Koszykówka to sport, opierający się na rywalizacji. Już sam ten fakt wywołuję wśród fanów nieodpartą chęć porównywania drużyn i zawodników. Temperaturę dyskusji podkręcają niezwykle szczegółowe statystyki, do których dostęp ma absolutnie każdy. Mimo ogromnej liczby wybitnych graczy w historii NBA tylko kilkoro pojawia się w rozmowach na temat najlepszego zawodnika wszech czasów. W ostatnich latach o ten zaszczytny tytuł rywalizują trzy postacie: Michael Jordan, LeBron James i Kobe Bryant. Co spowodowało, że to właśnie oni zdominowali wyścig o GOAT? Dlaczego mimo tylu podobieństw postrzegani są tak różnie? Moim zdaniem znamy odpowiedź!
Wyścig o tytuł najlepszego gracza w historii NBA jest ponadczasowym tematem. Pytanie „kto jest najlepszym koszykarzem w historii?” dotyka każdego kibica koszykówki. Nieważne jak szczegółową wiedzą dysponuje osoba wybierająca swojego faworyta ani ile godzin spędziła w życiu, rzucając do kosza.
O wyborze swojego GOAT decydujemy na podstawie wrażeń i wspomnień, jakich dostarczyli nam najwięksi tego sportu. Takie odczucia rodzą się jednak nie przez wyśrubowane rekordy punktowe czy ilość wygranych pierścieni, a przez coś, co nazwałbym aurą, otaczającą zawodnika. To atmosfera, która tworzy się wokół gracza na podstawie jego gry, zachowań i mentalności. Właśnie na ostatnim aspekcie chciałbym się skupić.
Niedawno do sieci trafił fragment z podcastu Gilberta Arenasa, w którym Bomani Jones wskazał na główną różnicę między Michaelem Jordanem i Kobem Bryantem, a LeBronem Jamesem. Dotyczy ona właśnie aspektu mentalnego.
– Czuję różnicę między Jordanem, Kobem i LeBronem. LeBron lubi wygrywać. Michael lubi pokonywać przeciwników. (Jordan) jest socjopatą. LeBron nie jest stworzony w ten sposób. Kobe jak najbardziej. Tu nawet nie chodzi o wygrywanie, tylko o pokonanie osoby, która jest naprzeciwko – powiedział Jones.
Postawiona teza nie jest czymś rewolucyjnym w środowisku koszykarskim. Od kilku lat mówi się o znacznie silniejszym instynkcie zabójcy u MJ’a i Kobe’go niż u Króla Jamesa. Ponadto ciągle słyszymy nowe historie o Jordanie, które nadbudowują jego legendę. Jego Powietrzność gra główną rolę w bardzo wielu ikonicznych momentach z historii NBA. W gruncie rzeczy to MJ sprawił, że koszykówka stała się sławna, a oglądając jego grę, można odnieść wrażenie, że po parkiecie biega Bóg przebrany za Michaela Jordana.
Kobe Bryant niezwykle dosłownie wziął do siebie popularne motto: Be Like Mike. Był najwierniejszym odzwierciedleniem, Jordana jakie widzieliśmy. Dotyczyło to stylu gry, sposobu poruszania się po boisku i wspomnianej mentalności. Przejął od swojego idola chęć pokonywania przeciwników i połączył to z niewyobrażalną etyką pracy. Dlatego właśnie wielu ludzi w swoim rankingu stawia Czarną Mambę nad LeBronem.
LeBron James dał się poznać fanom na całym świecie jako najbardziej kompletny koszykarz w historii. Jest ponadprzeciętny w niemalże wszystkim co robi na parkiecie. Zaczynając od zdobywania punktów, a kończąc na dyrygowaniu grą zespołu niczym grający trener. Jest jedna sprawa, z którą nawet Król James, nie może się uporać. Przez całą karierę LBJ jest prześladowany przez wielkiego ducha Michaela Jordana. Fani i eksperci nie dają mu chwili wytchnienia. Odkąd okrzyknięto go złotym dzieckiem, jest w jakimś stopniu przyrównywany do MJ’a.
Dzięki umiejętnościom i długowieczności prześcignął Mike’a w wielu kategoriach, ale ciągle nie może przeskoczyć muru zbudowanego z mentalności. Część fanów mimo tego postrzega LeBrona jako najlepszego zawodnika w historii, ale środowisko koszykarskie jest w tej kwestii niezwykle podzielone.
Możliwe, że przed zakończeniem kariery Król James poprawi swój, już niesamowity, dorobek. Trzeba mieć jednak na uwadze, że dla LeBrona, powoli rozpoczyna się ostatnia prosta na ligowych parkietach. Ile paliwa w zostało mu jeszcze w baku, wie tylko on sam.
W związku z tym apeluję, żebyśmy cieszyli się, oglądając ten koszykarski geniuszu w akcji, dopóki jeszcze mamy ku temu sposobność.
Autor: Antoni Wyrwiński
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.