Dziennikarka Taylor Rooks, która została skoszarowana w Orlando razem z innymi przedstawicielami mediów, otrzymała informację o pozytywnym wyniku jej testu na obecność koronawirusa. Okazało się jednak, że przeprowadzony test był fałszywy.
Przykład Taylor Rooks był alarmujący. Czyżby testy na obecność koronawirusa przeprowadzane w bańce były niewiarygodne? Podejrzenia skierowane w stronę NBA były niepokojące i liga musiała natychmiast zareagować, by uniknąć wszelkich nieporozumień w tej sprawie. Wysłano więc oficjalną informację do wszystkich drużyn o rozszerzeniu protokołu dotyczącego testów.
O co w zasadzie chodzi? Od tego momentu wszyscy, którzy zakończyli izolację spowodowaną obecnością w ich organizmie COVID-19, będą także badani na obecność przeciwciał. Okazało się bowiem, że u tzw. “ozdrowieńców” wychodziły pozytywne wyniki, bowiem test wykrył martwe komórki wirusa w ich organizmie. Zaskakujące jednak jest to, że test na przeciwciała wprowadzono dopiero teraz.
Według informacji ESPN, jeden z graczy miał pozytywny wynik w bańce, mimo że przyjechał do Orlando po dwóch negatywnych testach przeprowadzonych w miejscu jego izolacji. Na zielone światło do podróży nadal czekają m.in. Russell Westbrook z Houston Rockets, czy Harrison Barnes z Sacramento Kings. Bańkę opuścił tymczasowo Michael Beasley, u którego zdiagnozowano wirusa.
For 24 hours, I thought I had COVID-19. I was told that I was positive for coronavirus. It was an incredibly scary day. I’m okay, it was a false positive. I explain more here.
Thankful to the NBA for taking the necessary steps here in Orlando. pic.twitter.com/IiIoaUMrgP
— Taylor Rooks (@TaylorRooks) July 16, 2020
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET