Ja Morant jest jedną z najbardziej ekscytujących postaci nowożytnej ery NBA, nawet jeśli powody takiego stanu rzeczy nie zawsze można zaliczyć do pozytywnych. Jeśli akurat jednak koszykarz Memphis Grizzlies nie wymachuje bronią podczas transmisji na żywo ani nie wykonuje gestu celowania do rywali, jego eksplozywny styl gry w połączeniu z efektownymi wsadami sprawia, że po prostu przyjemnie się go ogląda. Niestety, wygląda na to, że wkrótce może się to zmienić.
Być może już wkrótce kibice koszykówki będą musieli się pożegnać z nierzadko zaprzeczającym prawom grawitacji lotom ku obręczy w wykonaniu gwiazdora Memphis Grizzlies. Przedsmak tego można było zobaczyć już we wtorek, gdy Ja Morant w jednej z akcji podczas drugiej kwarty spotkania z Dallas Mavericks przechwycił piłkę i ruszył sam w stronę kosza, po czym skończył akcję… zwyczajnym, dwuręcznym wsadem, który raczej nie trafi do zestawienia highlightsów wieczoru, jak wiele jego zagrań w (nawet całkiem bliskiej) przeszłości. Zapytany o tę sytuację po meczu 25-latek odpowiedział w sposób, który zaskoczył chyba wszystkich.
– Staram się już w ogóle nie robić wsadów. Myślicie, że żartuję, a ja jestem śmiertelnie poważny – miał stwierdzić według informacji podanych przez Tima Bontempsa z ESPN.
– Czasami, gdy zostanę uderzony w powietrzu i [faul] nie zostanie odgwizdany, muszę przez to pauzować dłużej, niż powinienem. Oczywiście czasem sędziowie odgwiżdżą przewinienie, ale ja i tak w międzyczasie zdążę już wylądować na parkiecie, a po meczu czuję skutki tego upadku. Więc zamierzam ograniczać ten element mojej gry. Dwa punkty to zawsze dwa punkty. Liczy się to, że je zdobędę, a nie w jaki sposób – wytłumaczył swój punkt widzenia rozgrywający Miśków.
Nie da się ukryć, że jest w tym jakaś logika. Mówiąc o byciu „uderzonym w powietrzu” Morant prawdopodobnie miał na myśli wydarzenie z zeszłego miesiąca, gdy podcięto mu nogi podczas próby wykończenia alley-oopa. Christian Koloko, środkowy Los Angeles Lakers, spowodował wówczas upadek, w wyniku którego Ja doznał urazu biodra, co wykluczyło go z gry na aż osiem spotkań.
Wprawdzie błyskawiczne osiągnięcie przez byłego gracza Murray State statusu gwiazdy NBA wynikało przede wszystkim z efektownych wsadów i akrobatycznych wykończeń akcji, to jednak taki styl gry ma swoją – niemałą zresztą – cenę. Ryzykując własnym ciałem, 25-latek narażał się na kontuzje, które były częstym efektem jego powietrznych popisów. Podobnie rzecz się miała swego czasu z ulubieńcami kibiców, takimi jak Derrick Rose czy Dwyane Wade. Obaj doznali urazów, które zmieniły bieg ich karier. Tymczasem Morant zdaje się dojrzewać i wyraźnie planuje zrobić krok wstecz, by nie narażać swojego organizmu na kolejne perypetie natury zdrowotnej.
Decyzja wciąż młodego koszykarza to zdecydowanie dobre wieści dla Grizzlies. Trener Taylor Jenkins z pewnością potrzebuje swojego zawodnika w najlepszej możliwej kondycji. Zdobywający średnio 22 punkty, 4,1 zbiórki oraz 8,6 asysty na mecz Ja to nieodzowny element tej układanki. Powodzenie drużyny w dużej mierze zależy od jego nieprzeciętnych umiejętności kreowania akcji. Z nim na parkiecie Miśki zdobywają średnio o 13,7 punktu więcej na 100 posiadań niż to czynią bez niego. I tylko kibiców żal, bo na niesamowite „paki” w wykonaniu dwukrotnego All-Stara patrzy się z przyjemnością. Trzeba liczyć na to, że będzie się tylko ograniczał, a nie zrezygnuje z nich całkowicie. A nawet jeśli, na pewno wymyśli coś innego, by oczy sympatyków koszykówki były skierowane w jego stronę. Oby tylko z pozytywnych powodów.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!
Wspieraj PROBASKET
