Większość zawodników dotarła już do bańki w Orlando, gdzie w odosobnieniu przygotowują się do wznowienia sezonu NBA. Część z nich nie dostosowuje się jednak do nałożonych przepisów i obowiązków.
Do wznowienia sezonu zasadniczego NBA pozostały jedynie dwa tygodnie. Zawodnicy powrócili już do treningów grupowych i przygotowują się na pierwsze mecze sparingowe. Ze względów bezpieczeństwa poza parkietami mają jednak obowiązek zakrywania twarzy maskami, a w przypadku niesubordynacji jednego z graczy, pozostali mogą donieść na niego na tzw. gorącej linii.
Ofiarą „hotline’a” miał paść rzekomo Dwight Howard, środkowy Los Angeles Lakers. 34-latek jest przekonany, że ktoś poinformował władze, iż ten nie stosuje się do przepisów i nie nosi maseczki.
Howard nie zdaje sobie jednak sprawy, że w gruncie rzeczy mógł donieść na samego siebie. Choć brzmi to absurdalnie, to na przełomie kilku ostatnich dni środkowy umieszczał w Internecie filmiki, na których ewidentnie przemieszczał się po bańce bez maski.
Na jednym z nagrań Howard wspominał wczesne lata swojej kariery, kiedy to reprezentował barwy Orlando Magic. W barwach „Magików” środkowy trzykrotnie zdobywał nagrodę dla najlepszego defensora roku, a w 2009 roku dotarł wraz z nimi do finałów NBA.
Być może 34-latek powinien był zatem obwiniać samego siebie. Howard nie jest jednak jedynym zawodnikiem, który z takiego lub innego powodu otrzymał od ligi ostrzeżenie. Wcześniej media informowały, że do pokoju Jimmy’ego Butlera została wezwana ochrona, bowiem ten za głośno odbijał piłkę.
Zawodnicy nie są zasadniczo zadowoleni z istnienia gorącej linii. Obrońca Brooklyn Nets, Spencer Dinwiddie, który nie dołączy do zespołu na resztę sezonu, nawoływał graczy, by ci nie donosili na pozostałych. Rudy Gobert, środkowy Jazz, również ma pewne zastrzeżenia co do niesławnego „hotline’a”. Niezależnie od tego, co myślą zawodnicy, liga chce zrobić wszystko, by dokończyć rozgrywki we względnie bezpiecznym środowisku.
Wspieraj PROBASKET
