Gdy wraca jeden, drugi musi pauzować. Brooklyn Nets postanowili dokładniej zdiagnozować problem Jamesa Hardena i stwierdzili, że ten potrzebuje dłuższej przerwy niż ta zafundowana ostatnio. Lepsza informacja dotyczy Kevina Duranta, który jest w 99% gotowy do gry.
W ostatnim meczu Brooklyn Nets James Harden wytrzymał zaledwie cztery minuty. Gdy tylko wzrosła intensywność zawodnik znów poczuł, że coś ciągnie go z tyłu nogi i postanowił nie ryzykować. Problem dotyczy ścięgna podkolanowego – miejsca, które trzeba wyleczyć raz a dobrze, by nie sprawiało kłopotów na późniejszym etapie. Jesteśmy na kilka tygodni przed startem play-offów, więc zespoły zaczynają zwracać szczególną uwagę na zdrowie liderów.
Nets ogłosili więc, że przerwa Hardena potrwa około dziesięciu dni, choć może się wydłużyć. Wszystko zależy od tego, jak noga będzie reagowała w trakcie treningów. Harden będzie pracował na mniejszych obciążeniach. Zespół musi jednak uważać, by przy okazji nie wypadł z optymalnej formy fizycznej. Około dwóch tygodni przerwy oznacza, że Harden nie traci szans w walce o MVP sezonu regularnego – nadal może mieć mocną końcówkę rozgrywek, która będzie jego przewagą.
Początek sezonu niczym MVP miał Kevin Durant. W pewnym momencie złapał jednak uraz ścięgna podkolanowego – znacznie poważniejszy niż to, z czym mierzy się Harden. Według informacji ESPN, Durant może wrócić do gry w kolejnym meczu swojego zespołu, czyli przeciwko New Orleans Pelicans. To da skrzydłowemu wystarczająco dużo czasu, by przed rozpoczęciem fazy posezonowej złapać odpowiedni rytm i formę.
Durant nie grał od 13 lutego, więc jego przerwa wydłużyła się niemal do dwóch miesięcy. To podkreśla, jak bardzo asekuracyjnie sztab medyczny Nets podchodził do kontuzji jednej z największych gwiazd ligi. Harden, Durant i Kyrie Irving grali ze sobą w zaledwie siedmiu meczach. Przed play-offami powinno im się jeszcze udać złapać kilka spotkań. Czasu jednak nie będą mieli za wiele. Mimo wszystkich trudności cały czas walczą z Philadelphią 76ers o “jedynkę” wschodu.