Wiele w ostatnim czasie dzieje się wokół gwiazdy Brooklyn Nets. Odkąd Kyrie Irving wystosował oświadczenie, w którym poinformował, że nie będzie rozmawiał z dziennikarzami, natychmiastowo spadła na niego fala krytyki. Swój głos w dyskusji dołożył również Charles Barkley.
Decyzja o tym, by nie rozmawiać z dziennikarzami przy okazji rozpoczęcia obozu przygotowawczego kosztowała Kyriego Irvinga i Brooklyn Nets 25 tys. dolarów grzywny. Taką karę wystosowała liga uzasadniając ją złamaniem zasad dotyczących kontaktów z przedstawicielami mediów. Na to wszystko Irving zareagował oświadczeniem na swoim Instagramie, gdzie nazwał media “pionkami” i nie ma ochoty tracić na te ceregiele czasu.
Wielu było rzecz jasna oburzonych zachowanie Irvinga, który koniec końców swoje stanowisko zmienił i w ostatnich dniach udzielał standardowych wywiadów. Zanim jednak zawodnik zrozumiał, że są pewne rzeczy, które obejmuje jego podpisany kontrakt, to sporo się nasłuchał, m.in. od Charlesa Barkleya. Były zawodnik NBA zwrócił się do gracza Brooklyn Nets w bardzo ostrych słowach, co spotkało się z aprobatą dużej części ligowego środowiska.
– Kiedy o czymś opowiada, zaczynam się poważnie zastanawiać, o co tak naprawdę mu chodzi? Co chce przekazać? – zaczyna Barkley. – Próbuje powiedzieć nam, że jest artystą, ale to przecież koszykarz. Słuchaj, my nie jesteśmy reporterami z pierwszej linii frontu. Nie jesteśmy nauczycielami. Człowieku, odbijasz piłkę od parkietu, więc przestań zachowywać się, jakbyś był najmądrzejszą osobą na planecie – dodał jeden z członków ekipy “Inside The NBA”.
Podobne odczucia ma wielu kolegów Irvinga z ligowych parkietów, ale jak powiedział sam Kevin Durant – na Brooklynie nikt nie ma z Kyriem problemu i wszyscy akceptują to, że ma nieco inne podejście do życia. Takie nastawienie powinno drużynie pomóc, bo nikt nie może niczego Irvingowi zabronić w kontekście jego światopoglądu. Problem pojawia się wtedy, gdy zawodnik jawnie łamie reguły zapisane m.in. umowie zbiorowej (CBA). Wtedy liga zobligowana jest zareagować.