New York Knicks dopięli swego i pozyskali Jalena Brunsona. Rozgrywający podpisał z nowojorskim klubem lukratywny kontrakt. 110 milionów dolarów za 4 lata, to ogromna kwota. Czy Knicks dobrze robią inwestując tyle pieniędzy w zawodnika, który ma za sobą dobre jedne play-offy i przyzwoity sezon?
Jak donosi Shams Charania z The Athletic, jeden z topowych wolnych agentów, Jalen Brunson podpisał z New York Knicks czteroletni kontrakt na 110 milionów dolarów.
Urodzony w New Jersey koszykarz pierwsze cztery lata kariery spędził w Dallas Mavericks. W minionym sezonie 25-letni zawodnik był drugim najważniejszym (po Luce Donciciu) graczem Mavs. Brunson miał statystycznie udane rozgrywki, notując 16,3 punktu na mecz (najlepsza średnia w karierze). Ponadto Mavericks odnieśli spory sukces, awansując do finału konferencji, a Brunson zagrał w playoffs kilka znakomitych spotkań.
Gdy kontrakt koszykarza z Teksaskim klubem dobiegł końca, priorytetem Brunsona stało się zarobienie dużych pieniędzy oraz zwiększenie roli w ataku. New York Knicks, którzy po fatalnym sezonie 2021-22 szukają nowych rozwiązań zapewnili mu jedno i drugie. Co ciekawe Jalen będzie grał w Nowym Jorku pod okiem swojego ojca Ricka, który jest asystentem trenera Toma Thibodeau.
Tym sposobem Knicks dodali do składu klasowego gracza na obwód i zasypali dziurę na pozycji rozgrywającego. Nasuwa się jednak pytanie, czy Brunson jest graczem, w którego warto było zainwestować.
To z pewnością utalentowany zawodnik, ale raczej nie ma potencjału, by stać się w NBA gwiazdą pierwszej wielkości. Brunson jest typem gracza, który sprawdza się znakomicie jako druga opcja i zawodnik wspierający gwiazdę zespołu. Jest solidnym koszykarzem, który może stworzyć ciekawy duet z Juliusem Randle (jeśli ten nie zostanie wytransferowany) ale nie materiałem na lidera drużyny.
Kwestia jak Brunson wpasuje się do nowojorskiej ekipy, jest bardzo intrygująca. Fanów drużyny z Wielkiego Jabłka czeka kolejne rozczarowanie? A może Brunson jest odpowiedzią na problemy Knicks?