Rozgrywający Toronto Raptors był wściekły na zarząd za transfer DeMara DeRozana. Panowie świetnie się ze sobą dogadywali, tworzyli niepowtarzalny duet, który stanowił podporę całej drużyny. Generalny menadżer Masai Ujiri potwierdził jednak, że w NBA nie ma miejsca na sentymenty.
DeMar DeRozan nie ukrywał swojej złości. Uwielbiał Toronto, a Toronto uwielbiało jego. Kibice także byli wściekli, że za lidera drużyny Raptors pozyskali gracza o wątpliwej przyszłości. Kawhi Leonard to bez wątpienia wielki talent, ale do Kanady mógł trafić jedynie na roczne przetrzymanie. Za rok trafi na rynek wolnych agentów i jeśli nie zwiąże się z Raps nową umową, będzie to bez wątpienia porażka generalnego menadżera – Masai Ujiriego.
Kyle Lowry także chowa do Ujiriego wielką urazę. W trakcie letniej przerwy nie odbierał telefonów od niego i od nowego trenera Raps – Nicka Nurse’a. Natomiast gdy był pytany o sytuację z DeRozanem przez dziennikarzy, unikał odpowiedzi lub starał się mówić o całej sytuacji w sposób, który niczego nie zdradzał. Jego relacje z Raptors z pewnością mocno ucierpiały i trudno powiedzieć, czy ekipie uda się je naprawić.
Lowry ma ważny kontrakt przez kolejne dwa lata. W nadchodzących rozgrywkach czeka go walka o szczyt wschodniej konferencji. Teraz ma obok siebie Leonarda i jakoś z tą sytuacją musi sobie poradzić. Szczęśliwie dla niego, Raps są w dobrym położeniu i obok Boston Celtics – to najmocniejszy kandydat na wschodzie do gry w finale NBA. Wkrótce natomiast przekonamy się, jak może wyglądać jego współpraca z nowym rzucającym obrońcą drużyny.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET