Nie wiemy co się dzieje w Sacramento, ale standardowo absurd goni tam absurd. Właściciel drużyny – Vivek Ranadive był gotów zwolnić George’a Karla ze stanowiska pierwszego szkoleniowca. Okazuje się jednak, że po rozmowie z Vlade Divacem – generalnym menadżerem drużyny, przeszła mu ochota na zmiany.
Sacramento Kings pokonali poprzedniej nocy Philadelphię 76ers na wyjeździe. Wcześniej drużyna z Sac-Town przegrywała seryjnie nie dysponując żadną formą defensywy. Zawodnicy mają duży problem z przekazywaniem krycia, ponieważ rzadko się ze sobą komunikują. Otwarte pozycje są jak zaproszenie do rzutu natomiast jedyną motywacją jest przekonanie, że tym razem przeciwnik na pewno nie trafi.
W taki sposób można scharakteryzować to, co dzieje się z defensywą Kings. Po atakowanej stronie widać znacznie więcej struktur. Jednak brak zdyscyplinowania graczy, którzy decydują o wyglądzie systemu, postawił George’a Karla w bardzo niekomfortowej dla niego sytuacji. Na domiar złego DeMarcus Cousins powtarza dziennikarzom, że problem nie leży w zawodnikach.
Vivek Ranadive miał dość i chciał zwolnić Karla jeszcze przed przerwą na weekend gwiazd. Różne źródła pisały o tym jak o fakcie dokonanym. Zainterweniować postanowił generalny menadżer ekipy – Vlade Divać. Porozmawiał w cztery oczy z właścicielem drużyny i tymczasowo przekonał go do zmiany zdania. Uratował tym samym stanowiska dla Karla.
– George jest naszym trenerem i musimy razem mierzyć się z wszystkimi problemami – mówił Divać. GM rozmawiał także z trenerem. Panowie ustalili, że kluczowe jest poprawienie jakości drużyny po bronionej stronie. Z kolei Shaquille O’Neal, który posiada część akcji zespołu zdradził kilka dni temu, iż Karl zostanie na stanowisku do końca rozgrywek.
Wszystko zatem pozostaje w rękach coacha. W przekroju ostatnich 10 meczów Kings mieli drugą najsłabszą defensywę w lidze tracąc średnio 111,6 punktu na sto posiadań.
fot. Keith Allison, Creative Commons
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET