Willie Green, Ty Lue, Steve Kerr, Jason Kidd. To tylko kilku trenerów, którzy postanowili zająć się nowym fachem po zakończeniu zawodowej kariery. Wkrótce do tej długiej listy dołączyć może Tony Allen, który rozważa rozpoczęcie nowego rozdziału swojej koszykarskiej przygody.
Bardzo prawdopodobne, że wkrótce Memphis Grizzlies podejmą decyzję o zastrzeżeniu numeru Tony’ego Allena. Dla 42-latka będzie to doskonałe podsumowanie zwieńczonej pierścieniem z 2008 roku kariery. – Będę zaszczycony, jeżeli to się wydarzy – przyznał Allen w wywiadzie dla New York Times.
Chwilę później Allen zapytany został przez reportera o swoją przyszłość. – Nie miałbym nic przeciwko trenowaniu. Coaching jest dla mnie okazją do wyciągnięcia niektórych z tych sprytnych technik, których używałem, gdy grałem. Gdybym kiedykolwiek dostał taką szansę, na pewno nie unikałbym jej. Zdecydowanie podszedłbym do tego jak do wszystkiego innego – dałbym z siebie 110 procent – powiedział Allen.
–Przekazując swoją wiedzę, szczerze mówiąc, odwdzięczyłbym się. Przez ostatnie sześć, siedem lat sztuka obronna w NBA nie jest specjalnie respektowana. Widząc, jak teraz sędziowie używają gwizdków, pozwalając ci być trochę bardziej fizycznym, trenerzy powinni opracować nowy pomysł na defensywę. Nie unikałbym takiej okazji – dodał.
Przypomnijmy, że podczas zawodowej kariery Allen spędził na parkietach NBA 14 lat, w tym siedem w barwach Memphis. Można podejrzewać, że jeżeli były zawodnik pozostanie przy swojej decyzji dotyczącej kariery trenerskiej pierwszym jego pracodawcą mogą być właśnie Grizzlies. Zawsze był on bowiem uważany za gracza z wysokim IQ i możliwościami mentoringu młodych graczy. Organizacja mogłaby skorzystać z niego, czy to dołączając go do sztabu szkoleniowego w roli asystenta, czy tworząc stanowisko pokroju „ambasadora”, jakim w Chicago Bulls jest Joakim Noah.
Wspieraj PROBASKET
