Boston Celtics wygrali w sobotę mecz numer trzy finałów konferencji i w tym pojedynku będzie jeszcze ciekawie. Tym razem Miami Heat nie byli w stanie odrobić strat i po raz pierwszy od 70 meczów nawet przez minutę nie mieli prowadzenia.
Nie da się ukryć, że dwa zwycięstwa Miami Heat w dwóch pierwszych meczach przeciwko Boston Celtics były bardzo imponujące. W obu tych spotkaniach Bostończycy zbudowali sobie nawet kilkanaście punktów przewagi, lecz w decydujących momentach to Heat pokazywali więcej serca i oba te mecze wygrali. W meczu numer trzy scenariusz był bardzo podobny, bo Celtowie już po pierwszej kwarcie mieli niemałą przewagę – tym razem zdołali ją jednak utrzymać do końca.
Tym samym po raz pierwszy od 70 spotkań Heat nie mieli w meczu ani razu prowadzenia. – Myślę, że to gonienie wyniku robi się już nudne, szczególnie przeciwko tak dobrej drużynie jak Boston – mówił po meczu Jimmy Butler. Trudno się z nim nie zgodzić: Heat potrafią odrabiać straty, ale nie można oczekiwać, że będą to robić w każdym spotkaniu. – Musimy zaczynać mecze tak dobrze jak zaczynamy czwarte kwarty – dodał Bam Adebayo.
Drużyna z Florydy pozostaje pewna siebie, lecz Heat zdają sobie sprawę, że ten problem trzeba naprawić. Jednym ze sposobów zdaniem Butlera może być dużo twardsza gra. Z drugiej strony, Celtics dostali w meczu numer trzy spory zastrzyk energii za sprawą powrotu do gry Gordona Haywarda. Skrzydłowy zdobył co prawda tylko sześć oczek, trafiając dwa z siedmiu rzutów, ale Bostończycy znów mogą grać swoją najlepszą i najbardziej uniwersalną piątką zawodników.
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Doncic kolejną gwiazdą która odpocznie przez kontuzję
- NBA: Suns szykują fortunę dla Duranta. Gigantyczna inwestycja z nadzieją na mistrzostwo
- NBA: George z kolejną kontuzją, Embiid gasi pożar benzyną
- NBA: Khris Middleton jest gotowy. Dlaczego więc nie wraca?
- NBA: Bane chciał być jak Morant. Szkoda, że nie w pozytywnym sensie