Mavericks podnoszą się po słabym starcie do rozgrywek i notują kolejne zwycięstwa. Poprzedniej nocy pokonali u siebie Wolves po dobrym meczu Dirka Nowitzkiego. Kolejną rozczarowującą porażkę ponieśli Knicks, dostając solidne lanie od Raptors na wyjeździe. Hawks mimo 33 punktów Giannisa Antetokounmpo obronili się przed najazdem Bucks, m.in. dzięki 24 punktom Kenta Bazemore’a. Rockets upokorzyli obronę Nets rzucając rywalowi aż 137 punktów. James Harden skończył z 22 punktami, 11 asystami i 11 zbiórkami. Interesująco było w Sacramento i Memphis, gdzie wygrywali goście. Thunder wykorzystali przewagę, jaką w starciu Kings był Russell Westbrook, a Bulls mieli świetnego w drugiej kwarcie Douga McDermotta i dominującego w końcówce Jimmy’ego Butlera. Na koniec dnia Pistons ograli w Staples Center miejscowych Lakers po dobrym meczu pierwszej piątki z Mo-Town.
OKLAHOMA CITY THUNDER – SACRAMENTO KINGS 122:118
To już dwudzieste w tym sezonie triple-double Russella Westbrooka. Zawodnik poprowiadził swoją drużynę do zwycięstwa z Sacramento Kings. Ekipa z Oklahomy podniosła się po ostatnim słabym meczu z Minnesotą Timberwolves. W nim Westbrook także zanotował trzy dwucyfrowe statystyki, ale jego zespół zaprezentował alarmująco słaby poziom. Billy Donovan wie jednak, co i kiedy nacisnąć, by Thunder wrócili do swojej naturalnej dyspozycji. W Golden 1 Center pokazali się ze znacznie lepszej strony.
W ten sposób Westbrook przebił swoje osiągnięcie sprzed roku, gdy skończył sezon regularny z dorobkiem 19 triple-double. Warto zauważyć, że Thunder rozpoczęli dopiero drugą część sezonu. W poprzednich rozgrywkach Russell musiał dzielić się obowiązkami lidera z Kevinem Durantem. Rozgrywki 2016/2017 to dla lidera drużyny z Oklahomy zupełnie inna bajka. Tymczasem Sacramento Kings nadal tkwią w tym samym marazmie, co w każdym z poprzednich sezonów. Przegrali pięć z sześciu ostatnich meczów i choć nadal mają szansę na play-offy, nic nie wskazuje na to, by mieli obrócić rozgrywki do góry nogami.
Podjęli jednak walkę rzucając w finałowej odsłonie starcia z OKC aż 39 punktów. Na 25 sekund przed końcem spotkania przewaga gości stopniała do zaledwie 3 punktów, mimo że w połowie wynosiła już 15 oczek. Trafienia z linii rzutów wolnych Victora Oladipo, Alexa Abrinesa oraz przechwyt Westbrooka pozwoliły Thunder obronić się przed rywalem. Na początku trzeciej odsłony goście stracili Stevena Adamsa, który upadł mocno na parkiet i musiał przejść testy na wstrząśnienie mózgu. Sztab ostatecznie nie wpuścił go z powrotem do gry.
W obozie gospodarzy wyróżniał się ten, który wielokrotnie w tym sezonie musiał ciągnąć Kings na własnych barkach. DeMarcus Cousins sam był bliski triple-double kończąc z dorobkiem 31 punktów (8/20 FG, 1/6 3PT, 14/17 FT), 11 zbiórek, 7 asyst, 3 przechwytów, bloku i… 6 strat. Trener Dave Joerger w dużej mierze skupia się na przeprowadzaniu akcji przez swojego centra, dlatego ten ma tak często piłkę w ręce. Z double-double 22 punkty (6/18 FG), 10 zbiórek, 2 asysty, 2 przechwyty i 2 bloki skończył Rudy Gay.
Natomiast Wesbtrook ostatecznie zanotował na swoje konto 36 punktów (11/21 FG, 4/5 3PT, 10/11 FT), 11 zbiórek, 10 asyst, 4 przechwyty, ale także 7 strat, aż 5 w pierwszej połowie spotkania. Z ławki kolejne bardzo dobre spotkanie rozegrał Enes Kanter dokładając od siebie 29 punktów (10/18 FG, 9/11 FT), 12 zbiórek, 2 asysty, przechwyt i blok. 23 oczka z 14 rzutów Victora Oladipo. OKC jadą na wycieczkę do Los Angeles, by zmierzyć się z Clippers. Kings podejmą u siebie Indianę Pacers.
[ot-video][/ot-video]
CHICAGO BULLS – MEMPHIS GRIZZLIES 108:104
W przekroju całego meczu obie drużyny trzymały się bardzo blisko, wymieniając co chwilę ciosami. W samej końcówce piłka powędrowała do tego, który stał się dla Chicago Bulls specjalistą od zamykania meczów. Jimmy Butler po raz kolejny okazał się zabójczo skuteczny w końcówce i zapewnił swojej drużynie bardzo ważne wyjazdowe zwycięstwo. W połowie tabeli wschodniej konferencji zrobiło się ciasno, dlatego każda wygrana jest dla ekipy z Chicago na wagę złota. Zwłaszcza przeciwko mocnym Memphis Grizzlies.
Sztab medyczny Byków postanowił odsunąć od rywalizacji Dwyane’a Wade’a, który w ostatnim czasie narzekał na bolące kolana. Zespół nie chce ryzykować zdrowiem swojego weterana. Jego minuty w dużej mierze przejął Doug McDermott, który szukał przełamania. Znalazł je w drugiej kwarcie, gdy trafił 20 ze swoich 31 punktów. Szybko starł wspomnienie 7/31 z gry, które zanotował w poprzednich czterech meczach. Niemniej to zaledwie przebłysk formy młodego strzelca. Czy będzie w stanie kiedykolwiek grać na takim poziomie regularnie?
– Nie możesz być perfekcyjny w każdym meczu, więc po prostu wychodzisz i dajesz z siebie wszystko – przyznał wychowanek Creighton. Mimo dobrej postawy strzelca, mecz nie mógł obyć się bez interwencji Butlera. Na 38 sekund przed końcem Mike Conley trafił z półdystansu i doprowadził do wyrównania 104:104. W kolejnym posiadaniu Jimmay odpowiedział trafiając z wyskoku. Gospodarze poprosili o przerwę i choć zakończyli swoje kolejne posiadanie rzutem, był on niecelny, a piłkę zebrał McDermott, który faulowany stanął na linii rzutów wolnych i dwoma trafieniami przypieczętował wygraną Byków.
Podopieczni Freda Hoiberga w pierwszej kwarcie zanotowali zaledwie 14 punktów (najmniej w sezonie). Podnieśli się w drugiej, zdobywając aż 38 oczek. Doug ostatecznie zakończył spotkanie przeciwko Grizz z dorobkiem 31 punktów (9/16 FG, 3/6 3PT, 10/11 FT), 6 zbiórek i przechwytu. Butler zapewnił do siebie 16 oczek (6/14 FG, 1/5 3PT), 8 zbiórek, 6 asyst, 3 przechwyty. Najlepszym zawodnikiem pierwszej piątki gości był Taj Gibson zapewniając od siebie 18 punktów (7/14 FG, 4/5 FT), 8 zbiórek, asystę oraz przechwyt. Bulls trafili tylko 4/17 z dystansu. W tym elemencie ciągle są najgorszą drużyną w lidze.
Miejscowych próbowała ciągnąć dwójka Marc Gasol – Mike Conley. Rozgrywający zapisał na swoje konto 28 punktów (9/17 FG, 3/9 3PT, 7/7 FT), 5 zbiórek, 8 asyst oraz 2 przechwyty. Z kolei środkowy skończył z double-double 24 oczka (10/21 FG, 2/5 3PT), 11 zbiórek, 3 asysty, przechwyt i blok. Zespół Davida Fizdale’a na kolejny mecz jedzie do Waszyngtonu, z kolei Byki wracają do siebie, by zmierzyć się z coraz groźniejszymi Dallas Mavericks.
[ot-video][/ot-video]
MINNESOTA TIMBERWOLVES – DALLAS MAVERICKS 87:98
[ot-video][/ot-video]
NEW YORK KNICKS – TORONTO RAPTORS 101:116
[ot-video][/ot-video]
MILWAUKEE BUCKS – ATLANTA HAWKS 98:111
[ot-video][/ot-video]
HOUSTON ROCKETS – BROOKLYN NETS 137:112
[ot-video][/ot-video]
DETROIT PISTONS – LOS ANGELES LAKERS 102:97
[ot-video][/ot-video]
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET