Portland Trail Blazers wykorzystali kiepską formę Los Angeles Lakers i pokonali „Jeziorowców”, zajmując tym samym szóste miejsce w tabeli konferencji. Swoje spotkania wygrali plasujący się nieco wyżej w tabeli zachodu Phoenix Suns i Utah Jazz. Jazzmani pomimo nieobecności Donovana Mitchella i Mike’a Conleya zdołali pokonać Denver Nuggets. Na wyżyny swoich umiejętności wspiął się bowiem Bojan Bogdanović, który zdobywając 48 punktów ustanowił nowy rekord swojej kariery. Na drugim wybrzeżu Philadelphia 76ers nie bez problemów pokonali New Orlenas Pelicans, a świetnym występem popisał się Joel Embiid. Swój mecz z niżej notowanym rywalem wygrali też Milwaukee Bucks. Po jednym zwycięstwie na swoje konto zapisali też Miami Heat i Charlotte Hornets. Wpadkę w Chicago zaliczyli natomiast Boston Celtics.
PHILADELPHIA 76ERS – NEW ORLEANS PELICANS 109:107
- W tym niezwykle wyrównanym spotkaniu lepsi okazali się koszykarze z Pensylwanii, którzy umocnili się na pierwszej pozycji w konferencji wschodniej, mając o trzy zwycięstwa więcej od Brooklyn Nets. Dla Sixers była to siódma wygrana z rzędu. Kluczowe punkty na 1:10 przed końcem spotkania zdobył Tobias Harris, który skutecznie trafił za trzy punkty, ustalając wynik spotkania (109:107).
- Bohaterem spotkania został Joel Embiid, autor 37 punktów i 13 zbiórek. Lider Szóstek trafił 11 z 20 rzutów z gry (55%), w tym 3/4 w rzutach zza łuku (75%). Embiid był bezbłędny na linii rzutów osobistych, trafiając wszystkie z 12 prób. 17 punktów dorzucił wspomniany wcześniej Harris, zaś 16 oczek (w tym 4 trójki), 6 zbiórek i 5 asyst uzyskał Seth Curry. Bliski triple-double był Ben Simmons, autor 8 punktów, 9 zbiórek i 10 asyst.
- Po stronie zespołu z Nowego Orleanu aż siedmiu zawodników osiągnęło dwucyfrowy wynik punktowy. Najwięcej punktów (19) zanotował Jaxson Hayes. Po 18 oczek zdobyli Eric Bledsoe i Lonzo Ball. 12 punktów i 5 zbiórek dołożył Wenyen Gabriel.
- Pelicans tracą dwa zwycięstwa do Spurs, którzy znajdują się na 10. miejscu na Zachodzie. Następne spotkanie podopieczni Stana Van Gundy’ego rozegrają za dwa dni. Przeciwnikiem Pelikanów będą Charlotte Hornets.
Autor: Mateusz Malinowski
CHICAGO BULLS – BOSTON CELTICS 121:99
- Koszykarze Celtics nie znaleźli sposobu na zatrzymanie ofensywy Bulls i już po pierwszej połowie przegrywali 14 punktami (60:46). Po zmianie stron podopieczni Billy’ego Donovana delikatnie powiększali przewagę ostatecznie wygrywając 22 punktami (121:99). Byków do zwycięstwa poprowadził Nikola Vucević, autor triple-double (pierwszego w barwach Bulls) z dorobkiem 18 punktów, 14 zbiórek i 10 asyst. Była to pierwsza potrójna zdobycz gracza chicagowskiej ekipy od czasu Jimmy’ego Butlera, który 6 kwietnia 2017 zanotował triple-double w meczu przeciwko Sixers.
- Najwięcej punktów dla Chicago Bulls (po 25) zanotowali Zach LaVine i Coby White. Dla najlepszego strzelca Bulls było to powrót do gry po 11 opuszczonych spotkaniach. Z kolei White trafił 7 z 12 rzutów trzypunktowych (58%), miał 7 zbiórek i 5 asyst. Pozostali gracze Byków nie przekroczyli granicy 10 oczek.
- Po stronie Celtics dwoił się i troił Kemba Walker, autor 33 punktów (10/22 z gry, 46%), w tym 6 na 13 zza łuku (46%). Drugi najlepszy wynik punktowy to 17 oczek Evana Fourniera (7/11 z gry, 64%), który dołożył 6 zbiórek. Katastrofalne spotkanie rozegrał Jayson Tatum, który rozgrywa bardzo nierówny sezon. Lider Celtics trafił zaledwie 3 z 15 rzutów (20%), w tym spudłował wszystkie próby zza linii 7,24 (0/7). 8 punktów i 10 zbiórek zapisał na swoje konto Tristan Thompson.
- Po zwycięstwie z Celtics podopieczni Donovana mają jeszcze teoretycznie szansę w walce o play-in, jednak najbliższy terminarz będzie dla nich bardzo trudny. W pięciu ostatnich meczach dwukrotnie zmierzą się z Brooklyn Nets, a na koniec zagrają przeciwko Milwaukee Bucks.
Autor: Mateusz Malinowski
CHARLOTTE HORNETS – ORLANDO MAGIC 122:112
- Gospodarze zwyciężyli dzięki agresywnej grze Terry’ego Roziera i LaMelo Balla, którzy bardzo często w tym meczu decydowali się na odważne wjazdy pod kosz. Mimo iż goście prowadzili niemal przez trzy kwarty, Hornets zdołali zaliczyć bardzo dobre dwie ostatnie odsłony, które ostatecznie zadecydowały o ich zwycięstwie. Na przeszkodzie nie stanęła nawet słaba skuteczność zza łuku. Ball spudłował wszystkie siedem prób, a Rozier aż 8 z 11. Odważne penetracje zarówno Balla, jak i Roziera okazały się kluczem do zwycięstwa. Gdy na zegarze pozostało 8 i pół minuty do końca gospodarze wyszli na 10-punktowe prowadzenie i nie oddali go już do ostatniej syreny.
- Terry Rozier i LaMelo Ball zdobyli dla Hornets odpowiednio 28 i 27 punktów. Rozier do swojej punktowej zdobyczy dołożył jeszcze 6 asyst i 5 zbiórek, natomiast Ball 6 zbiórek i 6 asyst. Oprócz nich dobry mecz rozegrał również P.J. Washington, który rzucił 23 punkty i zebrał 9 piłek. Double-double zaliczył Bismack Biyombo (11 punktów i 11 zbiórek).
- Dla przyjezdnych 26 punktów zdobył Dwayne Bacon. Oprócz niego punktowali również Cole Anthony (22), R.J. Hampton (16), Gary Harris (12) oraz Chasson Randle (11). Aż 18 zbiórek i 4 bloki zaliczył Mo Bamba.
Autor: Paweł Mazur
MIAMI HEAT – MINNESOTA TIMBERWOLVES 121:112
- Miami Heat nie bez trudu pokonali Timberwolves. Do rotacji gospodarzy powrócił Tyler Herro, który niespodziewanie stał się jednym z głównych bohaterów spotkania. Herro po opuszczeniu sześciu meczów miał w tym meczu rozegrać ostrożne minuty. Sam zawodnik miał na ten mecz nieco inny plan i choć na boisku przebywał tylko 29 minut, zdobył aż 27 punktów. Na takiego Herro liczą z pewnością kibice Heat.
- Goście z Minneapolis walczyli w tym meczu nie tylko z rywalami, ale równie z arbitrami pojedynku. Częste manifestowanie niezadowolenia z decyzji sędziów poskutkowało czterema przewinieniami technicznymi oraz wykluczeniem D’Angelo Russella z gry. Oprócz niego daszek otrzymał również Ricky Rubio oraz trener Chris Finch. Gorące głowy T-Wolves w trzeciej odsłonie w dużej mierze przesadziły o ich ostatecznej porażce.
- Najwięcej punktów dla Heat zdobyli: Tyler Herro (27), Jimmy Butler (25 punktów, 8 zbiórek, 6 asyst i 5 przechwytów), Goran Dragic (23), Bam Adebayo (15) oraz Kendrick Nunn (12).
- Najlepszym strzelcem zespołu z Minneapolis okazał się Karl-Anthony Towns. Wysoki T-Wolves rzucił 27 punktów, zebrał 6 piłek i miał 4 asysty. Oprócz niego trafiali również Anthony Edwards (25), D’Angelo Russell (17) i Ricky Rubio (16). Po 8 punktów dołożyli również Jarred Vanderbilt oraz Juancho Hernangonez.
- Heat odnieśli bardzo ważne zwycięstwo, które przy korespondencyjnej porażce Celtics z Bulls dała im szóste miejsce w tabeli Wschodu. Obie ekipy chcą uniknąć gry w turnieju play-in i bliżej tego celu są Miami Heat.
Autor: Paweł Mazur
MILWAUKEE BUCKS – HOUSTON ROCKETS 141:133
- Goście z Teksasu rozgrali bardzo dobre spotkanie mimo obecności w składzie tylko ośmiu zawodników. Przez sporą część spotkania młodzi gracze Rockets stawiali skuteczny opór faworytom, jednak mocna trzecia kwarta w wykonaniu Bucks przesądziła o ich ostatecznej wygranej.
- Trener Rockets Stephen Silas nie szczędził pochwał swoim podopiecznym, którzy mimo braku Johna Walla, Christiana Wooda i Kevina Portera Jr. mocno postraszyli rywali. W całym meczu młodzi zawodnicy Rakiet trafili aż 25 trójek. Świetne spotkanie rozegrał szczególnie Kenyon Martin Jr.
- Dzięki cennemu zwycięstwu Bucks zrównali się bilansem z Brooklyn Nets i dzięki dwóm niedawnym zwycięstwom nad Nowojorczykami wskoczyli na drugie miejsce w tabeli.
- Aż siedmiu zawodników Bucks zakończyło mecz z dwucyfrową zdobyczą punktową. Najwięcej zdobyli Brook Lopez (24), Khris Midleton (23), Jrue Holiday (20), Donte DiVincenzo (18), Giannis Antetokounmpo (17) oraz Bobby Portis (16) i Bryn Forbes (11). Giannis oprócz punktów zebrał również 11 piłek i rozdał 7 asyst.
- Dla przyjezdnej ekipy Rockets najlepiej punktowali Kenyon Martin Jr. (26 punktów, 7 zbiórek i 7 asyst), Kelly Olynyk (23 punkty, 12 zbiórek i 7 asyst), Armani Brooks (19), D.J. Augustin (17), Khyri Thomas (16) oraz Anthony Lamb (14).
Autor: Paweł Mazur
DALLAS MAVERICKS – CLEVELAND CAVALIERS 110:90
- Faworyzowani Dallas Mavericks zgodnie z założeniami pokonują Cleveland Cavaliers. Gospodarze od początku byli stroną przeważającą i nie mieli problemów, by już w pierwszej kwarcie odskoczyć z wynikiem na 15 punktów (30:15). W drugiej odsłonie podopieczni Ricka Carlisle’a wykorzystali niemoc strzelecką przyjezdnych (7/23 z gry, 1/9 zza łuku) i jeszcze wyraźniej udokumentowali swoją przewagę (62:37).
- Po przerwie obraz gry nie uległ większej zmianie. Mavs sukcesywnie powiększali swoje prowadzenie, choć w czwartej odsłonie momentami lepsi byli Cleveland. Mimo gry drugim garniturem Dallas nie wypuścili zwycięstwa z rąk i pewnie dowieźli przewagę do końcowej syreny.
- Mavericks do zwycięstwa poprowadził dziś przede wszystkim tercet Luka Doncić (24 punkty, 8 zbiórek) – Tim Hardaway Jr. (20 pkt) – Josh Richardson (18 punktów, 5 zbiórek). Niezwykle cenne wsparcie dostarczyli jednak gracze rezerwowi. Dwight Powell, Trey Burke, Jalen Brunson i Nate Hinton dorzucili po 8 oczek. W składzie Dallas zabrakło dziś Kristapsa Porzingisa.
- Po drugiej stronie szalał głównie Collin Sexton, zdobywca 27 punktów. Dobre zawody zaliczył Cedi Osman, który pomimo kiepskiej skuteczności zza łuku (2/10) skompletował 22 oczka, 7 asyst i 5 zbiórek. Debiutant Isaac Okoro dołożył 15 punktów, z kolei Jarret Allen do 12 zebranych piłek dorzucił skromne 5 punktów. Słabo spisała się ławka Cavaliers, która zdobyła łącznie 12 punktów.
- Zwycięstwo Mavericks może okazać się niezwykle istotne z perspektywy walki o miejsce w czołowej szóstce. W bezpośrednim pojedynku ich dwóch najgroźniejszych rywali Portland Trail Blazers pokonali Los Angeles Lakers i to ekipa z Oregonu znajduje się teraz za plecami Dallas.
UTAH JAZZ – DENVER NUGGETS 127:120
- Jedno z najciekawiej zapowiadających się spotkań tej nocy nie rozczarowało. Utah Jazz już w pierwszej kwarcie zdołali odrobić 11-punktową stratę (13:24), by po chwili stracić prowadzenie na dłuższą chwilę. Nuggets nie kontrolowali gry w pełni, ale byli w stanie stale utrzymywać kilkupunktową przewagę. Jazzmanów napędzał jednak szalejący Bojan Bogdanović, który pod nieobecność Donovana Mitchella i Mike’a Conleya wziął ciężar gry na siebie. Do przerwy przyjezdni prowadzili różnicą czterech oczek (73:69).
- W trzeciej kwarcie wspierany przez Georgesa Nianga Bogdanović zdołał kilkukrotnie wyszarpywać Denver prowadzenie, ale to wciąż goście byli na papierze stroną przeważającą. Wraz z początkiem czwartej odsłony sytuacja znacząco się jednak zmieniła. Podopieczni Quina Snydera zdołali odskoczyć nieco z wynikiem (114:106), a po chwili przy stanie 114:111 kapitalnym blokiem na Nikoli Jokiciu popisał się Rudy Gobert, wprawiając tym samym zgromadzonych kibiców w ekstazę. Niezwykle istotna okazała się „trójka” Jordana Clarksona na 50,9 sekundy przed końcem, która wyprowadziła gospodarzy na 6-punktowe prowadzenie (124:118). Nuggets zabrakło już wówczas czasu i skuteczności, by odwrócić losy spotkania.
- Najjaśniejszą gwiazdą tej nocy był Bojan Bogdanović, dla którego 48 punktów (8 zbiórek; 8/11 za trzy) to jak dotąd najlepszy wynik w karierze. – Jesteśmy najlepszym zespołem w lidze – podkreślał po meczu 32-letni skrzydłowy. Wspierał go przede wszystkim Jordan Clarkson, który z ławki rezerwowych dołożył 21 oczek. O double-double z dorobkiem 14 punktów i 9 zbiórek otarł się Rudy Gobert, równie bliski podwójnej zdobyczy był Joe Ingles (10 punktów, 9 asyst). Georges Niang również dorzucił 14 punktów.
- Po drugiej stronie parkietu wielki mecz rozegrał Michael Porter Jr. (31 punktów, 6 zbiórek). Na swoim poziomie zagrał też Nikola Jokić, autor 24 punktów, 13 asyst i 9 zbiórek. Skutecznością błysnęli również Paul Millsap (19 pkt; 7/10 z gry) i Austin Rivers (18 pkt; 5/7 zza łuku).
- Jazz nie musieli zatem wyczekiwać na wynik spotkania Phoenix Suns by wiedzieć, że zachowali pozycję lidera konferencji zachodniej. Nuggets z kolei nie wykorzystują szansy na zrównanie się bilansem z Los Angeles Clippers, którzy plasują się obecnie na 3. miejscu. Kolejnej nocy podopieczni Michaela Malone’a zmierzą się z Brooklyn Nets.
PHOENIX SUNS – NEW YORK KNICKS 128:105
- Choć wynik wskazuje na całkowitą dominację Phoenix Suns, to tak naprawdę przez trzy kwarty stroną przeważającą byli New York Knicks. Goście mimo dobrego początku „Słońc” prowadzenie objęli jeszcze w pierwszej kwarcie, w drugiej natomiast odskoczyli na 11 punktów (54:43). Podopieczni Monty’ego Williamsa mieli problemy ze skutecznością, co ekipa z Wielkiego Jabłka konsekwentnie wykorzystywała.
- Po przerwie gra była nieco bardziej wyrównana, choć wciąż ze wskazaniem na Knicks. Sytuacja odmieniła się jednak diametralnie wraz z początkiem ostatniej odsłony. Po serii punktowej 19:3 Suns wyraźnie odskoczyli z wynikiem, a ich przewaga do końcowej syreny stale rosła. Świetnie w czwartej „ćwiartce” prezentowali się Chris Paul i Jae Crowder, którzy zdobyli łącznie 19 punktów.
- Liderem Phoenix był dziś Deandre Ayton, autor 26 punktów i 15 zbiórek. Double-double dołożył Chris Paul (17 punktów, 11 asyst), po 16 oczek dorzucili natomiast Mikal Bridges i Devin Booker, który miał ogromne problemy ze skutecznością (3/12 z gry). Cenne trafienia z ławki dostarczyli również Jae Crowder (18 pkt; 6/12 za trzy), Cameron Payne (15 pkt) i Frank Kaminsky (10 pkt).
- Po stronie Knicks dobre zawody rozegrali Julius Randle (24 punkty, 11 zbiórek, 4 asysty) i RJ Barrett (23 punkty, 8 zbiórek). Po raz kolejny nieocenione okazało się wsparcie Derricka Rose’a, który tym razem dołożył z ławki 17 punktów i 6 asyst. Reggie Bullock zdobył 12 oczek, a Taj Gibson 11. W czwartej kwarcie 35-letni skrzydłowy w niebezpieczny sposób uderzył Chrisa Paula łokciem, co sędziowie zinterpretowali jako niesportowy faul.
- Knicks (37-30) nie wykorzystują tym samym szansy, by odskoczyć nieco Atlancie Hawks (37-31) i Miami Heat (36-31) w tabeli konferencji wschodniej. Na miejscach 4-7 panuje ogromny ścisk i do końca układ stawki może jeszcze całkowicie się zmienić. Zdaje się jednak, że z gry o bezpośredni awans do play-offs wypadli Charlotte Hornets.
PORTLAND TRAIL BLAZERS – LOS ANGELES LAKERS 106:101
- Spotkanie, którego stawką było miejsce w pierwszej szóstce konferencji zachodniej. W ostatnich tygodniach Los Angeles Lakers spisują się znacznie poniżej oczekiwań, a dodatkowo w dalszym ciągu muszą radzić sobie bez LeBrona Jamesa. Blazers natychmiastowo zaczęli wykorzystywać wszelkie braki „Jeziorowców” i już w pierwszej kwarcie prowadzili różnicą 14 punktów (34:20). W drugiej odsłonie przebudził się Kentavious Caldwell-Pope, przygaśli natomiast liderzy gospodarzy, przez co do przerwy Portland prowadzili już tylko czterema oczkami (59:55).
- Trzecia kwarta stała pod znakiem wymiany ciosów i wyniku balansującego na krawędzi remisu. Po stronie Lakers świetnie radzili sobie wówczas Anthony Davis i Alex Caruso, ale na wszystkie trafienia co rusz odpowiadali Damian Lillard i spółka. Kluczowa okazała się ostatnia odsłona, którą gospodarze rozpoczęli z wysokiego „C” i po raz pierwszy od drugiej kwarty odskoczyli na 10 punktów. Mimo to na niespełna minutę przed syreną, kiedy to Davis zablokował rzut Jusufa Nurkicia, Blazers prowadzili jedynie 100:97. Portland stale jednak punktowali, czego nie można powiedzieć o przyjezdnych. Na 18,5 sekundy przed końcem (104:99) niecelny rzut Caruso pogrzebał szanse Lakers na korzystny wynik.
- Blazers do zwycięstwa poprowadził fenomenalny Damian Lillard. Rozgrywający Portland zdobył dziś 38 punktów i 7 asyst, trafiając 12 z 18 rzutów z gry (5/9 zza łuku). Dobrze spisali się również CJ McCollum (21 pkt) i Norman Powell (19 pkt). Po double-double dorzucili z kolei środkowi – Jusuf Nurkic (10 punktów, 13 zbiórek) i Enes Kanter (10 punktów, 10 zbiórek)
- Po stronie Lakers punktowali przede wszystkim Anthony Davis (36 punktów, 12 zbiórek, 5 asyst, 12/23 z gry), Alex Caruso (18 pkt) i Kentavious Caldwell-Pope (17 pkt). Rozczarował Kyle Kuzma, który skompletował 4 punkty, trafiając tylko 2 z 11 rzutów z gry (0/6 za trzy). Wchodzący z ławki Marc Gasol, Wesley Matthews i Ben McLemore dorzucili po 6 oczek.
- Lakers wypadają tym samym poza pierwszą szóstkę i na chwilę obecną plasują się na 7. pozycji. Ta zmusza do udziału w dodatkowym turnieju play-in, w którym przy obecnym układzie tabeli „Jeziorowcy” zmierzyliby się z Golden State Warriors, co zwiastuje kolejne starcie Stephena Curry’ego z LeBronem Jamesem, o ile ten wróci do pełni sprawności.
SACRAMENTO KINGS – SAN ANTONIO SPURS 104:113
- Walczący o zachowanie pozycji gwarantującej udział w turnieju play-in San Antonio Spurs przerywają serię czterech kolejny zwycięstw Sacramento Kings. O zwycięstwo podopieczni Gregga Popovicha musieli jednak walczyć do ostatniej syreny. Gospodarze wysoko zawiesili poprzeczkę i to oni prowadzili na początku czwartej kwarty. Sprawy w swoje ręce wzięli jednak Dejounte Murray i Lonnie Walker IV, którzy w ostatniej części gry zdobyli kolejno 10 i 8 punktów, znacząco przyczyniając się tym samym do serii punktowej 10:2, którą Spurs zamknęli to spotkanie.
- Świetnie tej nocy prezentowali się DeMar DeRozan (25 pkt) i Dejounte Murray (22 pkt). Po 16 oczek dorzucili Keldon Johnson i Lonnie Walker IV. Cenne okazało się również wsparcie Rudy’ego Gaya z ławki rezerwowych (14 pkt). Double-double zanotował natomiast Jakob Poeltl (11 punktów, 10 zbiórek).
- Po stronie Kings rewelacyjnie zaprezentował się Terence Davis, autor 24 punktów. Po 17 zdobyli natomiast Buddy Hield i Delon Wright (do tego 9 asyst, 7 zbiórek). Dobrze zaprezentował się też Richaun Holmes, który do 15 oczek dołożył 5 asysti i 5 zbiórek. Maurice Harkless dołożył 12 punktów. Kiepski występ zaliczył natomiast Marvin Bagley III, który po efektownym występie przeciwko Pacers dziś zdobył jedynie 4 punkty (1/5 z gry, 2/6 z linii) i spędził na parkiecie jedynie 19 minut.
- Spurs przerywają nie tylko serię zwycięstw Kings, ale i swoją niemoc. Triumf w Sacramento to pierwsza wygrana Spurs po pięciu kolejnych porażkach. Podopieczni Gregga Popovicha odskakują od jedenastych w tabeli New Orleans Pelicans, choć walka o pozycję w play-in będzie najprawdopodobniej trwać do samego końca.
Gdyby play-offy zaczęły się dzisiaj, to tak wyglądałaby drabinka.
Przypominamy, że w tym roku będą mecze PLAY-IN.
Drużyny z miejsc 7. i 8. zagrają ze sobą jeden mecz i wygrany wchodzi na miejsce 7.
Przegrany z meczu 7-8 zagra z wygranym z meczu drużyn z 9. i 10. miejsca. Kto wygra to spotkanie, wejdzie do play-offów z 8. miejsca.
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Kluby z Zachodu chcą zmiany formatu play-offów. Koniec z podziałem na konferencje?!
- NBA: Zaskakujący pomysł D’Angelo Russella! Chce reprezentować… Litwę?!
- NBA: Kyrie zostanie wolnym agentem. Wiemy co stanie się potem
- Kurtki, bluzy i buty Nike za połowę ceny! 3000 produktów! Nowa, wielka wyprzedaż
- NBA: Mecz Gwiazd ustalony? To będzie zupełnie nowe doświadczenie
- Wyniki NBA: Lakers przegrali wygrany mecz, sensacja w Toronto, błysk duetu Miller-Ball
- NBA: Doncic kolejną gwiazdą która odpocznie przez kontuzję
- NBA: Suns szykują fortunę dla Duranta. Gigantyczna inwestycja z nadzieją na mistrzostwo
- NBA: George z kolejną kontuzją, Embiid gasi pożar benzyną
- NBA: Khris Middleton jest gotowy. Dlaczego więc nie wraca?