Gdy przygoda Kevina Duranta z Oklahomą City Thunder dobiegała końca, wszyscy próbowali zwerbować skrzydłowego do siebie, bo znali jego wartość. Ta sztuka ostatecznie udała się Golden State Warriors, ale w wyścigu uczestniczyli też Washington Wizards i… Marcin Gortat.
Popularny “Polish Hammer” był jedną z kluczowych postaci składu Washington Wizards. Wiedział, że nie jest w stanie wiele ugrać, ale chciał pomóc… chociażby poprzez żart. Gdy ekipa z DC grała przeciwko drużynie Kevina Duranta, Marcin Gortat nie tracił czasu, o czym opowiedział dziennikarzowi Chrisowi Millerowi ze stacji obsługującej spotkania drużyny Wizards. – Próbowałem z KD rozmawiać – zaczyna Gortat.
– Wiesz, mówię mu: dam ci mojego Rolls Royce’a i dom na weekend. Musisz podpisać z Wizards – śmiał się Polak. Oczywiście środkowy Wiz doskonale wiedział, że nie ma większego wpływu na to, co KD zrobi, ale stwierdził, że skoro w DC wszyscy się tak starają, to dlaczego miałby nie dołączyć. – Chciałem pomóc naszemu generalnemu menadżerowi. Wtedy wszyscy w DC mówili o Durancie. […] Oczywiście traktowałem to jako żart, byłem po prostu sobą, drażniłem się – mówi dalej.
Jednak bez względu na to, na jak wiele żartów Gortat sobie pozwalał, doskonale wiedział, że kropla drąży skałę. – Nie możesz zacząć pracy na tydzień przed rozpoczęciem sezonu. Potrzebujesz co najmniej dwa miesiące, to samo dotyczy podpisywania zawodników. Cały proces zaczynasz wcześniej. Nie możesz oczekiwać, że ktoś podpisze z Tobą zaraz po starcie wolnej agentury. Konsekwentnie budujesz podwaliny, ja tak robiłem – kontynuuje.
Wątek Duranta w zasadzie poruszono przy okazji rozmowy na temat Russella Westbrooka, do którego Gortat, jak sam podkreśla, ma ogromny szacunek. Łodzianin przyznał, że widział jak Westbrook kilkukrotnie upominał swoich kolegów z drużyny, by przestali się śmiać bez względu na to, jaki jest wynik. – To było coś. Podejście podobnego do tego Paula Pierce’a – przyznaje Gortat. – Ma w sobie dużo zawziętości – dodał na temat Westbrooka.