Z miesiąca na miesiąc na sędziów NBA spada coraz to większa fala krytyki. Zdaniem internautów ich wpływ na przebieg spotkań stał się zbyt odczuwalny, a wiele podejmowanych przez nich decyzji trudno jest wytłumaczyć. Kolejna kontrowersyjna sytuacja miała miejsce minionej nocy, kiedy to w ostatniej akcji meczu arbitrzy podjęli błędną decyzję, do czego przyznali się chwilę po końcowej syrenie.
Mecz Houston Rockets – New York Knicks nie był po prostu jednym z kolejnych spotkań sezonu zasadniczego. Pojedynek ten zakończył się bowiem w niezwykle kontrowersyjny sposób. Goście z Wielkiego Jabłka musieli gonić wynik, ale dwa trafienia Jalena Brunsona pozwoliły im doprowadzić do remisu na zaledwie 8,1 sekundy przed końcową syreną.
Rakiety miały jeszcze czas na rozegranie ostatniego ataku. Wydawało się, że defensywa Knicks skutecznie utrudniła życie rywali i za moment dojdzie do dogrywki. Desperacki rzut oddał jednak Aaron Holiday, który okazał się niecelny, jednak sędziowie dopatrzyli się przy nim przewinienia wspomnianego Brunsona. Rozjemcy pojedynku skorzystali z powtórki wideo, by potwierdzić moment faulu. Knicks nie mieli już możliwości skorzystania z challenge’u, by potencjalnie wpłynąć również na zmianę podjętej już decyzji.
– Chciałem po prostu zdobyć piłkę i oddać rzut. Widziałem, że ją trącił, przez co znalazła się blisko mnie więc chciałem po prostu ją zdobyć i trafić trójkę, a Jalen wbiegł prosto we mnie – komentował po meczu Aaron Holiday, faulowany autor zwycięskich rzutów osobistych Rockets.
Holiday stanął na linii i wykorzystał dwie z trzech prób z linii. Po trzecim rzucie, który okazał się niecelny, piłkę zebrał Josh Hart, a Knicks poprosili o przerwę na żądanie. Sędziowie przyjrzeli się jednak całej sytuacji na powtórce wideo i uznali, że zanim do tego doszło, czas gry już upłynął i mecz zakończył się zwycięstwem Houston.
Brunson nie chciał z kolei dyskutować o całej sytuacji i na pytanie dziennikarzy odpowiedział jedynie „Świetny gwizdek. Następne pytanie”. Podobne podejście przyjął szkoleniowiec zespołu Tom Thibodeau, który częściowo unikał odpowiedzi na pytanie, by dodać następnie „Sami na to spójrzcie”.
Okazuje się, że podjęta przez zespół arbitrów decyzja w trakcie spotkania okazała się błędna, choć jeden z nich znajdował się zaledwie ok. trzy kroki za Holidayem. Po analizie podczas pomeczowej odprawy Ed Malloy – jeden z rozjemców i główny arbiter pojedynku – przyznał, że odgwizdanie przewinienia było błędną decyzją.
– Po obejrzeniu tego podczas pomeczowej analizy, zawodnik ofensywy był w stanie powrócić do normalnej pozycji na parkiecie. Kontakt, który nastąpił po wypuszczeniu piłki z rąk był tym samym przypadkowy i miał marginalny wpływ na próbę rzutu, przez co [faul] nie powinien zostać odgwizdany – powiedział Malloy.
Każdy może popełnić błąd, szczególnie w ferworze walki i sytuacji, która decyduje o losach spotkania na tak wysokim poziomie, gdzie stawka jest przecież równie wysoka. Sędziowie są pod ogromną presją i zmagają się z wieloma bodźcami, które mogą utrudnić podjęcie obiektywnej decyzji. Zawodnicy coraz częściej domagają się jednak odpowiedzialności ze strony sędziów, którzy swoimi decyzjami wpływają na losy spotkania w negatywny sposób.
Kibice zarzucają z kolei sędziom odgrywanie zbyt wielkiej roli w momencie, gdy zawodników poniosą sportowe emocje. Media społecznościowe pełne są różnego rodzaju kompilacji, w których koszykarze karani są przewinieniami technicznymi bądź wyrzucani z parkietu za „nieodpowiednią” celebrację bądź zachowania, które nie spodobały się arbitrom, choć w gruncie rzeczy nikomu w żaden sposób nie zaszkodziły.
Brak gwizdka nie sprawiłby, że to Knicks odnieśliby zwycięstwo, ale zapewniłoby im to sprawiedliwą szansę na walkę w dogrywce. Gdyby nowojorczycy pokonali Rakiety, to ich strata do Milwaukee Bucks i Cleveland Cavaliers wynosiłaby już tylko jedno zwycięstwo, utrzymując tym samym swoją przewagę nad Philadelphia 76ers, którzy tej nocy pokonali wspomnianych Cavs i zbliżyli się do NYK.
Wspieraj PROBASKET
