Tego lata z europejskich parkietów ubyło parę gwiazd, które przeniosły swoje talenty za ocean. Obok Vasilije’a Micicia, który zasilił szeregi Oklahoma City Thunder, do NBA przyszedł także Aleksandyr Wezenkow, który już zdążył zaimponować swoim nowym kolegom z Sacramento.
Podpisy złożone tego lata przez Micicia oraz Wezenkowa i kolejne zaskakujące rozstrzygnięcia na międzynarodowej reprezentacyjnej imprezie są wyraźnym sygnałem dla zacierania się standardów pomiędzy NBA a EuroLigą. Dotychczas europejscy koszykarze trafiali za ocean za młodu, zwykle z mianem jednego z topowych prospektów swojego kraju. Sięgnięcie przez kluby NBA po znajdujących się w swoim prime zdobywców MVP EuroLigi jest nowością, wytyczeniem być może nowych standardów i przetarciem szlaków, co będzie bacznie obserwowane w kolejnym sezonie.
Uważany za jednego z najlepszych strzelców lig europejskich Sasha Vezenkov już zdążył przekonać do siebie nowych kolegów z drużyny. – To szalone jak on rzuca. Podczas jednego z naszych treningów strzeleckich oddał chyba 150 prób, a spudłował 7. Jest jednym z najlepszych rzucających na świecie – przyznał podczas media day De’Aaron Fox.
– Już pobił wszystkie rekordy sprzed roku. On przychodzi na trening i nie chce pudłować. Reszta nas ma trochę do nadrobienia, aby go dogonić – dodał Kevin Huerter.
Mimo wielu zalet nie ma wątpliwości, że Vezenkov został sprowadzony do Sacramento głównie po to, aby rzucać. Na przestrzeni całej kariery w Europie zawodnik notował średnio 38,5% zza łuku, a w ubiegłym sezonie 37,8% przy ponad 5 próbach na mecz. Na papierze nie umywa się to oczywiście do najlepszych strzelców NBA, którzy na przestrzeni 10-15 lat na parkietach najlepszej ligi świata osiągają ponad 42-procentowe wartości, jednak jak mówi się powszechnie „obrona w Europie mocno różni się od tej w Stanach Zjednoczonych”.
Kings sezon zasadniczy rozpoczną 25 października meczem z Utah Jazz.
Obserwuj mnie na Twitterze (X) -> Maks Kaczmarek (@maks_kacz) / Twitter
Wspieraj PROBASKET
