To nie koniec tych finałów! Dzięki heroicznej postawie Jimmy’ego Butlera i fantastycznej formie strzeleckiej Duncana Robinsona, Miami Heat wygrali spotkanie numer pięć i doprowadzili do jeszcze jednego meczu w finałowej serii, która robi się coraz ciekawsza. To mógł być najlepszy mecz tych play-offów.
- Eksperci przewidywali tylko jedno zakończenie dla tej serii i mecz numer pięć miał być jej zwieńczeniem. Los Angeles Lakers przystępowali do gry z prowadzeniem 3-1 i większą liczbą argumentów, które mogli przeciwko Miami Heat użyć. Szybko się jednak przekonali, że przeciwnik niczego nie odda im za darmo. W pierwszej kwarcie Lakers zrobili run 9:0 po kilku błędach w ataku Heat, jednak kilka minut później to ekipa Erika Spoelstry odpowiedziała runem 9:0 zmuszając Franka Vogela do interwencji.
- W międzyczasie doszło do małej przepychanki między Jimmym Butlerem i Dwightem Howardem. Panowie przeciskali się pod koszem i w pewnym momencie wyraźnie przekroczyli granicę. Sędziowie postanowili jednak przymknąć na ten moment oko, choć zaczęli uważniej obserwować, jak buduje się atmosfera tego spotkania. Pod koniec pierwszej kwarty miał miejsce jeszcze jeden bardzo istotny moment. Kontuzji bowiem nabawił się Anthony Davis. Powróciły problemy ze stopą, która już wcześniej sprawiała wysokiemu problemy.
- Wiele wskazywało na to, że Davis nie będzie w stanie wrócić do gry, ale po kilku minutach odpoczynku, wysoki zdjął koszulkę treningową i zameldował się z powrotem na parkiecie. Zrobił to w momencie, w którym przewaga Heat wynosiła 9 punktów. Rywal wykorzystał moment dekoncentracji Lakers i dzięki dobrej grze Jimmy’ego Butlera – 22 oczka, 6 zbiórek, 6 asyst w pierwszej połowie, Heat przedstawili LAL konkretne wyzwanie, choć na przerwę schodzili z przewagą już tylko 4 oczek (60:56).
- Dostali kolejną szansę na zbudowanie dystansu, gdy sędziowie odgwizdali Dwightowi Howardowi faul niesportowy pierwszego stopnia na Butlerze. Prowadzenie ekipy z Florydy znów urosło do 8 oczek, ale za sprawą LeBrona Jamesa w mgnieniu oka zmalało do punktu. Ten trafił pięć z pierwszych siedmiu prób za trzy, a Heat cały czas przechodzili pod zasłoną zostawiając mu bardzo dużo miejsca na wjazd lub rzut z dystansu. James nie lubi, gdy w ten sposób się go prowokuje. Niemniej to Heat wygrali trzecią kwartę i przed ostatnimi 12 minutami prowadzili różnicą 6 oczek.
- Lakers zaczęli nieco mocniej pracować na zasłonach, podwajając w kluczowych momentach posiadania. Jednak z dobrej defensywy nie wychodził skuteczny atak, dlatego rywal cały czas utrzymywał małe prowadzenie. Również przez świetną strzelecką formę Duncana Robinsona, który czwartą kwartę otworzył bardzo trudną próbą przez ręce dwóch defensorów. W grę zespołu Spo zaczęły się jednak wkradać efekty zmęczenia, zwłaszcza u Jimmy’ego Butlera. Po trójce Kentaviousa Caldwella-Pope’a, LAL odzyskali prowadzenie.
- Run 15:3 uskrzydlił Lakers, ale gracze z Miami wcale nie mieli ochoty ułatwiać im życia. Na dwie minuty przed końcem meczu numer pięć na tablicy wyników był remis (101:101). Ostatnie fragmenty to pojedynek Butler vs. James, którzy zaczęli się wymieniać ciosami! Na 16,8 sekund przed końcem meczu, Heat prowadzili 109:108, a Lakers mieli do rozegrania posiadanie. Markieff Morris złapał piłkę po spudłowanej trójce Danny’ego Greena, ale posłał katastrofalne podanie. Na linię rzutów wolnych stanął Tyler Herro i zapewnił nam jeszcze jeden mecz tych finałów!
- 35 punktów, 12 zbiórek i 11 asyst Butlera, który był absolutnie fantastyczny w końcówce i jak prawdziwy lider dał swojej drużynie kolejną szansę. 26 oczek i 7/13 z dystansu Duncana Robinsona. Po stronie Lakers 40 punktów, 13 zbiórek, 7 asyst LeBrona Jamesa, kolejnych 28 oczek i 12 zbiórek Davisa, który opuszczał parkiet wyraźnie kulejąc.
- Spotkanie numer sześć w nocy z niedzieli na poniedziałek o godz. 1:30.
Wspieraj PROBASKET
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET
