Zaledwie trzy minuty trwał dla Zacha LaVine’a mecz Chicago Bulls z Golden State Warriors. Jeden z liderów rotacji zespołu Byków opuścił parkiet, ponieważ poczuł dyskomfort w lewym kolanie. Wkrótce zostaną wykonane szczegółowe badania.
Takie wieści zawsze są niepokojące w przypadku zawodnika, który w swojej karierze miał już problemy z kolanem. Zach LaVine w 2017 roku będąc zawodnikiem Minnesoty Timberwolves zerwał więzadło. Poprzedniej nocy poczuł coś niepokojącego w lewym kolanie, gdy skoczył do zbiórki w ataku. Od razu powiadomił sztab medyczny i udał się do szatni, gdzie lekarze mogli wstępnie zweryfikować, jak poważna jest sytuacja.
LaVine do gry już nie wrócił, a jego Chicago Bulls zostali całkowicie przez Golden State Warriors rozbici. Nie to jest jednak w tym momencie najważniejsze. Kluczowe dla zawodnika i zespołu jest to, by uraz nie okazał się poważny i po – ewentualnej – krótkiej przerwie Zach mógł wrócić do rywalizacji w czołówce wschodniej konferencji. Wkrótce zapewne poznamy wyniki szczegółowych badań kontuzjowanego kolana.
W Chicago panuje jednak optymizm. Doniesienia wskazują na to, że uraz nie jest poważny i nie powinniśmy drżeć o zdrowie jednego z liderów rotacji. LaVine rozgrywa fantastyczny sezon i jest jednym z powodów, przez które traktujemy Bulls jako wiarygodnego kandydata do walki o najwyższy laur. Wychowanek UCLA w 37 meczach notował średnio 25,6 punktu, 4,9 zbiórki i 4,3 asysty trafiając 49,1 FG% i 41,2 3PT%. Stworzył zgrany duet z DeMarem DeRozanem.