Całkiem niedawno na nowo ożywiła się dyskusja na temat odpoczynku gwiazd w sezonie regularnym. Popularne jest porównywanie tych obecnych postaci do legend lat ’80 i ’90, które grały wszystkie mecze w sezonie. W dyskusji pojawił się dość nieoczekiwany argument.
Źródłem tych rewelacji są anonimowi informatorzy, lecz potężnego kalibru – to generalny menedżer oraz były zawodnik NBA. Co obaj zauważyli to fakt, że gracze obecnej ery, lepiej od swoich poprzedników, spisują się na wyjazdowych meczach. Za ten stan rzeczy, według cytowanego GM-a, odpowiada… Tinderyzacja ligi.
Cóż to za pojęcie? Oczywiście od aplikacji Tinder, która w zamyśle pomaga poznawać ludzi z najbliższej okolicy, a w praktyce często jest narzędziem do znajdywania osoby, która ma chęć na przeżycie z nami jednonocnej przygody.
Niektórzy koszykarze NBA to natomiast wielcy miłośnicy kobiet. Znamy opowieści dotyczące Wilta Chamberlaina czy Magica Johnsona, których miłosne podboje liczy się w tysiącach. Panowie musieli te towarzyszki gdzieś znaleźć, poznać, spędzić czas, którego mogło następnie brakować na trening czy przygotowanie mentalne. Dzisiejsi zawodnicy proces ten skracają, wedle wspomnianego byłego zawodnika, o ok. 2 godziny: – To absolutna prawda, że w porównaniu do graczy sprzed 15 lat, dziś zawodnicy przeznaczają przynajmniej 2 godziny więcej na sen, uprawiając seks podczas meczów wyjazdowych. Bez flirtowania, bez wychodzenia do klubu. Nie muszą tracić czasu na jedzenie czegoś po wizycie w klubie, jedzą przed pójściem do hotelu.
Były gwiazdor (to rzekomo gracz formatu All-Star) dodaje również, że wśród koszykarzy popularniejszy jest nawet Instagram, aniżeli Tinder. Nie dziwi ten fakt, często tzw. „instagramowe modelki” są fankami znanych sportowców i spędzenie z nimi nocy to dla nich pewnego rodzaju osiągnięcie.
Tom Haberstroh z ESPN.com, który poruszył temat owej Tinderyzacji, wskazuje również inną przyczynę polepszenia gry wyjazdowej: wykorzystywanie czarterowych lotów, zamiast latania liniami komercyjnymi. W dużym stopniu wiąże się to także z wyeliminowaniem picia alkoholu podczas lotu, zresztą nie tylko w powietrzu, ale i w ogóle. Haberstroh przytacza przy tym wypowiedź George’a Karla, który konstatuje, że dzisiejsi zawodnicy poważniej podchodzą do kwestii grania, widząc wartość przelewających się przez ligę pieniędzy. Perspektywa zarobków i odpowiedzialności na nich ciążącej sprawia, że chętniej poddają się treningowym reżimom, obejmującym także poruszane tu kwestie.
Social media wpływają na zachowania zawodników w jeszcze jeden sposób. Widmo krążących w internecie zdjęć i filmików z ich wizyt w klubach, a jednocześnie ryzyko powstania kompromitujących materiałów, skutecznie odstraszają ich od wizyt w publicznych miejscach rozrywki. Często możemy zaobserwować, jak np. portal TMZ.com, specjalizujący się w takim wyłapywaniu obecności gwiazd, odnotowuje pojawienie się koszykarzy, gdy ci nieliczni postanowią jednak gdzieś się wybrać. To pokazuje, że ich obawy nie są bezzasadne.
Anonimowy duet naświetlił więc ciekawe ujęcie tego, jak media społecznościowe wpływają na grę obecnych koszykarzy NBA. Profity tego typu, jak chociażby dłuższy sen przez krótsze randki, są nieoczywiste, ale zapewne jak najbardziej prawdziwe. W kwestii odpoczynku podczas meczów sezonu regularnego również ma tu miejsce ciekawa refleksja. Dzisiejsi atleci są zatem mniej „zapracowani” podczas okresów pomiędzy meczami, jednak jednocześnie ich podejście do zawodowego uprawiania sportu jest bardziej rozważne. Gwiazdy z dawnych lat zdawały się żyć filozofią absolutnego pójścia na całość, dziś zawodnicy bardziej przyszłościowo patrzą na swoją formę. Fanom na pewno bardziej odpowiada opcja bezgranicznego poświęcenia się koszykówce. Warto jednak pomyśleć o koszykarzach po prostu jako o ciężko pracujących ludziach.