U obydwóch Panów nie powinno być widać podczas tegorocznego święta koszykówki większego zmęczenia. Droga do Finałów obyła się bez żadnych ostrych zakrętów, dzięki czemu każdy zawodnik Cleveland czy Golden State miał trochę czasu na zregenerowanie się przed najważniejszym starciem sezonu. Trzeci raz z rzędu naprzeciwko siebie staną Ci sami czarodzieje czyli Kyrie Irving oraz Stephen Curry.

Aby poczuć klimat tegorocznego pojedynku obu zawodników warto wrócić do korzeni tego niezwykle emocjonującego pojedynku, dlatego postanowiliśmy przypomnieć dotychczasowe potyczki rozgrywających Cavs i Warriors.

Sezon 2014/2015

Statystyki zawodników w sezonie regularnym :

Kyrie Irving– 21.7 pkt, 5.2 ast, 1.5 stl, 47 % FG, 41 % 3P

Stephen Curry – 23.8 pkt, 7.7 ast, 2.0 stl, 49 % FG, 44 % 3P

Statystyki przeciwko sobie:

Kyrie Irving– 23.5 pkt, 3.0 ast, 2.5 stl, 37% FG, 33% 3P

Stephen Curry– 20.5 pkt, 8.0 ast, 1.5 stl, 41 % FG, 35% 3P

Statystyki w Finałach:

Kyrie Irving– 23.0 pkt, 7.0 zb, 6.0 ast, 4.0 stl, 45% FG, 25% 3P (jedno spotkanie)

Stephen Curry– 26.0 pkt, 5.2 zb, 6.3 ast, 1.8 stl, 44% FG, 38% 3P

Bilans meczów obydwóch zespołów: 1-1

Dla Kyrie’ego Irvinga powrót LeBrona Jamesa był swego rodzaju eksperymentem. Początkowo cały zespół Cavs pikował dosyć mocno w dół. Dopiero od czasu przyjścia Timofeya Mozgova drużyna Davida Blatta zaczęła odbijać się od dna zaliczając nawet serię 12 zwycięstw z rzędu. Wraz z biegiem czasu oprócz chemii w zespole rosła też pewność siebie Uncle Drew. Wisienką na torcie tej całej aklimatyzacji był historyczny występ przeciwko Spurs. Kyrie nazbierał wtedy ( przeciwko Spurs w pełnym składzie!), aż 57 punktów będąc pierwszym zawodnikiem w historii, który rzucił drużynie prowadzonej przez Gregga Popovicha co najmniej 50 oczek.

Faza play-offs spuściła jednak trochę powietrza z rozgrywającego Cavaliers. O ile seria przeciwko raczkującym wtedy Celtom była tzw. trzymaniem fasonu, o tyle pojedynki z Chicago można uznać za co najwyżej średnie. Uncle Drew z powodu bólów w lewej nodze musiał opuścić dwa spotkania Finałów Konferencji. Nadszedł czas na prawdziwy finał.

Pierwsza batalia Kyrie’ego Irvinga o puchar Larrego O’Briena zakończyła się fiaskiem. Powodem nie był wcale ostateczny triumf Wojowników, a kontuzja złamania rzepki jakiej nabawił się już w pierwszym meczu, pozostawiając na placu boju niezłomnego LeBrona Jamesa. Pierwszy od 40 lat tytuł dla podopiecznych Steve Kerra można więc uznać raczej za skutek, a nie przyczynę tamtych wydarzeń.

Jak wyglądały te rozgrywki w wykonaniu Stephena Curry’ego? Zespół Warriors pod wodzą nowego szkoleniowca szedł przez cały sezon jak burza. Spekulacje na temat ich ewentualnego znalezienia się w Finałach miały swój debiut kiedy Wojownicy wygrali, aż 21 z 23 pierwszych meczów sezonu. Później sytuacja trochę się ustabilizowała, choć Golden State dodali ponownie gazu pod koniec rozgrywek, notując w 18 spotkaniach 16 zwycięstw. Bilans 67-15 stał się oczywistą podstawą do przyznania im łatki faworytów tamtych play-offs. Przez całe rozgrywki 2014/2015 swoją wartość znacząco podbił właśnie Stephen Curry. Kibice byli pod wrażeniem nie tylko niekonwencjonalnie rzuconych trójek, ale i coraz lepszemu dryblingowi zakończonego często wspomnianym rzutem zza łuku lub wysokim, aż po sam sufit floaterem. Pamiętacie może jak upokorzył Chrisa Paula, rozpoczynając dyskusję na temat „Który z Panów jest obecnie najlepszym rozgrywającym?”.

Zwieńczeniem tych jakże udanych rozgrywek regularnych było przyznanie mu pierwszej w karierze statuetki MVP. Faza play-offs to dowód słuszności mianowania go laureatem tej nagrody. Finały to z kolei lekki niedosyt. Rozgrywający był dosyć mocno krytykowany za brak umiejętności przywódczych, którymi wyróżniał się jego klubowy kolega, Andre Igoudala. Złych opinii nie zmienił nawet występ z meczu nr 5, gdzie Curry rzucił przeciwnikowi, aż 37 punktów (13/23 z gry, 7/13 zza łuku). Ostatecznie MVP tamtych finałów został wspomniany Iggy.

Sezon 2015/2016

Statystyki zawodników w sezonie regularnym :

Kyrie Irving– 19.6 pkt, 4.7 ast, 1.1 stl, 45% FG, 32% 3P

Stephen Curry – 30.1 pkt, 6.7 ast, 2.1 stl, 50% FG, 45% 3P

Statystyki przeciwko sobie:

Kyrie Irving– 10.5 pkt, 4.o reb, 27% FG, 11 % 3P

Stephen Curry– 27.0 pkt, 6.0 reb, 5.5 ast, 55 % FG, 50% 3P

Statystyki w Finałach:

Kyrie Irving– 27.1 pkt, 3.9 zb, 3.9 ast, 2.1 stl, 47% FG, 40% 3P

Stephen Curry– 22.6 pkt, 4.9 zb, 3.7 ast, 0.9 stl, 40% FG, 40% 3P

Bilans meczów obydwóch zespołów: 2-0 dla Warriors

Po zeszłorocznym fiasku Kyrie Irving chciał za wszelką cenę odzyskać uznanie kibiców. Obecne rozgrywki były tzw. czystą kartą, na której rozgrywający Cavs chciał zapisać wśród osiągnięć tytuł mistrza NBA. Aby jednak zacząć proces zacierania złych wspomnień Kyrie musiał najpierw uporać się z przyczyną swojej niedawnej absencji. Uncle Drew powrócił do gry dopiero 20 grudnia w meczu przeciwko 76ers, gdzie zdobył 12 punktów spędzając na boisku 17 minut. Mimo, że jego występ nie należał do najbardziej spektakularnych powrotów w historii, to był to ważny moment dla organizacji Cavaliers, która liczyła, że tym razem ich dotychczasowy lider pomoże LeBronowi Jamesowi zdobyć upragniony tytuł. Proces przywrócenia mu dawnych sił witalnych musiał trochę potrwać. Póki co Kyrie lekko mówiąc nie trafiał sporej ilości rzutów. Potrzeba było czasu. Samego siebie Uncle Drew zaczął przypominać gdzieś w okolicach stycznia kiedy przeciwko Pistons rzucił 28 punktów. Następnie kilkukrotnie przekroczył „trzydziestkę” , lecz pod koniec sezonu znowu stracił to coś. Kibice nie byli w zbyt dobrych humorach. Nie chcieli bowiem by LeBron po raz kolejny musiał mierzyć się sam z naładowanymi olbrzymią energią Warriors. Tym bardziej, że Wojownicy wrócili jeszcze lepsi, a ich historyczny bilans 73-9 zwiastował naprawdę ciężkie warunki podczas Finałów.

Na szczęście Kyrie odnalazł magiczny napój Michaela Jordana przypominając bardziej ligowego wyżeracza niż sophomore postseason. Był to świetny prognostyk przed, jak się okazało, drugim z rzędu finałowym pojedynkiem przeciwko Warriors. O to jak prezentował się w poszczególnych rundach:

I runda play-offs, przeciwko Pistons– 27.5 pkt, 4.8 ast, 47 % FG, 50% 3P

II runda play-offs, przeciwko Hawks– 21.3 pkt, 6.3 ast, 48 % FG, 67% 3P

III runda play-offs, przeciwko Raptors– 24.2 pkt, 4.5 ast, 1.8 stl, 48% FG, 29% 3P

Z tak dobrze grającym Kyrie Irvingiem kibice Cavs mogli poczuć się nieco pewniej przed rewanżem za porażkę sprzed roku. Pierwsze dwa spotkania nie należały jednak do najłatwiejszych. Warriors wyglądali na boisku jak drużyna profesorska wykorzystując każdy, choćby najmniejszy błąd przeciwnika. Cieniował nie tylko Kyrie, ale i LeBron, który wydawał się być nieco zaskoczonym intensywnością defensywy Wojowników. Szybkie 2-0 dla przeciwnika bardzo obniżyło morale Kawalierów. Musieli oni bowiem odeprzeć atak Golden State na własnym podwórku. Sądzono, że w przeciwnym wypadku Cavs ponownie obejdą się smakiem. Koszykarze Tyronna Lue wzięli to sobie do serca i po druzgocącej porażce na wyjeździe( 33 punkty różnicy) ograli u siebie rywali 120-90.

Lokalni fani odetchnęli z ulgą, lecz nie na długo. Mecz nr 4 wygrali po fenomenalnym pojedynku rozgrywających ( Irving-34 pkt, Curry– 38pkt) goście! Tym samym Cavaliers zostali przez opinię publicznością można powiedzieć pogrzebani żywcem. Nikt nie wierzył w ich comeback, ponieważ jeszcze nigdy podczas Finałów nie zdarzyła się sytuacja, aby drużyna przegrywająca 1-3 zdobyła mistrzostwo.

Na nieoficjalny pogrzeb Cavs wpływ miała też aktualna dyspozycja Warriors, którzy niesieni najpierw pobitym rekordem legendarnych Chicago Bulls chcieli przypieczętować ten wspaniały, pełen sukcesów sezon. Nie wszyscy jednak pogodzili się z opinią jakoby Warriors mieli zostać drugi raz z rzędu triumfatorami tego pojedynku. W końcu Cavs mieli jeszcze jeden mecz zaliczki. I wtedy światu objawił się ktoś, kto chciał odkupić zeszłoroczną nieobecność czyli…Kyrie Irving. Zawodnik podczas meczu nr 5 dosłownie zrównał z ziemią Stephena Currego oraz całe Golden State rzucając przeciwko nim, aż 41 punktów ( LeBron miał tyle samo). Bez litości, na fenomenalnej skuteczności raz po raz wykańczał akcję lay-upem, trafieniem z półdystansu czy zza łuku. 71 % z gry i 71% za trzy zrobiło na wszystkich ogromne wrażenie. Kyrie dał tym samym swoim kolegom sygnał do ataku i w kolejnym meczu Cavs ( tym razem LeBron przejął inicjatywę) wyrównali stan serii.

Emocje przed ostatnim spotkaniem sezonu 2016/2017 sięgały zenitu. Mimo przewagi własnego parkietu Warriors nie potrafili przez całe spotkanie osiągnąć konkretnej przewagi nad rywalem. Kiedy na 3.40 minuty przed końcem meczu na tablicy widniał remis 89-89, a chwilę później LeBron James zablokował w kontrze Andre Igoudalę drużyna przyjezdnych otrzymała niewyobrażalnie mocnego kopa. Na razie jednak żadna z drużyn nie mogła wyjść na prowadzenie. Minuta do końca. Lue prosi o przerwę. Chwilę później piłkę otrzymał właśnie Kyrie Irving, który trafił z prawego rogu za trzy punkty. Curry próbował odrobić stratę, lecz spudłował swoją próbę w kolejnym chaotycznym posiadaniu. Następnie na linii rzutów wolnych stanął LeBron James i wykonał zadanie trafiając jedną próbę. 4-punktowej przewagi Warriors nie byli już w stanie odrobić. Kyrie Irving został bohaterem meczu trafiając jeden z najważniejszych rzutów w historii ligi. Tym samym ośmieszył tych, którzy trzy spotkania wcześniej chcieli wręczać puchar Golden State.

Wracając do Curry’ego. Poprzedni sezon był zdecydowanie jego najlepszym sezonem w karierze. Zaczynając od ustanowienia nowego, absolutnie kosmicznego rekordu trafionych trójek (402), bycia liderem najlepszej pod względem bilansu drużyny w sezonie regularnym (73-9) bijąc nieosiągalne do tej pory 72-10 Bulls, a kończąc na drugiej statuetce MVP. Bezpośrednie pojedynki przeciwko Irvingowi były dla niego raczej treningiem, podobnie jak z resztą  starcia z innymi wielkimi rozgrywającymi. W finale jednak z napompowanego do granic możliwości balonika zeszło tylko powietrze. Nie było obrony tytułu. Nie było tytułu najlepszego zawodnika finałów. Po dominacji z sezonu regularnego zaginął słuch. Kyrie zagrał dużo lepiej. W dodatku będąc bezpośrednim rywalem Curry’ego trafił rzut, który przesądził o mistrzostwie. Pozostaje tylko niedosyt i złość, która być może zaowocuje owocnym rewanżem ze strony lidera Wojowników.

Zdjęcie tytułowe: Jason Garrett | Cavs Nation.com

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep Nike
  • Albo SK STORE, czyli dawny Sklep Koszykarza
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Ogromne wyprzedaże znajdziesz też w sklepie HalfPrice
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna


  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    6 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments