 52,4% z gry
Aaron Nesmith – 12,2 pkt, 41,9% za trzy
Eksperci FUKSIARZ.PL nie są w stanie wskazać faworyta tej serii — kurs na wygraną zarówno Bucks, jak i Pacers wynosi 1,85.
4. Cleveland Cavaliers (48-34) – 5. Orlando Magic (47-35)
Cleveland Cavaliers wyraźnie prowadzą z Charlotte Hornets w ostatnim meczu sezonu zasadniczego i w razie zwycięstwa „grozi” im awans na trzecie miejsce w konferencji i rywalizacja z Indiana Pacers. Trener J.B. Bickerstaff wpuszcza z ławki jeszcze głębsze rezerwy niż te, które grały przez większość meczu, przegrywa końcówkę meczu 14:32 i całe spotkanie. Drużyna jest wybuczana i wygwizdana przez swoich kibiców. Ale cel jest zrealizowany. Przeciwnikiem będą Orlando Magic.
Powiedzieć, że nie lubię takich zagrywek to jak nic nie powiedzieć. Dla mnie samo wystawianie w ostatnim meczu nie swoich najlepszych graczy, tylko drugi garnitur już jest oszustwem. A to co zrobili Cavaliers to po prostu podłożenie się przeciwnikowi. Brakowało tylko tego, żeby Hornets nie chcieli tego wygrać, bo zależy im na większej liczbie piłeczek przy loterii draftu. Nie będę zatem ukrywał, że z tego powodu nie życzę drużynie z Ohio zwycięstwa.
Mają jednak swoje walory, które mogą przeciągnąć serię na swoją stronę. Przede wszystkim jest to Donovan Mitchell, który po ubiegłorocznej porażce w pierwszej rundzie play-off będzie chciał udowodnić, że jest kimś więcej niż tylko liderem zespołu średniego w NBA. Że stać go na poprowadzenie zespołu dalej. Podobnie ma się sytuacja z trenerem Bickerstaffem, który jak już pisaliśmy walczy o swoją posadę.
W tym sezonie Cavaliers zawodzili, a na drugim biegunie byli Magic. Co prawda końcówka poprzedniego sezonu już była dla nich obiecująca, jednak chyba nikt nie spodziewał się, że będą tak blisko posiadania przewagi własnego parkietu w pierwszej rundzie play-off. Wielka w tym zasługa trenera Jamahla Mosleya, ale też rozwoju zawodników. Paolo Banchero w swoim zaledwie drugim sezonie udowodnił, że wybranie go z pierwszym numerem draftu nie było złym posunięciem.
Jalen Suggs stał się jednym z najlepszych defensorów w lidze, a Cole Anthony kandydatem do otrzymania kilku głosów w głosowaniu na najlepszego rezerwowego ligi. A jeśli zestawimy to z regresem, który zanotowali Markelle Fultz i Franz Wagner, to już teraz widzimy jak duży potencjał drzemie w tym zespole. Przypominają mi trochę Oklahoma City Thunder z początków kariery Kevina Duranta i Russella Westbrooka.
Życzę im awansu do drugiej rundy i jak najdłuższej rywalizacji z Boston Celtics. W tym roku pewnie jeszcze przegranej. Ale kto wie co będzie za rok. W tym tempie rozwoju możemy obserwować jedną z drużyn, która zadomowi się w czołówce konferencji wschodniej na lata.
Bilans w sezonie zasadniczym: 2-2
Liderzy statystyczni:
Donovan Mitchell – 26,6 pkt, 6,1 as, 1,8 prz
Darius Garland – 18,0 pkt, 6,5 as
Jarrett Allen – 16,5 pkt, 10,5 zb, 1,1 blk, 63,4% z gry
Evan Mobley – 15,7 pkt, 9,4 zb, 1,4 blk, 58,0% z gry
Paolo Banchero – 22,6 pkt, 6,9 zb, 5,4 as
Franz Wagner – 19,7 pkt, 5,3 zb, 3,7 as
Jalen Suggs – 12,6 pkt, 1,4 prz, 39,7% za trzy
Cole Anthony – 11,6 pkt, 3,8 zb
Według ekspertów FUKSIARZ.PL faworytem serii są Cavaliers — kurs na ich wygraną wynosi 1,48. Jeśli ktoś uważa, że Magic sprawią niespodziankę, może postawić taki zakład po kursie 2,47.
Intersuje Cię konferencja zachodnia? Ją też zapowiedzieliśmy.
***