Dwight Howard jest obecnie bezrobotny. Środkowy nie ukrywa, że mógłby jeszcze przydać się niejednej drużynie NBA. Na przestrzeni lat 36-latek grał dla siedmiu klubów, a w ostatnim sezonie występował w barwach Los Angeles Lakers. W 2020 r. zdobył z zespołem z Kalifornii mistrzostwo NBA.
Dwight Howard wciąż chce grać, a w ostatnich tygodniach na jego radarze znaleźli się Golden State Warriors. Środkowy wie nawet, w jakiej roli sprawdziłby się w ekipie mistrzów NBA. – To dla mnie idealne – powiedział Howard w programie „Club Shay Shay”. – Byłem wojownikiem przez całe moje życie, jako wojownik zaczynałem szkołę średnią. Potrzebują wysokiego. Wiem, że mają Kevona Looneya i młodego [Jamesa – red.] Wisemana, ale ja jestem Dwight Howard. Wiseman może się wiele ode mnie nauczyć – dodał Howard.
– Myślę, że w tym położeniu, otoczony wszystkimi strzelcami, Stephen Curry rzucałby z czystych pozycji po moich zasłonach. Podobnie z Klayem Thompsonem, mógłbym grać pick-and-rolle z Draymondem Greenem. Pomógłbym Wisemanowi w obronie, pokazałbym mu, jak blokować rzuty… Jest wiele rzeczy, których mógłby się ode mnie nauczyć – podkreślił środkowy.
Warriors nie weszli dobrze w sezon, ale sztab szkoleniowy stara się nie robić nerwowych ruchów. Trener Steve Kerr zdaje sobie sprawę, że mistrzowska drużyna w końcu wejdzie na właściwe obroty. Jeśli tak się jednak nie stanie, zespół z San Francisco może spróbować poszukać wzmocnień. 36-latek z pewnością ma doświadczenie, które może przydać się w rozwoju Wisemana. W zeszłym sezonie w barwach Los Angeles Lakers Howard osiągał średnie na poziomie 6,2 punktu i 5,9 zbiórki.
W najlepszych czasach Howard był jednym z najlepszych zawodników w NBA i zdecydowanie najlepszym podkoszowym. W pewnym momencie miał na koncie osiem kolejnych występów w meczach gwiazd. Howard to także trzykrotny najlepszy obrońca sezonu regularnego NBA.
***
Jeremy Sochan znakomicie rozpoczął karierę w NBA. Po początkowych problemach w ataku, skrzydłowy San Antonio Spurs prezentuje się coraz solidniej. Zdecydowanie gorzej mają się Los Angeles Lakers, którzy na początku rozgrywek wyglądają okropnie przede wszystkim w ataku. Niewiele wskazuje na to, by ten stan rzeczy się zmienił. W najnowszym odcinku podcastu PROBASKET LIVE Michał Pacuda mówi też o tym, dlaczego szkoda mu Bena Simmonsa.