Miles Bridges został w środę aresztowany w związku z aktem przemocy domowej, jakiego miał się dopuścić dzień wcześniej w Los Angeles. Tymczasem już w czwartek skrzydłowy wejdzie na rynek wolnych agentów, gdzie może otrzymać jeden z najwyższych kontraktów wśród wszystkich graczy.
Coś niedobrego dziać się musi u Milesa Bridgesa, który ostatnich tygodni do udanych na pewno nie zaliczy. Najpierw było zdjęcie w mediach społecznościowych wrzucone najprawdopodobniej przypadkowo, na którym Bridges trzymał w ręku blanta oraz fioletowy drink, który przez fanów szybko został rozpoznany jako tzw. lean, czyli połączenie Sprite’a z kodeiną, choć sam zainteresowany tłumaczył potem, że miała to być tylko fioletowa lemoniada.
Teraz tabloid TMZ dowiedział się z kolei, że Bridges został w środę aresztowany w Los Angeles po tym, jak we wtorek miał się wdać w kłótnię z użyciem siły z kobietą, która po wszystkim potrzebowała interwencji medycznej.
Bridges tymczasem początkowo opuścił miejsce incydentu, ale po jakimś czasie podobno sam zgłosił się na policję. Wtedy został aresztowany. Wysokość kaucji ustalono na 130 tys. dolarów. Zawodnik Charlotte Hornets areszt już opuścił.
Nie wiadomo, jak cała ta sytuacja wpłynie na losy Bridgesa na rynku wolnych agentów NBA. 24-latek w czwartek będzie mógł podpisać nowy kontrakt, choć jako że jest zastrzeżonym wolnym agentem, to Hornets będą mieli prawo do wyrównania każdej oferty. W ostatnich tygodniach mówiło się, że Szerszenie nie są zbyt chętne płacić Bridgesowi maksymalnego kontraktu (około 30 milionów dolarów rocznie), ale w środę generalny menedżer Mitch Kupchak zapowiedział, że klub zrobi wszystko, by Bridgesa zatrzymać.
Czy sytuacja, która miała miejsce wpłynie na oferty jakie otrzyma od innych klubów? Przekonamy się w ciągu kilku godzin.