Michael Jordan jest przez wielu kibiców uznawany za najlepszego koszykarza w historii. Były zawodnik NBA i jeden z rywali MJ’a twierdzi jednak, że ten mógł być jeszcze lepszy. Na przeszkodzie stanęły mu… cygara, alkohol i „śmieciowe” jedzenie.
Michael Jordan osiągnął niemal wszystko, co potrzebne, by zostać uznanym za najlepszego koszykarza w historii NBA. Sześć tytułów mistrzowskich, sześć MVP finałów, pięć statuetek MVP sezonu zasadniczego oraz 10 tytułów najlepiej punktującego gracza – to tylko część osiągnięć, które i tak mówią same za siebie. Czy kiedykolwiek pomyśleliście jednak, że „MJ” mógł być w rzeczywistości jeszcze lepszy?
Takiego zdania jest m.in. Olden Polynice, czyli były środkowy m.in. Seattle SuperSonics, Detroit Pistons czy Sacramento Kings, który wielokrotnie miał okazję rywalizować z Chicago Bulls Jordana i doświadczyć jego geniuszu na własnej skórze.
W rozmowie z Brandonem „Scoop B” Robinsonem, dziennikarzem NBA spod ramienia stacji Bally Sports, Polynice pozwolił sobie puścić wodzę fantazji i pomyśleć, jak dobry tak naprawdę mógł być „MJ”. Zdaniem 57-latka złe nawyki Jordana – który nie stronił od alkoholowych libacji nawet w trakcie trwania sezonu, co jakiś czas oddawał się hazardowi oraz regularnie rozkoszował się cygarami – mogły sprawić, że Jordan nie rozwinął w pełni swojego potencjału. Tego typu stwierdzenie brzmi co prawda zupełnie abstrakcyjnie, bądź co bądź osiągnięcia Jordana nie sposób podważyć, ale czy zgadzacie się z teorią Oldena?
– Czy jesteście w stanie wyobrazić sobie co by było, gdyby jadł normalnie zamiast jedzenia McDonalda, nie pił i nie palił? Jesteście w stanie wyobrazić sobie TAKIEGO Michaela Jordana? I gdyby trenował regularnie? Taki Michael Jordan? Święte nieba… – skomentował Polynice.
Nikt nie powinien kwestionować wątpliwego zamiłowania Jordana do hazardu, fast-foodów czy alkoholu. Po zakończeniu kariery zdecydował się on na założenie własnej marki tequili, a cygara pozostają nieodłącznym elementem jego wizerunku, szczególnie na polach golfowych.
Gdybyście zastanawiali się jednak, czy pomimo osiągnięć, ogromnego sukcesu i sławy Michael Jordan żałuje swojego stylu życia, odpowiedź jest banalnie prosta.
– Moi rodzice nauczyli mnie, by nie obnosić się ze swoją reputacją, osiągnięciami. Pozwól życiu płynąć, bądź sobą, bo taki jesteś, nie uciekaj od tego. Tak naprawdę nie żałuję niczego. Jestem typem osoby, która powie, że kiedy spojrzysz na przeszłość i pomyślisz o czymś, co chciałbyś zmienić, to coś innego też musiałoby się zmienić – mówił niegdyś MJ.
Nie ulega zatem wątpliwości, że Jordan nie rozmyśla o przeszłości podczas swojej zasłużonej emerytury. Do jego problemów należy m.in. to, że od 10 lat próbuje sprzedać słynną posiadłość pod Chicago, o której szczególnie głośno zrobiło się po premierze dokumentu „The Last Dance”.