Dość nieoczekiwanie, Kevin Durant przy okazji swojego powrotu do gry na parkiecie zameldował się dopiero w drugiej kwarcie. Brooklyn Nets tuż przed meczem podjęli decyzję o przesunięciu jednego ze swoich liderów na ławkę, co mogło być elementem zaskoczenia.
Już na kilka dni przed domowym starciem Brooklyn Nets z New Orleans Pelicans zapowiadano, że to mecz, w którym ponownie w akcji zobaczymy Kevina Duranta. Skrzydłowy nie grał od 13 lutego. Wówczas pojawił się problem ze ścięgnem podkolanowym i zawodnik opuścił niespełna dwa miesiące. Spodziewano się, że jeśli ostatecznie dostanie zielone światło do gry przeciwko Pels, to dołączy do wyjściowego składu i zacznie od pierwszych minut.
Tymczasem tuż przed meczem trener Steve Nash zdecydował się przesunąć Duranta na ławkę rezerwowych. Zawodnik prawdopodobnie sam się tego nie spodziewał. KD dopiero po raz drugi w karierze rozpoczynał mecz z ławki. Koniec końców zaprezentował się bardzo dobrze, gdy w 19 minut zanotował 17 punktów, 7 zbiórek, 5 asyst, blok, ale także 6 strat. Trafił 5/5 z gry, 2/2 z dystansu i 5/5 z linii rzutów wolnych. To był optymistyczny obrazek.
Nadal jednak nie wiadomo, dlaczego Durant został przesunięty przez trenerów na ławkę rezerwowych. Zawodnik został spytany o całą sytuację po meczu i ze spokojem przyznał, że “wyjście z ławki było całkiem spoko”. Zatem nie chowa urazy do sztabu szkoleniowego. Ponadto gracz spodziewa się, że w najbliższych meczach jego czas gry będzie ograniczony, by rozsądnie i stopniowo zwiększać obciążenia. Z tyłu głowy Nets mają już play-offy.
Niewykluczone zatem, że przesunięcie Duranta na ławkę było manewrem, który miał zmylić przeciwnika. Ten nastawiał się, że od pierwszych minut będzie musiał sobie radzić z dwójką Kyrie Irving – Kevin Durant, tymczasem KD do gry zameldował się dopiero w drugiej kwarcie. Czy możemy spodziewać się więcej takich ruchów Nasha? Przekonamy się w kolejnych meczach. Trener na pewno nie chce podrażnić ambicji Duranta, którego natura – jak wiemy – bywa kapryśna.