Dobre wibracje nowej pierwszej piątki Philadelphii 76ers trwały… 12 minut. Potem doszło do kłótni pomiędzy Joelem Embiidem i Shakiem Miltonem, który zyskał w oczach trenera Bretta Browna i ten postanowił dać mu szansę od samego początku meczu.
Pod koniec pierwszej kwarty meczu przeciwko Indianie Pacers, która nie potoczyła się do końca tak, jakby Philadelphia 76ers sobie życzyła, ekipa z Philly miała już 8 strat i pozwoliła T.J.-owi Warrenowi na 19 punktów. Pacers prowadzili różnicą 6 oczek. Joel Embiid schodząc na ławkę powiedział coś Shake’owi Miltonowi, a potem zaczął machać do niego palcem, niczym niezadowolony rodzic.
Miltonowi nie spodobała się reakcja lidera składu i zaczął w jego kierunku podążać. Szczęśliwie w tym momencie wkroczyli koledzy z drużyny koszykarzy i nie doszło do publicznej przepychanki między kolegami z zespołu. Zaraz po meczu Embiid próbował uspokoić towarzystwo twierdząc, że w zasadzie nic niepokojącego się nie stało. – To koszykówka, wszyscy robią błędy. Musimy się po prostu lepiej komunikować – tłumaczył.
– Zawodnikom zdarza się to w każdej drużynie – kontynuuje wysoki Szóstek. – Rozmawiasz o tym, co się stało i idziesz dalej szukając rozwiązania. Ale to nic wielkiego. […] Jestem pewny, że po tym wszystkim każdy z nas będzie funkcjonował lepiej – dodał jak prawdziwy dyplomata. Milton miał wyjątkowo nieudany debiut w pierwszym składzie swojego zespołu. W 20 minut zanotował 3 asysty i był 0/1 z gry.
Jednak mimo nie najlepszego debiutu nowej pierwszej piątki Szóstek, Brett Brown chce jej dać więcej czasu. Embiid wyglądał bardzo dobrze notując 41 punktów i 21 zbiórek, ale nadal nie widać w rotacji gracza, który byłby gotów stworzyć z Kameruńczykiem stabilny sojusz. Na razie Sixers wyglądają jak zespół, który ma dokładnie te same problemy, jakie miał przed epidemią. Brett Brown doskonale wie, że siedzi na gorącym krześle.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET