Zawodnicy Miami Heat nie znaleźli jeszcze odpowiedzi na pytanie „jak zatrzymać Giannisa?”. Próbują ograniczać jego możliwości, czasem prowokują, a czasem nieeleganckim faulem chcą go wyprowadzić z równowagi. Giannis ze stoickim spokojem przyjmuje zachowania rywali i nie reaguje na te zaczepki. Czy to jest właśnie ten nowy Giannis Antetokounmpo, który nie da się ponieść emocjom i dzięki temu Bucks będą wygrywać nie tylko z Heat, ale też z kolejnymi rywalami?

Giannis Antetokounmpo jest jednym z najlepszym zawodników NBA. W 2019 i 2020 roku otrzymywał nagrody MVP, czyli był uznawany za najbardziej wartościowego gracza sezonu zasadniczego. Problem pojawiał się, kiedy Bucks próbowali jako najlepsza drużyna na Wschodzie awansować do wielkiego finału NBA.

Jak to było z play-offami Milwaukee Bucks w ostatnich latach?

  • W 2016 roku nie grali w play-offach.
  • W 2017 roku zajęli 6. miejsce w sezonie zasadniczym i przegrali w pierwszej rundzie z trzecią ekipą Wschodu Toronto Raptors 2-4.
  • W 2018 roku zajęli 7. miejsce w sezonie zasadniczym i przegrali w pierwszej rundzie z drugą ekipą Wschodu Boston Celtics 3-4.
  • W 2019 roku (1. miejsce po sezonie zasadniczym) przegrali 2-4 z Toronto Raptors w finale konferencji.
  • W 2020 roku (1. miejsce po sezonie zasadniczym) przegrali 1-4 z Miami Heat w drugiej rundzie.
  • W 2021 roku zajęli 3. miejsce i na razie w pierwszej rundzie prowadzą z Miami Heat (6. miejsce) 2-0.

Żeby przypomnieć sobie jak przebiegała kariera Giannisa, jak się rozwijała, warto rzucić okiem na jego statystyki w sezonach zasadniczych. W 2016 roku rzucał średnio zaledwie 16,9 punktów. W kolejnych stawał się coraz lepszy, a to przekładało się na wyniki Bucks.

Problemem Bucks w poprzednich latach było egoistyczne myślenie Giannisa o tym jak wygrywać w play-offach. Chciał być najlepszy, ale wydawało mu się, że drużyna może wygrywać tylko dzięki niemu. Kiedy w kolejnych latach play-offy weryfikowały jego wizję, sam zawodnik zaczął patrzeć z szerszej perspektywy. Analizował to, co działo się w poprzednich latach. Rozmawiał z trenerami i starszymi zawodnikami, wspólnie szukali rozwiązań, które przygotują ich na walkę o mistrzostwo.

Paradoksalnie rok temu, w bańce, Bucks grali lepiej bez Giannisa, niż z nim. Grek miał w pewnym momencie problemy z kostką i okazało się, że gdy nie ma go na boisku, to Bucks grają bardziej zespołowo i są skuteczniejsi.

Eric Bledsoe nie był jednak rozgrywającym, który mógł wprowadzić Bucks na szczyt, dlatego zdecydowano się na pozyskanie Jrue Holidaya. Jednego z najlepszych defensorów w lidze, ale też gracza bardzo niedocenianego, który potrafi wygrywać i wie jak zdobywać punkty w decydujących akcjach.

Sezon 2020/21 upłynął w Milwaukee na szukaniu najlepszych rozwiązań na play-offy, kiedy Giannis będzie podwajany i potrajany.

Nie ścigali się o najlepszy wynik i najwyższe miejsce w tabeli. Wiedzieli już, że nie ma to aż takiego znaczenia. Ważniejsze będzie przygotowanie się na play-offy.

Największy błąd i problem Giannisa?

Zanim przejdziemy do stoickiego spokoju Giannisa z meczu numer 2, przyjrzyjmy się ciekawej sytuacji z pierwszego meczu.

Największym problemem Giannisa były rzuty wolne. Grek zakończył ten mecz z 26 punktami na koncie, ale trafił zaledwie 10 z 27 rzutów z gry i zaledwie 6 z 13 osobistych. Dużo rzucał z gry, to prawda, ale nie było wielu sytuacji, że podwajany próbował wbijać się w rywali – dużo pudłował, zbierał i próbował dobijać.

Natomiast 66 sekund przed końcem czwartej kwarty doszło do kuriozalnej sytuacji (pisaliśmy o niej tutaj – jest też video), kiedy przekroczył czas na oddanie rzutu osobistego, czego efektem było zapisanie w statystykach jako niecelny. Przy prowadzeniu Bucks 97:96 dwa niecelne osobiste w takim momencie mogły sporo kosztować jego drużynę.

Uznajmy przekroczenie czasu za mały błąd, który można naprawić w kolejnych sytuacjach, a że do końca była ponad minuta, to jeszcze każdy wynik można było odwrócić na swoją korzyść.

W odpowiedzi jeden z dwóch wolnych wykorzystał Jimmy Butler i był remis. W kolejnej akcji Giannis znów zebrał piłkę w ataku po swoim niecelnym rzucie, próbował dobić, ale był faulowany (wiele osób uważa, że zrobił przy tym kroki). Stanął na osobistych, ale trafił tylko jeden z dwóch wolnych.

W obronie Giannis zachował się wzorowo. Zatrzymał Butlera, który nie oddał rzutu z półdystansu. Do tego wymusił piłkę sporną i rzut sędziowski.

To, co było później można uznać za przypadek, ale można też doszukać się „błędnego podejścia sprzed lat” ze strony Giannisa. Było kilkanaście sekund do końca czwartej kwarty. Bucks prowadzili 98:97. Heat musieli więc faulować. Piłkę w rękach miał Giannis i zamiast znaleźć Khrisa Middletona (stał obok niego!!!), który w sezonie rzucał wolne ze skutecznością 90%, albo chociaż podać do Jrue Holidaya, który miał 79%, to zdecydował się przekozłować przez całe boisko i tam dać się sfaulować.

Na zegarze było 8 sekund. Pierwszego wolnego Giannis trafił, ale drugiego już nie. To dało Heat możliwość, aby doprowadzić do dogrywki po akcji za dwa, a nie rzutem z dystansu.

Giannis zupełnie niepotrzebnie rzucał osobiste w końcówce czwartej kwarty. Powinien był oddać piłkę Middletonowi. Na szczęście dla Bucks, nie popełnił tego błędu w dogrywce i to Middleton oddał rzut z półdystansu na zwycięstwo.

Te osobiste z końcówki czwartej kwarty wyglądały jakby Giannis chciał udowodnić – sobie, rywalom, wszystkim – że „on to załatwi”, że jest liderem, że jest najlepszy i że on to udźwignie. To był właśnie ten moment, kiedy rozsądek przegrał z emocjami, co było największym problemem Bucks w poprzednich latach, kiedy to szarpiący się sam ze sobą Giannis próbował dominować za wszelką cenę.

To była jednak tylko pojedyncza sytuacja, bo jeśli przyjrzymy się z bliska, to zarówno w pierwszym, jak i drugim meczu wielokrotnie było widać jak trener Mike Budenholzer podchodzi do Giannisa i coś mu tłumaczy. Często wykonywał gesty pokazujące na głowę, uspokajał go, jakby chciał powiedzieć „spokojnie, skup się, pamiętaj o głowie, nie daj się ponieść emocjom, zachowaj zimną krew„.

Pierwszy mecz Bucks wygrali po dogrywce 109:107 (statystyki tego spotkania znajdziecie na PROBASKET).

Giannis zdobył 26 punktów, ale trafił zaledwie 10 z 27 rzutów z gry i tylko 6 z 13 osobistych. Miał za to 18 zbiórek, 5 asyst, 3 przechwyty i 5 strat.

Drugi mecz Bucks zdominowali od pierwszych minut i rozbili Heat 132:98 (statystyki tutaj).

Giannis był nie do zatrzymania. Zdobył 31 punktów (12/23 z gry, w tym 1/7 za 3 oraz 6/7 z osobistych). Do tego dodał 13 zbiórek, 6 asyst, 3 przechwyty, jeden blok i dwie straty.

Prowokacje Miami Heat

W drugim meczu doszło do kilku sytuacji, kiedy to zawodnicy Miami Heat próbowali wyprowadzić Giannisa z równowagi. W trzeciej kwarcie Trevor Ariza ściągnął go w kontrze na ziemię i upadł na niego. Lider Bucks nawet nie zareagował, mimo że wielu graczy odruchowo odepchnęłoby rywala, bo ci przekroczyli tym upadkiem nazwijmy to „prywatną strefę”.

Ariza wyglądał jakby czekał na reakcję Giannisa, a ten uciekał wzrokiem od kontaktu. Dopiero kiedy gracz Heat wstając oparł się na rywalu, tak jakby zrobił pompkę opierając ręce na klatce i biodrze Giannisa, to ten spojrzał na niego z wyrazem twarzy mówiącym „serio?”. Nie wkurzył się, co mogło tylko jeszcze bardziej sfrustrować Heat.

Sędziowie uznali całość zagrania tzn. faul oraz zachowanie Arizy za niepotrzebny kontakt i ukarali przewinieniem „flagrant 1”, a więc dodatkowo po rzucie wolnym (jednym, bo Giannis trafił w tej akcji do kosza) piłkę z boku wciąż mieli Bucks.

W czwartej kwarcie Nemanja Bjelica faulując przewrócił Giannisa. Do obrony swojego lidera od razu ruszył Bobby Portis, a Grek? Zamiast coś odpowiedzieć, chociażby pokazać palcem na rywala, nie zrobił nic. Wstał, odszedł i ku uciesze kibiców zaczął piłkarską żonglerkę.

– Taki zespół jak Miami Heat zawsze gra fizycznie. Kiedy jesteś w pomalowanym, to możesz dostać cios, mogą cię uderzyć. Dlatego są naprawdę dobrym zespołem. Ja muszę pamiętać, aby w tych wszystkich sytuacjach zachować spokój – przyznał po meczu Giannis.

Czy spokój jakim wykazał się Giannis i rozsądna gra, to jego nowe oblicze? Stan, który po wielu latach udało mu się osiągnąć i dzięki któremu poprowadzi Bucks do wielkiego finału NBA?

A może to tylko chwilowa reakcja w komfortowej sytuacji, bo przy wysokim prowadzeniu, która za chwilę zostanie zweryfikowana w meczu, kiedy Bucks nie będzie już tak dobrze szło?

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep Nike
  • Albo SK STORE, czyli dawny Sklep Koszykarza
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Ogromne wyprzedaże znajdziesz też w sklepie HalfPrice
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna


  • Poprzedni artykułNBA: Warriors szykują nowy kontrakt dla Curry’ego. Wielka kasa na stole!
    Następny artykułNBA: Aaron Gordon zatrzymał Lillarda?
    Założył PROBASKET w 2001 roku. Pisał o koszykówce w Dzienniku Metro i Onet.pl. Od 12 roku życia trenował kosza. Studiował w USA, gdzie grał z drużyną Junior College'u w mistrzostwach Stanów Zjednoczonych. Po powrocie do Polski przez cztery lata był trenerem na poziomie kadetów i juniorów. Skomentował ponad 100 meczów NBA i WNBA w Orange sport i Canal+ Sport oraz Igrzyska Olimpijskie w nSport HD. W latach 2013-2016 pełnił rolę rzecznika prasowego reprezentacji Polski koszykarzy. Był z kadrą na dwóch EuroBasketach - współtworzył projekt Kosz Kadra. Przez sześć lat w Polskiej Lidze Koszykówki wdrażał strategię komunikacji (WWW, video i Social Media). Jest specjalistą w dziedzinie Public Relations oraz Marketingu w sporcie. Obecnie prowadzi polskie biuro prasowe Jeremiego Sochana oraz odpowiada za kwestie marketingowe Sochana na Polskę.
    Subscribe
    Powiadom o
    guest
    0 komentarzy
    Inline Feedbacks
    View all comments