Koszmarne dni w ubiegłym tygodniu przeżył Karl-Anthony Towns, który z powodu infekcji gardła wylądował w szpitalu. Choroba spowodowała, że środkowy miał problemy z oddychaniem, a na dodatek zmuszony był przez dłuższy czas leżeć w łóżku. Efektem tego jest utrata prawie ośmiu kilogramów wagi.
Z opóźnieniem przygotowania do nowego sezonu zaczyna Karl-Anthony Towns, który z powodu infekcji gardła nie był w stanie dołączyć do reszty drużyny na obóz treningowy. Środkowy dopiero w sobotę otrzymał zgodę od lekarzy na wstanie z łóżka, a w poniedziałek po raz pierwszy przed startem nowego sezonu NBA miał okazję porozmawiać z dziennikarzami. – Wciąż dochodzę do siebie – oznajmił i dodał, że było tak źle, że „martwił się o rzeczy ważniejsze niż koszykówka”.
Choroba sprawiła bowiem, że zawodnik Minnesota Timberwolves miał problemy z oddychaniem. Dodatkowo przez kilka dni był przykuty do łóżka i stracił w tym czasie na wadze niemal osiem kilogramów. Teraz podkoszowy powoli wraca do zdrowia i pewne jest, że nie zagra on co najmniej w pierwszym przedsezonowym meczu Wilków, które w nocy z wtorku na środę zmierzą się z ekipą Miami Heat na wyjeździe.
Towns musi najpierw odbudować kondycję, zanim będzie mógł wrócić na parkiet. Utrudni to więc nieco przygotowania Wolves do nadchodzących rozgrywek, w których to 26-latek stworzy duet z Rudym Gobertem, którego Wilki pozyskały tego lata w wymianie z Utah Jazz. Fani ekipy z Minneapolis mają zresztą duże nadzieje na przyszły sezon, tym bardziej że Towns dopiero wchodzi w najlepsze lata swojej kariery, a dopiero co podpisał 4-letnie przedłużenie umowy z klubem.