To była noc wielkich występów. Aż dziewięciu zawodników zdobyło tej nocy co najmniej 35 punktów. Najwięcej skompletował Keegan Murray, autor 47 „oczek”, który trafił aż 12 trójek i choć nie pobił rekordu Klaya Thompsona, to ustanowił nowy rekord organizacji, a jego Sacramento Kings pokonali Utah Jazz. Świetnie wypadł też Joel Embiid, który poprowadził Sixers do bezproblemowego zwycięstwa z Charlotte Hornets. Triple-double popisał się Luka Doncić, z kolei 41 punktów Cama Thomasa nie wystarczyło, by pokonać Golden State Warriors. Na wyróżnienie zapracował Brandin Podziemski, który jako starter popisał się solidnym występem. Emocji nie zabrakło też w Denver, gdzie zwycięski rzut Shaia Gilgeous-Alexandra niemal na równi z końcową syreną dał Thunder wygraną z Nuggets. To wszystko to tylko namiastka tego, co działo się tej nocy.
Milwaukee Bucks – Detroit Pistons 146:114
- Demonstracja siły Milwaukee Bucks, którzy nie potrzebowali tej nocy wiele, by zdemolować dużo niżej notowanego rywala. Kozły rozpoczęły mecz z wysokiego „C” i już po pierwszej kwarcie prowadziły bardzo komfortową różnicą punktów (43:20).
- W drugiej odsłonie gra Detroit Pistons wyraźnie się poprawiła, a ich skuteczność z gry wzrosła z 36% do aż 72,2%. Cade Cunningham i Bojan Bogdanović napędzali ofensywę swojego zespołu, ale po drugiej stronie oprócz Damiana Lillarda regularnie odpowiadał świetnie dysponowany tej nocy Bobby Portis, który w dziewięć minut drugiej „ćwiartki” zaaplikował rywalom 18 „oczek” (81:56).
- Po przerwie obraz gry się nie zmienił. Wywalczona w pierwszej połowie przewaga dała Bucks komfort, którego dopilnowali do ostatniej syreny. – Takie mecze są czasami pułapką, w której – nie chcę tego mówić, ale – dostosowujesz się do poziomu przeciwnika, ściągasz nogę z gazu i trochę się relaksujesz – mówił po meczu Portis. – Podobało mi się, jak zaczęliśmy i od samego początku kontrolowaliśmy mecz do jego końca – dodał zawodnik Kozłów.
- Damian Lillard był dziś liderem ofensywy Milwaukee. Rozgrywający zakończył mecz z dorobkiem 33 punktów i pięciu asyst. Świetnie wypadł wspominany Bobby Portis, który wchodząc z ławki zdobył 31 punktów i 12 zbiórek. Giannis Antetokounmpo dołożył 22 „oczka”, osiem zbiórek i sześć asyst.
- Po stronie Pistons wyróżniali się przede wszystkim Cade Cunningham (25 punktów, 6 asyst) i Bojan Bogdanović (24 punkty). James Wiseman dołożył 17 „oczek”, a Jaden Ivey 13. Detroit odnotowali swoją 23. porażkę z rzędu.
Charlotte Hornets – Philadelphia 76ers 82:135
- Sixers nie pozostawili żadnych złudzeń mocno osłabionym Charlotte Hornets, odnosząc szóste zwycięstwo z rzędu, a 18. w sezonie. Dla Szerszeni 53-punktowa porażka jest najwyższą przegraną w historii klubu. Warto jednak podkreślić, że w meczu nie zagrali: LaMelo Ball, Frank Ntilikina, PJ Washington, Gordon Hayward, Cody Martin i Mark Williams.
- Bohaterem spotkania został Joel Embiid, który zagrał wręcz na absurdalnym poziomie, zdobywając potężne double-double (42 punkty i 15 zbiórek). Gwiazdor Philly trafił 18 z 23 rzutów z gry (78%). To wszystko w niespełna 30 minut. Lider klubu z Filadelfii ani przez moment nie pojawił się w czwartej kwarcie.
- 21 punktów, 7 asyst i 5 trójek dołożył Tyrese Maxey. 15 oczek i 5 zbiórek padło łupem Tobiasa Harrisa, zaś 12 punktów uzyskał Kelly Oubre. Istnieje duża szansa, że Sixers przedłużą wkrótce swoją świetną passę zwycięstw, gdyż w następnym meczu spotkają się z niżej rozstawionymi Chicago Bulls.
- W szeregach Hornets zaledwie 14 oczek zdobył Brandon Miller, a drugim najlepszym wynikiem to było 12 punktów Bryce’a McGowensa. Ostatnim razem ponad 50-punktową porażkę Hornets odnotowali w styczniu 2000 roku, przegrywając z Milwaukee Bucks.
Autor: Mateusz Malinowski
Cleveland Cavaliers – Atlanta Hawks 127:119
- Cavs już po pierwszej kwarcie wyrobili sobie kilkunastopunktową przewagę (41:28), która pozwoliła kontrolować wydarzenia na parkiecie. Dzięki wygranej z Atlanta Hawks, koszykarze z Ohio przerwali serię trzech porażek z rzędu.
- Najwięcej punktów dla klubu z Cleveland zdobył Jarrett Allen, autor double-double (25 punktów i 14 zbiórek). Center Cavs trafił 12 z 14 rzutów z gry (86%). Podwójną zdobycz odnotował też Donovan Mitchell (22 punkty i 13 asyst). 18 punktów zaliczył Isaac Okoro, natomiast 16 oczek wpadło na konto Deana Wade’a. 11 punktów, 6 zbiórek i 5 asyst zgarnął Max Strus, ale obrońca gospodarzy zagrał na słabej skuteczności trafiając zaledwie 4 z 13 rzutów (31%).
- Cavs w tym meczu byli lepsi niemal pod każdym względem, ale przewaga najbardziej zauważalna była w zbiórkach (49-34) i asystach (32:21).
- Po stronie Jastrzębi brylował Trae Young, który zdobył double-double (35 punktów i 10 asyst). Lider Atlanty trafił 11 z 21 rzutów z gry (52%) i 7 trójek. 21 punktów i 6 asyst dołożył Dejounte Murray. 18 oczek uzyskał De’Andre Hunter.
Autor: Mateusz Malinowski
Miami Heat – Chicago Bulls 118:116
- Bohaterem spotkania został Jimmy Butler, którego celny rzut w ostatnich sekundach spotkania przyniósł Miami Heat 15. zwycięstwo w sezonie. – Każdy może oddać zwycięski rzut – powiedział Butler. – Podsumowując, cieszy mnie wygrana, gdyż w tej lidze zwyciężanie jest naprawdę trudne – dodał.
- Bardzo dobre spotkanie rozegrał Kevin Love (22 punkty i 7 zbiórek), który w rzutach zza łuku nie miał sobie równych, trafiając 6 z 10 prób (najwięcej w zespole). 18 punktów, 5 zbiórek i 4 asysty dołożył pierwszoroczniak Jaime Jacquez. 17 oczek zainkasował Caleb Martin. Heat dalej byli osłabieni brakiem Bama Adebayo i Tylera Herro.
- 27 punktów i 5 asyst uzyskał DeMar DeRozan, który trafił 9 z 13 rzutów (69%). Dobre spotkanie rozegrał też Patrick Williams, zdobywca 25 punktów, 7 zbiórek i 4 asyst. 22 oczka, 7 zbiórek i 5 asyst dodał Coby White. Double-double zanotował Nikola Vuvević (12 punktów i 11 asyst).
Autor: Mateusz Malinowski
Minnesota Timberwolves – Indiana Pacers 127:109
- W pierwszej połowie spotkanie przebiegało w stosunkowo wyrównanym rytmie. Obie strony miały swoje momenty prowadzenia, ale przez cały czas wynik oscylował w granicach remisu. Indiana Pacers ratowały przede wszystkim punkty Bruce’a Browna i Aarona Nesmitha, podczas gdy za ofensywę Minnesota Timberwolves odpowiedzialni byli przede wszystkim Karl-Anthony Towns i Anthony Edwards, którzy do przerwy zdobyli łącznie 38 punktów (57:55).
- To trzecia kwarta przesądziła o losach spotkania. Gwiazdorski duet Wilków przy wsparciu m.in. Rudy’ego Goberta i Naza Reida zdominował przeciwnika, zwyciężając tę część 38:23. Pacers nie byli w stanie znaleźć już odpowiedzi na ataki zespołu z Minneapolis, przez co odnieśli swoją trzecią z rzędu porażkę. Timberwolves z kolei utrzymują pozycję lidera Zachodu z bilansem 19-5.
- To wspomniany duet Karl-Anthony Towns (40 punktów, 12 zbiórek, 4 asysty, 3 przechwyty, 2 bloki; 15/25 z gry) – Anthony Edwards (37 punktów, 4 asysty, 3 przechwyty; 7/10 za trzy) poprowadził tej nocy Timberwolves do zwycięstwa. Kluczowe wsparcie zapewnił wchodzący z ławki Naz Reid, autor 17 „oczek”.
- Po stronie Pacers najlepsi punktujący zdobyli zaledwie po 17 punktów (Bruce Brown i Aaron Nesmith). Po 12 „oczek” skompletowali Myles Turner i Isaiah Jackson.
Golden State Warriors – Brooklyn Nets 124:120
- Golden State Warriors przełamują się po serii trzech kolejnych porażek, ale nie byłoby tego zwycięstwa, gdyby nie niezastąpiony Stephen Curry. Zanim jednak rozgrywający stanął na wysokości zadania, to Wojownicy pewnym krokiem zmierzali po zwycięstwo. Po pierwszej połowie pomimo świetnej gry Cama Thomasa (24 punkty) to gospodarze schodzili na przerwę z przewagą (70:54).
- Role odwróciły się w trzeciej odsłonie, kiedy to Brooklyn Nets wrzucili wyższy bieg i rozpoczęli proces odrabiania strat. To stworzyło doskonałą sytuację do odrabiania strat, którą podopieczni Jacque’a Vaughna wykorzystali. O ostatecznym rezultacie miały przesądzić zatem ostatnie minuty.
- Na 1:09 przed końcową syreną na parkiecie pojawił się Brandin Podziemski. Cała uwaga skupiona była jednak na podwajanym cały czas Currym. Ten pomimo konieczności walki z dwoma i trzema przeciwnikami zdołał wypracować pozycję do rzutu i podwyższył prowadzenie GSW (122:118). Nets odpowiedzieli jednak momentalnie i przewaga znów wynosiła dwa „oczka”.
- W kolejnej akcji Curry był ponownie podwajany, ale tym razem zauważył dobrze ustawionego Podziemskiego. Ten zdecydował się na rzut za trzy, który był nieskuteczny. Goście z Nowego Jorku nie wykorzystali jednak pomyłki obrońcy, bo przy swojej doskonałej okazji spod kosza spudłował Mikal Bridges. Podziemski zebrał piłkę i posłał ją do Curry’ego, który przesądził o losach spotkania.
- Stephen Curry był tej nocy bohaterem Warriors, a mecz zakończył z dorobkiem 37 punktów, trzech zbiórek i trzech bloków. Tylko w ostatniej kwarcie rozgrywający zdobył 16 „oczek”, trafiając wszystkie swoje rzuty (7/7 z gry, 2/2 za trzy).
- – Steph był pod koniec wspaniały. To było niesamowite. Widzieliśmy to w jego wykonaniu już wiele razy, ale to, do czego jest on zdolny, nigdy nie przestaje mnie zadziwiać – mówił po meczu Steve Kerr, trener Wojowników.
- Oprócz Stepha dobrze wypadli też Klay Thompson (24 punkty, 5 zbiórek, 3 asysty) oraz Brandin Podziemski (19 punktów, 5 zbiórek, 5 asyst, 3 przechwyty, 1 blok; 7/15 z gry, 4/9 za trzy). Wchodzący z ławki Andrew Wiggins odnotował natomiast 14 „oczek” i pięć zbiórek.
- Po stronie Nets dwoił się i troił tej nocy Cam Thomas, zdobywca 41 punktów. Double-double odnotowali z kolei Spencer Dinwiddie (16 punktów, 14 asyst) oraz Nic Claxton (19 punktów, 12 zbiórek). Mikal Bridges nie mógł się w pełni wstrzelić i zakończył mecz z 18 punktami i sześcioma zbiórkami (6/17 z gry, choć 3/4 za trzy).
Denver Nuggets – Oklahoma City Thunder 117:118
- Jedno z najciekawiej zapowiadających się spotkań tej nocy nie rozczarowało. Mecz był wyrównany niemal przez cały czas jego trwania, a wszystko sprowadziło się ostatecznie do ostatnich minut.
- Na 44 sekundy przed końcem Jamal Murray powiększył prowadzenie Denver Nuggets do trzech punktów. Po przerwie na żądanie szybko odpowiedział jednak Jalen Williams. Denver wciąż utrzymywali się na prowadzeniu, ale w kolejnej akcji zza łuku spudłował Nikola Jokić, co dało Grzmotom szansę na rozegranie ostatniego ataku.
- Piłka trafiła w ręce Shaia, który zdecydował się na indywidualną akcję. Rozgrywający Oklahoma City Thunder zakręcił swoim defensorem, a po obrocie i rzucie z odskoku dał swojemu zespołowi prowadzenie na 0,9 sekundy przed ostatnią syreną. Gospodarze nie mieli już szans na odpowiedź.
- Shai Gilgeous-Alexander był najlepszym punktującym Thunder tej nocy z dorobkiem 25 punktów, ośmiu asyst i sześciu zbiórek. Jalen Williams dołożył 24 „oczka” i trzy asyst. Na szczególne wyróżnienie zapracował jednak Chet Holmgren, który oprócz double-double w postaci 17 punktów i 11 zbiórek zaliczył również aż dziewięć bloków.
- Po stronie Denver podwójnymi zdobyczami popisali się Nikola Jokić (24 punkty, 12 asyst, 6 zbiórek, 2 przechwyty) oraz Michael Porter Jr. (20 punktów, 11 zbiórek). Jamal Murray miał problemy ze skutecznością zza łuku (0/6) i dołożył ostatecznie 15 „oczek” i pięć asyst.
- – Jestem rozczarowany. To mecz, który powinniśmy wygrać. Jeżeli lepiej pracowalibyśmy z piłką i zatrzymali likla ich ataków, wygralibyśmy ten mecz – mówił po spotkaniu Michael Malone, trener Nuggets.
- Thunder wyprzedzają Denver Nuggets i meldują się na 2. miejscu w tabeli Konferencji Zachodniej (16-8). Nuggets plasują się obecnie na czwartej pozycji (17-10). Obie ekipy rozdzielają Dallas Mavericks (16-9).
Portland Trail Blazers – Dallas Mavericks 120:131
- Kolejna noc i kolejne triple-double w wykonaniu Luki Doncicia, których w tym sezonie Słoweniec ma już na koncie pięć. Tym razem wykręcił on 40 punktów, 12 zbiórek i 10 asyst, które poprowadziły Dallas Mavericks do zwycięstwa.
- W mecz nieco lepiej weszli zawodnicy Portland Trail Blazers, którzy po pierwszej, wyjątkowo ofensywnej kwarcie prowadzili 39:36. To druga odsłona w dużej mierze przesądziła o losach spotkania. Gospodarze byli wyraźnie nieskuteczniejsi od swoich przeciwników (39,1% przy 56%) i mieli ogromne problemy zza łuku, trafiając tylko jedną z dziewięciu prób (63:74).
- Dwie kolejne odsłony zakończyły się remisami (36:36 i 21:21). Mavs do samego końca trzymali rękę na pulsie i choć Blazers kilkukrotnie stwarzali zagrożenie powrotu, to przyjezdni utrzymywali swoje bezpieczne prowadzenie i dowieźli zwycięstwo do końcowej syreny.
- Oprócz Doncicia solidne występy zaliczyli Tim Hardaway Jr. (25 punktów, 6 zbiórek), Dante Exum (18 punktów) oraz Derrick Jones Jr. (18 punktów).
- Po stronie Blazers wyróżniał się przede wszystkim Anfernee Simons, który zakończył mecz z dorobkiem 33 „oczek”, ośmiu zbiórek i sześciu asyst. Jerami Grant dorzucił 27 punktów, i pięć zbiórek. Rozczarowali nieco Deandre Ayton (7 punktów, 10 zbiórek) i Shadeon Sharpe (7 punktów; 2/7 z gry).
- Grant powrócił na parkiet po czterech z rzędu opuszczonych spotkaniach. – Cieszę się, że znów mogłem tam być, ale chciałem odnieść zwycięstwo. Pozwoliliśmy Luce [Donciciowi] na wiele łatwych [trafień] i musimy dokonać odpowiednich zmian – komentował.
Sacramento Kings – Utah Jazz 125:104
- Sacramento Kings lepiej weszli w meczu i za sprawą m.in. dobrze dysponowanych Domantasa Sabonsia i Malinka Monka zdołali wypracować sobie dogodną pozycję (35:23). W drugiej odsłonie swoje show rozpoczął Keegan Murray, który zaczął trafiać trójkę za trójką, choć tym razem Utah Jazz dotrzymywali kroku swoim rywalom (62:50)
- Trzecia odsłona (44:26) przesądziła o losach spotkania i to właśnie wtedy oglądaliśmy najlepszą tej nocy wersję Murraya. W ciągu 12 minut trzecioroczniak trafił 8 z 9 rzutów z gry, w tym 7/7 za trzy. Przyjezdni nie mieli już żadnych szans na nawiązanie walki z tak dobrze dysponowanym przeciwnikiem (106:76).
- Fantastyczny występ zaliczył Keegan Murray, który ostatecznie odnotował tej nocy 47 punktów, osiem zbiórek, dwie asysty i dwa przechwyty. Skrzydłowy trafił 12 z 15 prób za trzy i zabrakło mu jedynie dwóch trafień zza łuku, by wyrównać rekord Klaya Thompsona. Ustanowił jednak nowy rekord organizacji.
- Domantas Sabonis popisał się double-double w postaci 20 punktów i 10 zbiórek, dokładając do tego osiem asyst i dwa przechwyty. Trzeba zaznaczyć, że Litwin trafił aż 90% swoich rzutów (9/10 z gry). Malik Monk dołożył 18 „oczek” i osiem asyst, z kolei Harrison Barnes odnotował 16 punktów.
- Collin Sexton napędzał dziś ofensywę Jazzmanów i zdobył 28 punktów. Wspierał go Lauri Markkanen (18 punktów, 6 zbiórek), o którym w ostatnich dniach mówi się w perspektywie potencjalnego transferu. Bliski double-double był Kelly Olynyk, który do imponujących 13 asyst dołożył 9 punktów.
Los Angeles Clippers – New York Knicks 144:122
- Ofensywa Los Angeles Clippers dała tej nocy wyjątkowy popis. W każdej z kwart podopieczni Tyronna Lue zdobyli co najmniej 30 punktów, choć na początku spotkania New York Knicks byli w stanie dotrzymywać im pod tym względem kroku (35:33). Dopiero w drugiej „ćwiartce” przewaga gospodarzy zaczęła się powiększać, dzięki czemu schodzili oni na przerwę z 11-punktową zaliczką (77:66).
- Warto zaznaczyć, że w drugiej kwarcie z parkietu wyleciał Josh Hart, który w ciągu kilku sekund otrzymał dwa przewinienia techniczne. To właśnie kilka chwil po tym wydarzeniu przewaga Clippers byli w stanie stopniowo budować swoje prowadzenie.
- Od początku drugiej połowy Clippers wciąż byli lepiej dysponowani, a po trójkach Georga i Leonarda ich przewaga wzrosła do nawet 20 „oczek” (102:82). Knicks próbowali jeszcze zbliżyć się z wynikiem, ale zdołali jedynie zmniejszyć stratę do 14 punktów, po czym Clippers znów odskoczyli i kontrolowali przebieg gry do samego końca.
- Najjaśniejszym punktem LAC był tej nocy Kawhi Leonard, zdobywca 36 punktów, siedmiu zbiórek, czterech asyst i dwóch przechwytów. Wspierał go Paul George, autor 25 „oczek”, i siedmiu asyst. James Harden odnotował double-double w postaci 10 punktów i 12 asyst (2/6 z gry), z kolei wchodzący z ławki Norman Powell dorzucił 16 punktów.
- Po stronie Knicks najaktywniejsi byli Julius Randle (22 punkty, 4 zbiórki, 3 asysty) oraz Jalen Brunson (22 punkty, 7 zbiórek, 6 asyst). Po 18 „oczek” dołożyli z kolei RJ Barrett i Donte DiVincenzo.