Ci, którzy mieli najwięcej stracić, najwięcej zyskali. Z kolei ci, którzy byli najwyżej w poprzednim sezonie, najwięcej stracili. Tak na głowie nieco stanęło Northwest Division.
Denver Nuggets – ocena 3/6
Przyszli: Bol Bol (draft), Jerami Grant (Thunder), Keita Bates-Diop, Noah Vonleh (Wolves), Troy Daniels (zwolniony przez Lakers)
Odeszli: Tyler Lydon, Trey Lyles, Isaiah Thomas (wolni agenci), Malik Beasley, Juan Hernangomez, Jarred Vanderbilt (Wolves), Shabazz Napier (Wizards)
Denver Nuggets po udanym poprzednim sezonie postawili na ewolucję składu. Przed sezonem jedynym większym ruchem było odpuszczenie Treya Lylesa i ściągnięcie z Thunder Jeramiego Granta. Ta zmiana nie przyniosła drużynie wiele. Grant stał się ważnym graczem rotacji, ale tak naprawdę tylko uzupełnieniem składu. Z resztą nikt nie zakładał czegokolwiek więcej. Z tej roli wywiązywał się bardzo solidnie i na pewno trzeba uznać ten ruch za udany. Grant przydał się szczególnie w obliczu kontuzji Paula Millsapa, które mocno ograniczyły liczbę minut rozegranych przez tego zawodnika.
W trakcie sezonu Nuggets postanowili zrezygnować z dwóch graczy. Oddali Malika Beasleya i Juancho Hernangomeza, za których tak naprawdę dostali Keita Bates-Diopa i Noaha Vonleha. Shabazz Napier został od razu puszczony do Wizards. Są to ruchy nastawione ewidentnie na przyszłość niż na teraz. I to bardziej w przypadku Bates-Diopa, który był w trakcie swojego drugiego sezonu w NBA. Vonleh był już w kilku zespołach w lidze i nigdzie nie zagrzał dłużej miejsca. Nigdzie też się nie przebił. Beasley świetnie odnalazł się w Wolves o czym poniżej, ale odblokował na dobre minuty dla Monte Morrisa. Zmniejszył się też tłok dla bardzo obiecującego Michaela Portera Jr’a.
Nuggets poszli zatem w transfery mające na celu uwolnienie minut dla graczy w rotacji. Nie ma się za bardzo do czego przyczepić, ale nie ma też za bardzo za co pochwalić.
Minnesota Timberwolves – 3/6
Przyszli: Jarrett Culver (draft), Naz Reid, Jordan Bell, Jordan McLaughlin (wolni agenci), Jake Layman (Blazers), Treveon Graham, Shabazz Napier (Warriors), Allen Crabbe, Evan Turner (Hawks), Malik Beasley, Juan Hernangomez, Jarred Vanderbilt (Nuggets), Jacob Evans, D’Angelo Russell, Omari Spellman (Warriors), James Johnson (Heat)
Odeszli: Jerryd Bayless, Taj Gibson, Tyus Jones, Derrick Rose, Anthony Tolliver (wolni agenci), Luol Deng (koniec kariery), Dario Saric (Suns), Treveon Graham, Jeff Teague (Hawks), Jordan Bell, Robert Covington (Rockets), Keita Bates-Diop, Shabazz Napier, Noah Vonleh (Nuggets), Andrew Wiggins (Warriors), Gorgui Dieng (Grizzlies)
Timberwolves zatrudnili rok temu na stanowisku GM-a Gersona Rosasa i zrobili rewolucję ze swoim składem. Najpierw odpuścili kilku zawodników jako wolnych agentów, a potem rozpoczęli sezon nadzwyczaj dobrze, szczególnie dzięki świetnej grze Andrew Wigginsa, który nagle zaczął wyglądać jak wszyscy chcieliby, żeby wyglądał zawsze. Potem przyszły jednak gorsze tygodnie, kontuzje Karla-Anthony’ego Townsa i Wolves mogli spisać sezon na straty.
Wtedy zaczęły się ruchy transferowe, z których najważniejszy był ten z oddaniem po kilku latach Wigginsa i przejęciem w jego miejsce D’Angelo Russella. Ten ruch nie tylko zrzucił wreszcie z Wolves brzemię kontraktu Wigginsa, ale też jednocześnie zapewniło Townsowi jego najlepszego kumpla. Filmiki pokazujące jak KAT cieszy się na przyjście Russella były momentami wręcz dziecinne i wywoływały lekkie zażenowanie. Ale najważniejsze dla niego, że Wolves ściągnęli rozgrywającego jakiego chciał. Do tego Wolves udało się wyciągnąć Malika Beasleya, który świetnie się wkomponował w zespół. Nieźle też wygląda Juancho Hernangomez, a i James Johnson przeżywał kolejną młodość w Wolves. Ogólnie zatem na papierze wygląda to lepiej niż kilka miesięcy temu. Ale w Minneapolis mieli za mało meczów do rozegrania i za dużo urazów, żeby cokolwiek sensownie ocenić. Niemniej dobrze, że cokolwiek się ruszyło.
Oklahoma City Thunder – 5/6
Przyszli: Darius Bazley (draft), Luguentz Dort, Mike Muscala (wolni agenci), Danilo Gallinari, Shai Gilgeous-Alexander (Clippers), Chris Paul (Rockets)
Odeszli: Raymond Felton, Markieff Morris (wolni agenci), Patrick Patterson (zwolniony), Jerami Grant (Nuggets), Paul George (Clippers), Russell Westbrook (Rockets)
Chyba nie ma drużyny, która zaskoczyłaby bardziej pozytywnie niż Thunder. W ciągu kilku tygodni Sam Presti pożegnał się z dwiema największymi gwiazdami, oddając Paula George’a i Russella Westbrooka. Zestaw, który otrzymali w zamian w pierwszej chwili określany był powszechnie jako „na przeczekanie”. W najlepszym wypadku miał być tu tylko na chwilę, żeby zaraz graczy jak Chris Paul czy Danilo Gallinari wymienić dalej i przebudowywać się po oddaniu ostatniego zawodnika z poprzedniej wielkiej drużyny.
Tymczasem Billy Donovan, tak krytykowany w poprzednich sezonach, zrobił z tych zawodników drużynę. I to drużynę w bardzo dobrym tego słowa znaczeniu. Chris Paul zgodził się dzielić rolą lidera i rozgrywającego. Oddał częściej piłkę w ręce Dennisa Schrodera i Shaia Gilgeous-Alexandra. Przy okazji w kluczowych momentach brał na siebie odpowiedzialność i wygrywał ważne mecze. Gallinari utrzymał się w niezłym zdrowiu, a drugoroczniak Gilgeous-Alexander rozwinął się jeszcze bardziej i pokazał, że w dłuższej perspektywie może być liderem play-offowej drużyny.
Przy okazji Thunder bardzo dobrze gospodarowali rozwojem Dariusa Bazleya i Luguentza Dorta. W przypadku tego drugiego podpisali dwustronny kontrakt i trzymali go w pierwszym zespole tylko w dni meczowe, żeby jak najdłużej z niego korzystać. Wykorzystali ten sezon do maksimum i nie bez przyczyny w tabeli znaleźli się tak wysoko.
Portland Trail Blazers – 2/6
Przyszli: Nassir Little (draft), Kent Bazemore (Hawks), Anthony Tolliver, Mario Hezonja, Carmelo Anthony (wolni agenci), Hassan Whiteside (Heat), Trevor Ariza, Wenyen Gabriel, Caleb Swanigan (Kings)
Odeszli: Al-Farouq Aminu, Seth Curry, Enes Kanter (wolni agenci), Evan Turner (Hawks), Meyers Leonard (Heat), Mo Harkless (Clippers), Jake Layman (Wolves), Kent Bazemore, Anthony Tolliver (Kings), Skal Labissiere (Hawks)
Kolejny sezon i kolejne zmiany mają za sobą Blazers. Po kilku sezonach wreszcie zrezygnowali z Mo Harklessa i Al-Farouqa Aminu, szykując nowe skrzydła. Te jednak szybko opadły ze względu na kontuzje Rodneya Hooda i słabą grę Kenta Bazemore’a. Tego drugiego udało się jeszcze wymienić w trakcie sezonu na Trevora Arizę, który zdecydowanie lepiej się prezentował. Ściągnięci przed sezonem Anthony Tolliver i Mario Hezonja nie spełnili pokładanych w nich nadziei. Pierwszy odszedł wraz z Bazmorem, a drugi jak to ma w zwyczaju, grał po prostu słabo.
Udały się tak naprawdę dwa ruchy transferowe. Hassan Whiteside bardzo solidnie wpasował się do zespołu i pomógł wypełnić lukę po kontuzjowanym Jusufie Nurkiciu. Rozegrał dobry sezon i może być z siebie w pełni zadowolony. Podobnie jak Carmelo Anthony, w perspektywie którego wydawało się, że jest już po karierze. Melo tymczasem wrócił i jak na swoje 35 lat prezentował się bardzo solidnie.
Jego rola spadła do bycia trzecim, czasem czwartym graczem w ofensywie, ale wciąż potrafił przesądzać o zwycięstwach, jak choćby w wyjazdowym meczu z Raptors. Z graczy, którzy odeszli szkoda tak naprawdę tylko Setha Curry’ego który rozgrywa najlepszy sezon w swojej karierze. Za resztą tęsknić nie będą.
Utah Jazz – 3/6
Przyszli: Miye Oni (draft), Mike Conley (Grizzlies), Bojan Bogdanovic, Ed Davis, Emmanuel Mudiay, Jeff Green (wolni agenci), Jordan Clarkson (Cavs)
Odeszli: Naz Mitrou-Long, Ricky Rubio, Thabo Sefolosha, Ekpe Udoh (wolni agenci), Raul Neto (zwolniony), Grayson Allen, Jae Crowder, Kyle Korver (Grizzlies), Derrick Favors (Pelicans), Dante Exum (Cavs), Jeff Green (zwolniony)
Po wielu latach spokojnej budowy, w Salt Lake City wreszcie postanowiono zaryzykować. I trafiono tylko połowicznie. W dziesiątkę udało się trafić z Bojanem Bogdanoviciem. Chorwat zagrał najlepszy sezon w karierze – notował ponad 20 punktów na mecz, trafiając przy tym wciąż ponad 41% trójek. W trakcie sezonu udało się też wyciągnąć Jordana Clarksona z Cleveland za wiecznie kontuzjowanego Dante Exuma i Clarkson zrobił to, czego po nim można się było spodziewać. Dostarczał regularnie punkty z ławki.
Gorzej poszło z rozgrywającym. Mike Conley długo miał problem z kontuzjami i tak na dobre nie złapał ani chemii z drużyną, ani swojego rytmu. W efekcie Jazz najlepiej grali bez niego i to nie jest dobra rekomendacja. Aczkolwiek ostatnie mecze przed zawieszeniem ligi były bardziej obiecujące, więc może po prostu potrzeba zdrowia i czasu.
Emmanuel Mudiay okazał się solidnym wzmocnieniem ławki, ale niczym więcej. Ed Davis szybko przepadł w rotacji i spędził na parkiecie łącznie tylko 268 minut, przegrywając rywalizację z Tonym Bradleyem. Jeff Green został zwolniony w trakcie sezonu, żeby nie blokować minut dla takich graczy jak Royce O’Neale.